Zwolennikami deglomeracji są przede wszystkim samorządy. To właśnie stąd wpływa zasadniczy postulat rozbicia „monopolu" stolicy, upatrując w tym ważnego, nowego bodźca rozwoju społeczno-gospodarczego, co za tym idzie wzmocnienia pozycji jednostek samorządu terytorialnego.
W opinii samorządowców deglomeracja postrzegana jest jako, mniej lub bardziej odległa, przyszłość samorządu terytorialnego. Czy ta wizja ma szansę się ziścić? Wydaje się, że tak. W obliczu powiększającego się dystansu rozwojowego pomiędzy Warszawą a pozostałymi dużymi ośrodkami miejskimi, pomimo zauważalnego oporu strony rządowej, racjonalnym jest myślenie o deglomeracji w kategorii rzeczywistości a nie mrzonki.
Czytaj także: Wybory samorządowe 2018: trzeba dyskutować o decentralizacji, stabilizacji prawnej i finansowej
Uzasadniając przyjęte stanowisko warto odwołać się do istoty samorządu terytorialnego. Jest on niezaprzeczalnym sukcesem przemian jakie zainicjowano w 1990 r. Wyrazem nowej logiki rozwoju terytorialnego, opierającego się na wyodrębnionej podmiotowości wspólnot lokalnych mających, co należy mocno podkreślić, realne prawo do podejmowania decyzji we wszystkich właściwych sobie sprawach publicznych. Co więcej, samorząd terytorialny stał się kreatorem określonych zjawisk rozwojowych, w konsekwencji beneficjentem ich efektów. To właśnie na jednostki samorządu terytorialnego przerzucono odpowiedzialność za jakość i poziom życia mieszkańców, czyniąc go głównym decydentem w swojej własnej sprawie. Biorąc pod uwagę osadzenie prawne polskiego samorządu można go uznać za personifikację państwa (jest on jasno zdefiniowaną instytucjonalną formą organizacji państwa, ściśle umiejscowioną w jego strukturze). To rodzi zaś po stronie państwa obowiązek dążenia do równoważenia rozwoju jednostek samorządu terytorialnego, a przynajmniej do stworzenia ku temu warunków. Oczywiście państwo nie może być głównym „sterującym" rozwojem, może natomiast współuczestniczyć w nim poprzez swoje decyzje dotyczące chociażby lokalizacji wybranych centralnych instytucji publicznych.
Deglomeracja, o której wspomniano powyżej, przyczynia się do powstania przestrzeni „wyposażonej" w różnorodne instytucje zarówno publiczne jak i komercyjne – urzędy centralne, ośrodki naukowo-badawcze czy międzynarodowe instytucje biznesowe i finansowe. Ich obecność to nie tylko wzrost prestiżu takiej przestrzeni, ale co istotne z punktu widzenia samorządu, niezaprzeczalna szansa na przebudowę i wzmocnienie potencjału społeczno-gospodarczego, odbudowę elit lokalnych, kapitału ludzkiego i społecznego. Kumulacja zasobów, nie tylko finansowych, ale także wiedzy, innowacji tkwiących w ważnych instytucjach publicznych i komercyjnych w jednym ośrodku centralnym w znaczny sposób ogranicza możliwości tych pozostałych. Poprzez deglomerację można zatem podjąć próbę aktywizacji słabiej rozwiniętych części kraju między innymi dzięki w miarę stabilnym miejscom pracy oferowanym w głównej mierze przez sektor publiczny. Mogłoby to osłabić migrację młodych dobrze wykształconych mieszkańców, tym samym pobudzić popyt lokalny i rozwój nowych podmiotów gospodarczych.