Robert Lewandowski: Serce w Monachium

Bundesliga zaczyna rozgrywki. Bayern broni tytułu mistrza Niemiec.

Aktualizacja: 23.08.2018 18:14 Publikacja: 23.08.2018 17:57

Robert Lewandowski i Bayern znów grają do jednej bramki

Robert Lewandowski i Bayern znów grają do jednej bramki

Foto: AFP

Po fatalnym mundialu i transferowym fiasku polski napastnik jest głodny sukcesów. Cztery gole w dwóch meczach pucharowych są zapowiedzią, że znów będzie walczył o koronę króla strzelców.

Karl-Heinz Rummenigge lubi powtarzać, że ilekroć pojawia się jakiś artykuł o odejściu Lewandowskiego, wyciąga z szafy jego kontrakt, patrzy, do kiedy obowiązuje (2021 rok), i spokojnie pracuje dalej. Szefowie Bayernu dotrzymali obietnicy złożonej kibicom i Polaka nie sprzedali. Uli Hoeness przekonuje, że mogliby wziąć za niego nawet 150 mln euro, ale byłoby to nierozsądne, bo w tej chwili nie mają nikogo innego, kto strzeliłby 30 bramek w sezonie. Twierdzi też, że za słabszą dyspozycję Lewandowskiego w końcówce zeszłego sezonu i na mistrzostwach świata odpowiada jego agent Pini Zahavi, naciskający na transfer.

Zahavi nie pomógł

– Nie myślę już o wyjeździe za granicę, nie chcę ponownie wchodzić w spór z klubem – zapewnił Lewandowski w ostatnim wywiadzie dla „Sport Bild”, zamykając ostatecznie temat przeprowadzki.

Rozmowa ukazała się pod znaczącym tytułem „Moje serce z powrotem bije dla Bayernu”. Kapitan reprezentacji Polski przerwał milczenie. Nie ukrywa, że chciał opuścić Monachium, bo miał żal do działaczy za to, że nie wzięli go w obronę, gdy został uznany za głównego winowajcę porażki z Realem w półfinale Ligi Mistrzów.

„Poczułem się bardzo osamotniony. W dwóch, trzech ważnych meczach nie zdobyłem gola i nagle wszyscy dostali zielone światło, żeby mnie atakować. Nie widziałem wtedy nikogo, kto by za mną stanął” – opowiada Lewandowski. Niedawno przedłużył umowę z Zahavim do 2020 r., co jest sygnałem, że nie porzucił do końca myśli o transferze. Ale na razie skupia się na odzyskaniu zaufania kierownictwa i kibiców.

Na Lewandowskiego liczy przede wszystkim nowy trener Niko Kovac. Hoeness zdementował, że pierwszym wyborem Bayernu był Thomas Tuchel, który przyjął ofertę z Paris Saint-Germain. Pod uwagę nie był podobno w ogóle brany Julian Nagelsmann, 31-letni szkoleniowiec Hoffenheim – drużyny, z którą mistrzowie Niemiec zmierzą się już w piątek na inaugurację rozgrywek.

Giełda się nie liczy

Nowa twarz na trenerskiej ławce to największa zmiana w Bayernie. Latem do Monachium przyszedł tylko Leon Goretzka, ale za młodego pomocnika Schalke Bawarczycy nie zapłacili ani eurocenta. W najbliższych latach chcą promować zawodników z akademii, od czasu do czasu kupując jakąś gwiazdę.

– Dla świata futbolu to dobrze, że jest klub, który nie musi patrzeć na giełdę, ani nie jest prowadzony przez oligarchę. Naszych pieniędzy nie wygraliśmy na loterii ani nie odziedziczyliśmy, tylko ciężko je wypracowaliśmy. Przykład Realu pokazuje, że można wygrać Ligę Mistrzów, nie będąc szczególnie rozrzutnym – uważa Hoeness.

