– Będzie to przygotowanie rosyjskiej armii do odparcia silnej agresji. W związku z tym ćwiczona będzie mobilizacja. Chcemy pokazać moc naszej zmodernizowanej armii i floty – tłumaczył „Rzeczpospolitej" redaktor naczelny „Nacjonalnej obrony" Igor Korotczenko, dlaczego w manewrach bierze udział tak wielu żołnierzy.
Ministerstwo Obrony wysłało na Syberię i wody wokół niej m.in. wszystkie rosyjskie wojska desantowe oraz znaczną część bombowców strategicznych i siły dwóch flot wojennych: Północnej (z bazą w Murmańsku) i Pacyfiku (z bazą we Władywostoku). – Manewry Wostok-2018 demonstrują rosyjskie przywiązanie do ćwiczeń o wielkiej skali. Zgadza się to z tym, co obserwujemy od pewnego czasu: bardziej asertywną Rosję, znacząco zwiększającą swój budżet wojskowy i obecność militarną – powiedział rzecznik NATO Dylan White.
Jadą Chińczycy
Rosyjscy eksperci podkreślają, że manewry zostały zorganizowane z dala od Europy, na Syberii, by „nie wysyłać niewłaściwego sygnału NATO". – Nie ma obecnie konieczności organizowania manewrów o takiej skali na zachodzie – powiedział jeden z nich „Rzeczpospolitej".
W ogromnych manewrach biorą udział dwa największe z pięciu rosyjskich okręgów wojskowych: Centralny i Wschodni. – Na wypadek konfliktu Wschodni Okręg Wojskowy jest przygotowywany do wojny z Chinami – powiedział „Rzeczpospolitej" moskiewski ekspert wojskowy Aleksander Chramczichin.