Robert Biedroń wchodzi do krajowej polityki

Prezydent Słupska, odwołując się do braku politycznego „trzeciego wyjścia", wybiera trafny argument dla rozczarowanych PO i PiS. Ale czy to wystarczy?

Aktualizacja: 04.09.2018 07:25 Publikacja: 03.09.2018 18:44

Robert Biedroń

Robert Biedroń

Foto: Facebook

Stopniując napięcie i ogłaszając kolejne komunikaty, Robert Biedroń wchodzi do krajowej polityki. Można to także nazwać powrotem, ale poprzednio był „tylko" posłem, teraz chce zaistnieć jako wódz.

O tym, że po lewej stronie zielonego stolika leży cała pula do wygrania, wie każdy, kto interesuje się polityką. Co więcej, jak się dobrze obstawi, można także wygrać kawałek centrum. To budzi obawy tych, którzy już zainwestowali w grę sporo pieniędzy i wysiłku. Oni nie chcą zrobić miejsca przy stole.

W filmiku zapowiadającym nowe polityczne „entre" obecny prezydent Słupska ma do powiedzenia mniej więcej tyle: tworzy nowy ruch, bo sam, tak jak wielu wyborców, nie ma na kogo głosować, będzie jeździł po Polsce, żeby się „wsłuchiwać", i nie podoba mu się to, co się obecnie dzieje w Polsce.

To nie są zbyt oryginalne treści. Ale Biedroń ma w kieszeni dwie karty atutowe: pozytywny dorobek samorządowy jako prezydent Słupska i kartotekę nie obciążoną udziałem w którymś z dotychczasowych rządów. To całkiem sporo.

Ale czy wystarczająco? Pierwszym poważnym testem dla nowej inicjatywy będzie wynik w wyborach samorządowych wiceprezydent Słupska Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej. Jeśli przegrałaby wybory – nowy ruch Biedronia już na starcie wytraciłby impet. Ale na to się nie zanosi mimo prób obciążenia jego zastępczyni odpowiedzialnością za przypadek pedofilii urzędnika pracującego w jednej z podległych miastu instytucji. Czy jakakolwiek wina, czy też zaniechanie będzie jej udowodnione? Tego nie wiadomo, ale pewne jest, że kampania pani wiceprezydent Słupska upłynie w znacznej części na odpowiadaniu na pytania dotyczące mediów i prokuratury.

Biedroniowi trudno będzie znaleźć sojuszników w PiS – z definicji, w PO – bo chce przyciąć jej centrowe skrzydło, a na lewicy – bo jest groźną konkurencją. Czy możliwy jest jednak inny wariant? Wygląda na to, że tak – jeśli rządząca prawicowa koalicja wprowadzi takie zmiany w prawie wyborczym, które zmuszą lewicę do zbudowania nowej koalicji. Co prawda SLD ma jak najgorsze wspomnienia z poprzednich wyborów, kiedy z powodu wyższego progu dla koalicji nie weszło do Sejmu, ale może nie być innego wyjścia. Zmiana liczebności okręgów i zmniejszenie liczby mandatów wymusi budowanie dużych bloków, co – paradoksalnie – będzie szansą dla ruchu Biedronia.

Rozumie to także zachowujące do tej pory programową odrębność ugrupowanie Razem. Deklaracje Adriana Zandberga w sprawie planów Biedronia są nie tylko pokojowe, ale nawet dość sprecyzowane. – Mam dla Roberta Biedronia bardzo konkretną propozycję – mówił podczas poniedziałkowej konferencji. – Jeżeli mamy wspólne pomysły, porozmawiajmy o tym, czy jest możliwy partnerski, koalicyjny start w wyborach europejskich – oświadczył polityk z Razem, dokonując znanego z brydża impasu.

Na razie jednak nie wiadomo, co chce budować Biedroń. Wątpliwe, by wyborcy dali mu premię za samo nazwisko, tak jak w przeszłości Pawłowi Kukizowi czy Januszowi Palikotowi. ©?

Polityka
Obrona powietrzna Polski. Co z systemami Pilica, Narew, Wisła? Deklaracja Tuska
Polityka
Bloomberg: Duda spotka się z Trumpem. Tusk mówi o "prorosyjskości" Trumpa
Polityka
Wiadomo już, ile było „ofiar” Pegasusa. Adam Bodnar ujawnił statystyki
Polityka
Podstawa programowa w szkołach. Barbara Nowacka zapowiada odchudzenie o 20 proc.
Polityka
Poseł KO: Komuniści mogliby sie uczyć od PiS jak zwalczać opozycję