Mimo że Recep Tayyip Erdogan spodziewany jest w Berlinie dopiero pod koniec września, od tygodni trwają już w niemieckiej stolicy dyskusje, czy jest w ogóle osobą mile widzianą, czy też należałoby go potraktować jak persona non grata. W niemieckich poważnych mediach określenie autokrata czy dyktator jest powszechne, należy do najłagodniejszych.
Z kolei prezydent Turcji nie ma najmniejszych zahamowań, porównując niektóre działania niemieckich władz do metod stosowanych w czasach nazistowskich. Wie doskonale, że nie wymyślono jeszcze większej obelgi dla współczesnych Niemców niż takie porównanie. Powodem do takiej reakcji było nieudzielenie przed rokiem przez dwie niemieckie gminy zgody jednemu z tureckich ministrów na publiczne spotkanie przed referendum konstytucyjnym w Turcji ze społecznością turecką. W Niemczech mieszka ok. 3,5 mln Turków, z których 1,4 mln ma paszporty rodzinnego kraju.
To był punkt kulminacyjny narastającej wrogości pomiędzy Ankarą a Berlinem. Jedną z przyczyn było uwięzienie w Turcji niemieckiego dziennikarza „Die Welt" Deniza Yücela oraz innych obywateli RFN w następstwie fali czystek po nieudanym zamachu stanu w lipcu 2016 r. Yücel odzyskał po roku wolność, ale kilku Niemców jest nadal więzionych. Zdaniem Berlina, niesłusznie.
Oliwy do ognia dolało niedawne potraktowanie w Niemczech Mesuta Özila, niemieckiego piłkarza o tureckich korzeniach, który przed mundialem zrobił sobie zdjęcie z prezydentem Erdoganem w Londynie. Wywołało to oburzenie i oskarżenia niemal o zdradę stanu, bo przecież Erdogan to dyktator i oprawca. Özil demonstracyjnie zrezygnował następnie z gry w niemieckiej reprezentacji, nie szczędząc gorzkich słów o podwójnych standardach panujących w Niemczech. Jest w Turcji bohaterem, został patronem wielu ulic. Bohaterem jest także dla sporej części niemieckich Turków, z których dwie trzecie oddało głosy na Erdogana w niedawnych wyborach prezydenckich zapewniających mu praktycznie nieograniczoną władzę.
To zaledwie dwa przykłady ostrych konfliktów niemiecko-tureckich, których tłem jest najczęściej brak aprobaty Erdogana dla integracyjnych programów niemieckich rządów, które nazywa przymusową asymilacją. Jest i problem nielegalnej imigracji poprzez Turcję do Europy, jak i niechęć rządu Merkel do przyjęcie Turcji do UE.