Na ulice Erywania wyszły tysiące ludzi, skierowały się pod parlament i w końcu go otoczyły. Szef rządu, który wiosną doszedł do władzy na rewolucyjnej fali, próbuje w ten sposób wymusić na deputowanych przyjęcie swojej rezygnacji, a tym samym rozpisanie przedterminowych wyborów.
Głosowanie, które w zamyśle Paszinjana miałoby się odbyć do końca roku, powinno być ostatnim akordem „armeńskiej rewolucji”.
– Ci, którzy twierdzą, że wybory nie mogą się odbyć teraz, lecz w maju, chcą, by polityczny kryzys trwał jeszcze przez osiem miesięcy – wołał do swoich zwolenników pod parlamentem. – Partio Republikańska – odejdź! – skandowali zebrani.
Partia Republikańska obalonego w kwietniu premiera Serża Sarkisjana – mimo utraty przywódcy – nadal posiada przytłaczającą większość w parlamencie. Korzystając z tego, blokuje posunięcia nowego szefa rządu, któremu udało się opanować już większość aparatu władzy wykonawczej.
– Żaden krzaczek, żaden samochód, żaden listek na drzewie czy deputowany w parlamencie nie może zostać uszkodzony! – krzyczał Paszinjan na wiecu. Ale kilkuset jego zwolenników przedostało się przez ogrodzenie i zatrzymała ich parlamentarna służba bezpieczeństwa.