O triumf w Champions League ciężko, gdy konkurencja na krajowym podwórku jest ostatnio tak mało wymagająca. Od sześciu lat nikt nie znalazł sposobu na Bayern, a jego przewaga nad grupą pościgową wynosi zwykle 15–20 pkt (w ubiegłym sezonie drugie w tabeli Schalke wyprzedził aż o 21 pkt). Brak silnych przeciwników odbija się na postawie w europejskich pucharach.

Borussia się zbroi

Nie zanosi się, by w tym roku miało się coś zmienić. Schalke oprócz Goretzki straciło innych reprezentantów Niemiec: Maxa Meyera (Crystal Palace) i Benedikta Hoewedesa (Lokomotiw Moskwa) oraz utalentowanego obrońcę młodzieżówki Thilo Kehrera, za którego PSG zapłaciło aż 35 mln. Z Lipska do Liverpoolu przeniósł się Naby Keita (60 mln), a Leverkusen na Londyn (Arsenal) zamienił Bernd Leno (25 mln).

Najgłębiej do kieszeni sięgnęła Borussia, przeznaczając ponad 70 mln na czterech zawodników: francuskiego stopera Abdou Diallo, niemieckiego skrzydłowego Mariusa Wolfa oraz pomocników reprezentacji Danii i Belgii Thomasa Delaneya i Axela Witsela. W Dortmundzie wciąż żyją wspomnieniem finału Ligi Mistrzów na Wembley (2013). Później zespół nawet nie zbliżył się do tego wyniku (najwyżej ćwierćfinał), a w Bundeslidze zaczął ustępować nie tylko Bayernowi. By wrócił na właściwe tory, zatrudniono Luciena Favre’a. To świetna wiadomość dla Łukasza Piszczka, który ze Szwajcarem pracował w Hercie Berlin. To właśnie Favre dostrzegł jego defensywne atuty i przestawił go z ataku do obrony.

Oficjalna strona Bundesligi podaje pięć powodów, dla których to Bayern w przyszłym roku odbierze siódmą z rzędu mistrzowską paterę. Powód nr 1: James Rodriguez, który już w ubiegłym sezonie do 11 asyst dołożył siedem bramek, a zdaniem byłego trenera Juppa Heynckesa może być tylko lepszy. Powód nr 2: bardziej doświadczony, mocniejszy skład, mimo odejścia Arturo Vidala do Barcelony. Powód nr 3: trener Kovac, który ma we krwi DNA Bayernu (grał w nim jako piłkarz), a według Javiego Martineza łączy w sobie cechy Heynckesa, Pepa Guardioli i Marcelo Bielsy. Powód nr 4: nienasycony Lewandowski. Wreszcie powód nr 5: zdrowy Manuel Neuer, który prawie cały ostatni rok stracił przez poważną kontuzję.

Bayern wydaje się skazany na sukces, ale nie oznacza to wcale, że kibiców czeka nudny rok pod dyktando mistrzów.

Transmisje meczów Bundesligi w kanałach Eleven Sports i Canal+

Po fatalnym mundialu i transferowym fiasku polski napastnik jest głodny sukcesów. Cztery gole w dwóch meczach pucharowych są zapowiedzią, że znów będzie walczył o koronę króla strzelców.

Karl-Heinz Rummenigge lubi powtarzać, że ilekroć pojawia się jakiś artykuł o odejściu Lewandowskiego, wyciąga z szafy jego kontrakt, patrzy, do kiedy obowiązuje (2021 rok), i spokojnie pracuje dalej. Szefowie Bayernu dotrzymali obietnicy złożonej kibicom i Polaka nie sprzedali. Uli Hoeness przekonuje, że mogliby wziąć za niego nawet 150 mln euro, ale byłoby to nierozsądne, bo w tej chwili nie mają nikogo innego, kto strzeliłby 30 bramek w sezonie. Twierdzi też, że za słabszą dyspozycję Lewandowskiego w końcówce zeszłego sezonu i na mistrzostwach świata odpowiada jego agent Pini Zahavi, naciskający na transfer.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity