Arabia Saudyjska: Pętla zaciska się wokół księcia

Pierwsi politycy zaczynają żądać ustąpienia saudyjskiego następcy tronu, księcia Mohammada bin Salmana.

Aktualizacja: 19.10.2018 14:27 Publikacja: 18.10.2018 18:24

Tureccy policjanci w trakcie rewizji w saudyjskim konsulacie w Ankarze

Tureccy policjanci w trakcie rewizji w saudyjskim konsulacie w Ankarze

Foto: AFP

– Powinien odejść – powiedział o faktycznym władcy Arabii Saudyjskiej czołowy lobbysta pustynnego królestwa w USA, republikański senator Lindsey Graham.

Słowom senatora towarzyszyła rzecz bez precedensu w historii dyplomacji: turecka policja przez dziewięć godzin prowadziła rewizję w saudyjskim konsulacie w Stambule. 2 października za jego drzwiami zniknął emigracyjny dziennikarz Jamal Khashoggi. Mieszkający na stałe w USA i często krytykujący następcę tronu (również na łamach „Washington Post”) wszedł wczesnym popołudniem do budynku, by otrzymać zaświadczenie o swoim rozwodzie.

Od tej pory nikt go nie widział. Za to turecka policja i tamtejsi urzędnicy (anonimowo) zaczęli oskarżać Saudów o zamordowanie dziennikarza w budynku konsulatu. Prorządowa turecka gazeta „Yeni Safak” napisała, że w czasie tortur Khashoggiemu obcięto palce, a saudyjski konsul cały czas prosił: „Nie róbcie tego tutaj, bo będę miał problemy”. W końcu jeden z członków „czarnego szwadronu” zwrócił się do dyplomaty: „Zamknij się, jeśli chcesz zostać przy życiu po powrocie do domu”. Podobno nagranie egzekucji zostało dokonane automatycznie przez zegarek AppleWatch należący do Khashoggiego i przesłane do chmury Apple.

Nikt nie jest bezpieczny

Ciało zamordowanego dziennikarza (według pierwszej wersji, którą 12 października przedstawił „Washington Post”, również powołując się na anonimowych Turków) pocięto, przewieziono do znajdującej się 200 metrów od konsulatu rezydencji konsula i tam zakopano w sadzie. Ale obecnie Turcy (cały czas anonimowo) zaczynają twierdzić, że ciało rozpuszczono w silnym kwasie.

Zabójstwa miała dokonać 15-osobowa grupa Saudyjczyków, która 2 października przyleciała do Stambułu pod dowództwem „osób związanych z księciem Mohammadem”.

Faktyczny przywódca Arabii Saudyjskiej, syn panującego króla Salmana, książę Mohammad bin Salman, ledwo rok temu skonsolidował swoją władzę w królestwie i zaczął przeprowadzać reformy liberalizujące skostniały system społeczny i dywersyfikujące gospodarkę opartą obecnie wyłącznie na wydobyciu ropy.

– Spośród 32 mln mieszkańców 60 proc. to młodzież, wśród której bezrobocie sięga 1/3. W dodatku część młodzieży zapatrzona jest w Zachód i lepiej mówi po angielsku niż po arabsku – tłumaczy motywy rozpoczęcia reform rosyjski ekspert Dmitrij Frołowski. Mimo widocznych zmian np. w statusie kobiet w społeczeństwie część ekspertów uważa, że „reformy prowadzone są spontanicznie, niezbyt przemyślanie, a w rezultacie okażą się jedynie kosmetycznymi zmianami”. Coraz częściej też twierdzą, że wyłania się z nich „władza coraz bardziej scentralizowana, a dziennikarze są prześladowani”.

Według Urzędu Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców w czasie faktycznych rządów księcia Mohammada dwukrotnie wzrosła liczba Saudyjczyków proszących za granicą o azyl polityczny. – Zmieniły się zasady gry i nikt już nie czuje się bezpieczny – wyjaśnia saudyjska naukowiec z Londynu Modawia al-Rasheed, w jaki sposób patriarchalna i konserwatywna monarchia zamienia się w despotyczną dyktaturę.

Zacieranie śladów

Mimo to książę Mohammad od dwóch lat prezentował się na Zachodzie jako liberalny przywódca pustynnego królestwa, realizujący ambitny program jego przebudowy o nazwie „Wizja–2030”. Straszliwy cios jego reputacji zadało zniknięcie Jamala Khashoggiego i następująca po nim gwałtowna reakcja opinii publicznej.

Mimo fali oburzenia i niedającego się zaprzeczyć faktu, że Khashoggi zniknął w konsulacie, nikt jednak dotychczas nie słyszał nagrań z jego egzekucji. Mimo że od dwóch tygodni USA – formalnie główny sojusznik Ankary w NATO – domagają się ich przedstawienia (dziennikarz mieszkał w Stanach Zjednoczonych), niczego nie dostały. Potwierdził to prezydent Trump. Tureckie władze jedynie od czasu do czasu dokonują „przecieków” do prasy fragmentów nagrania trwającego podobno 11 minut.

Mimo rewizji w konsulacie turecka policja nie potrafi również wyjaśnić, co się stało z ciałem zaginionego. Znaleziono natomiast odciski palców „i inne ślady” pozostawione przez saudyjską grupę egzekucyjną.

Jednak prezydent Trump – którego postawa będzie kluczowa dla wyjaśnienia sprawy – zaczął sugerować, że mordu mogły dokonać „radykalne elementy” z Arabii Saudyjskiej. Korzystając z cichej życzliwości Trumpa, Rijad zaczął zacierać ślady: w czwartek w wypadku samochodowym zginął oficer lotnictwa, który był jednym z członków „grupy egzekucyjnej”. Nie wiadomo, gdzie są pozostali.

– Saudowie są kluczowym elementem w polityce powstrzymywania Iranu prowadzonej przez Trumpa – tłumaczy jeden z amerykańskich ekspertów. Inni wskazują, że zrzucenie odpowiedzialności na „radykalne elementy” może nie wystarczyć. – Odsunięcie księcia Mohammada od władzy jest raczej nieprawdopodobne, ale możliwy jest jakiś bunt lub przejawy nielojalności wśród członków rodziny królewskiej – dodaje.

– Powinien odejść – powiedział o faktycznym władcy Arabii Saudyjskiej czołowy lobbysta pustynnego królestwa w USA, republikański senator Lindsey Graham.

Słowom senatora towarzyszyła rzecz bez precedensu w historii dyplomacji: turecka policja przez dziewięć godzin prowadziła rewizję w saudyjskim konsulacie w Stambule. 2 października za jego drzwiami zniknął emigracyjny dziennikarz Jamal Khashoggi. Mieszkający na stałe w USA i często krytykujący następcę tronu (również na łamach „Washington Post”) wszedł wczesnym popołudniem do budynku, by otrzymać zaświadczenie o swoim rozwodzie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Eksperci ONZ nie sprawdzą sankcji wobec Korei Północnej. Dziwna decyzja Rosji
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"
Polityka
Afera na Węgrzech. W Budapeszcie protest przeciwko Viktorowi Orbánowi. "Zrezygnuj"