Zmierzch ery Angeli Merkel nie oznacza jej rychłego odejścia

Panią kanclerz dosięga kryzys za kryzysem, które pokonuje z wielką rozwagą. Nikt nie wie, jak długo to potrwa.

Aktualizacja: 02.10.2018 17:35 Publikacja: 01.10.2018 18:37

Angela Merkel

Angela Merkel

Foto: AFP

– Co się stanie, jeżeli Merkel odejdzie? – pyta całkiem poważnie na tytułowej stronie tygodnik „Der Spiegel". Obszerny artykuł jest w większości analizą rozlicznych scenariuszy dalszego rozwoju sytuacji po rebelii frakcji CDU/CSU w Bundestagu, która nieoczekiwanie wybrała w ubiegłym tygodniu nowego przewodniczącego. Wyraźną większością głosów odwołano Volkera Kaudera, który kierował nią od początku rządów Merkel. Zastąpił go niezbyt znany deputowany CDU Ralph Brinkhaus.

– Było to wotum nieufności wobec Merkel – mówi cytowany przez niemieckie media znany politolog Oskar Niedermeyer. Jego zdaniem posłowie nie chcieli odgrywać dłużej roli bezkrytycznej maszynki do głosowania i dali temu wyraz. – Błędem Merkel było, że nie rozpoznała nastrojów w swoim obozie lub też je zignorowała – komentował tygodnik „Focus".

Można odnieść wrażenie, że nic takiego się nie stało, skoro nowy szef frakcji zapewnił natychmiast o swej lojalności wobec przewodniczącej partii. Rzecz jednak w tym, że taki bunt wydarzył się po raz pierwszy. W dodatku cała sprawa rozegrała się tuż po dwu ostrych kryzysach wewnątrz koalicji rządowej, które omal nie doprowadziły do upadku gabinetu Merkel.

W takiej sytuacji buntu we frakcji CDU/CSU nie sposób bagatelizować. Pojawiły się natychmiast komentarze, że pani kanclerz nie ma innego wyjścia, jak przedstawić w Bundestagu wniosek o wotum zaufania. Gdyby go nie uzyskała, Bundestag musiałby wybrać nowego kanclerza, unikając nowych wyborów.

Merkel rozbroiła jednak sytuację, tłumacząc, że tak to w demokracji bywa i z porażkami trzeba się liczyć. Pojawiły się też głosy, że paradoksalne bunt frakcji może być dla Merkel zbawienny.

Według tej narracji był swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa, przez który ulotniło się nagromadzone w ostatnim czasie ciśnienie. Angela Merkel nie ma więc się czego obawiać w grudniu na zjeździe CDU. Jednym z punktów jest wybór przewodniczącego partii. Kandydatura Angeli Merkel nie budziła do tej pory niczyich wątpliwości.

Po ostatnich wydarzeniach komentarze nie są już jednoznaczne. 14 września odbędą się wybory do landtagu w Bawarii, gdzie CSU straci najpewniej absolutną większość. To zaowocować może kłopotami na szczeblu koalicji rządowej w Berlinie. Pod koniec miesiąca odbędą się wybory w Hesji i wygląda na to, że CDU straci tam sporo głosów w porównaniu z poprzednią elekcją. To wszystko działa na niekorzyść pani kanclerz i na tym opierają się spekulacje, że jednak nie dotrwa do końca kadencji.

Tymczasem CDU zamierza się trzymać ustalonego scenariusza. Zgodnie z nim Angela Merkel rok wcześniej przekazuje kierownictwo partii swej protegowanej Annegret Kramp-Karenbauer, będącej obecnie sekretarzem generalnym CDU. Po wygranych przez jej partię wyborach w 2021 roku miałaby zostać następcą Merkel na stanowisku kanclerza.

Ale w kolejce do schedy po Merkel ustawili się już inni. Ze swoich ambicji nie czyni tajemnicy 38-letni Jens Spahn, minister zdrowia. Ma niemałe wpływy w CDU, a także w CSU. W sumie jednak znacznie mniejsze niż najpoważniejszy konkurent do urzędu kanclerskiego. Jest nim Armin Laschet, premier Nadrenii Północnej-Westfalii, najbardziej zaludnionego landu RFN. Mieszka w nim niemal jedna czwarta obywateli Niemiec.

– W Berlinie panuje atmosfera przypominająca ostatnie lata epoki Helmuta Kohla, lata, a nie miesiące – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą" wysoki urzędnik z kręgu niemieckiego MSZ, przekonując, że spekulacje mediów nie są bezpodstawne, lecz do końca Merkel jeszcze bardzo daleko.

Jest nadal drugim, po prezydencie RFN, najbardziej popularnym politykiem. 47 proc. respondentów Kantar Public ocenia, że będzie nadal odgrywać ważną rolę w kraju.

Sama zainteresowana o odejściu nie myśli. Na piątkowym spotkaniu z członkami partii w Berlinie powitano ją długimi brawami. Jednak konserwatyści w CDU nigdy nie zapomnieli jej, że przesunęła partię mocno w stronę liberalnego centrum. Doprowadziła nawet do legalizacji małżeństw homoseksualnych. Pod jej kierunkiem CDU utrzymuje się wprawdzie od 13 lat u władzy, ale w każdych kolejnych wyborach traci głosy. W ubiegłym roku było ich najmniej w historii.

– Erozja władzy Merkel jest znakiem czasów. W wielu zachodnich krajach tęsknota za zmianą staje się coraz bardziej intensywna – ocenia „Der Spiegel".

– Co się stanie, jeżeli Merkel odejdzie? – pyta całkiem poważnie na tytułowej stronie tygodnik „Der Spiegel". Obszerny artykuł jest w większości analizą rozlicznych scenariuszy dalszego rozwoju sytuacji po rebelii frakcji CDU/CSU w Bundestagu, która nieoczekiwanie wybrała w ubiegłym tygodniu nowego przewodniczącego. Wyraźną większością głosów odwołano Volkera Kaudera, który kierował nią od początku rządów Merkel. Zastąpił go niezbyt znany deputowany CDU Ralph Brinkhaus.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779