Uciekinierzy z tzw. czarnego trójkąta utworzonego przez Gwatemalę, Honduras i Salwador bardzo często skrzykują się, zanim wyruszą ku USA. Tak jest bezpieczniej. Dlatego każdego roku można zobaczyć na tym szlaku bardzo wiele kolumn imigrantów.
Więcej niż Obama
Tą, która wyruszyła 12 października z miejscowości San Pedro Sula w Hondurasie i początkowo liczyła tylko 200 osób, Donald Trump interesuje się jednak wyjątkowo. Jej pochodowi poświęca każdego dnia tweety. I nie tylko dlatego, że, rzecz wyjątkowa, skala pochodu z każdym kilometrem rośnie, a nie maleje.
– Strach przed niekontrolowaną imigracją jest jednym z głównych tematów kampanii przed wyborami uzupełniającymi do Kongresu 6 listopada. Prezydent chce w nich pokazać demokratów jako partię, której nie można ufać, gdy idzie o bezpieczeństwo – mówi „Rzeczpospolitej" Bruce Stokes z waszyngtońskiego instytutu badań opinii publicznej Pew.
Trump ostrzegł, że w kolumnie „znajdują się bardzo niebezpieczni ludzie z Bliskiego Wschodu". W wywiadzie dla USA Today dodał, że zmobilizuje tylu wojskowych, ilu potrzeba, aby odepchnąć imigrantów, gdy dojdą do granicy USA.
W opublikowanym na początku tygodnia sondażu NBC/Wall Street Journal poparcie dla prezydenta wzrosło do 47 proc., więcej, niż uzyskiwał na tym etapie kadencji Barack Obama. To oznacza, że „niebieska fala", czyli odbicie przez demokratów większości w Izbie Reprezentantów i Senacie od republikanów, staje się coraz mniej prawdopodobna. Poprzednik Trumpa utracił tę większość na rzecz opozycyjnej partii pod dwóch latach w Białym Domu, co mocno ograniczyło mu możliwość działania.