W sobotę minęły trzy lata, odkąd Robert Lewandowski znalazł się na czołówkach gazet z całego świata. Pięć bramek wbitych Wolfsburgowi w dziewięć minut, i to chwilę po wejściu na boisko, przy stanie 1:0 dla rywali było wydarzeniem, które zasłużyło na rozgłos. I wpis w Księdze rekordów Guinnessa.
„Wciąż nie potrafię wyjaśnić, jak to zrobiłem" – napisał polski snajper na Twitterze przed spotkaniem z Schalke. A że zespół z Gelsenkirchen to jeden z jego ulubionych przeciwników, można było mieć pewność, że w weekend Lewandowski powiększy swój dorobek.
W drugiej połowie ustalił wynik na 2:0, wykorzystując rzut karny. I przy okazji ustanowił kolejny rekord. Został pierwszym piłkarzem w historii Bundesligi, który trafiał w sześciu meczach z rzędu przeciw Schalke. To wszystko w wieczór rozpoczynający w Monachium Oktoberfest, czyli największy festyn piwny.
Kibice mają co świętować. Bayern wygrał wszystkie siedem spotkań pod wodzą Niko Kovaca, zdobył 19 goli, stracił tylko dwa. – Czy pozwolę swoim zawodnikom na wypad w miasto? Są profesjonalistami i wiedzą, że mogą zostać rozpoznani i zrobi się o nich głośno. Będzie okazja wybrać się na Oktoberfest wspólnie – zapowiada Kovac.
To już tradycja, że gracze Bayernu wraz ze swoimi partnerkami pojawiają się na festynie. Na razie klubowa telewizja zorganizowała nietypowy pojedynek. Udział w nim wzięli dobrzy koledzy: Lewandowski i Niklas Suele. Rywalizowali w trzech konkurencjach: trzymanie jedną ręką litrowego kufla wypełnionego piwem (na czas), łapanie podrzuconych podkładek pod kufel i rzucanie na stojący kufel kapeluszem. Zwycięzcą tej zabawy został Polak, ustępując Niemcowi tylko w drugiej konkurencji.