"Rzeczpospolita": W rozmowie z TVP wspomniał pan, że informacji o nowych kolegach z kadry szukał pan w internecie. Aż tak zaskoczył pana selekcjoner?
Łukasz Fabiański: To raczej ja uświadomiłem sobie, że nie mając kontaktu z polską ekstraklasą i telewizją, nie znam wszystkich twarzy. Zaskoczenie polegało na tym, że na liście powołanych zobaczyłem chłopaków z mniejszych, z całym szacunkiem, klubów. Takich jak Wisła Płock czy Jagiellonia Białystok. To jest fajne, bo się przyzwyczailiśmy, że aby zdolny zawodnik mógł otrzymać szansę gry w kadrze, musiał przejść drogę ze swojego małego klubu do Legii, Wisły czy Lecha i dopiero wtedy selekcjoner zwracał na niego uwagę. Jak widać, nie musi tak być.
No, jeszcze muszą potwierdzić, że zasłużyli na powołania.
Każdy musi. Ale te powołania to dowód, że w polskiej lidze jest grupa młodych, na których warto stawiać. Ja mogę nie być na bieżąco z rozgrywkami w Polsce, ale trener Brzęczek jest i wie co robi.
Adam Nawałka też wiedział?