W niedzielę obradował na ten temat izraelski rząd. Premier Beniamin Netanjahu odłożył nawet planowaną na ten tydzień wizytę w Ameryce Łacińskiej. Na stole są liczne propozycje wysłannika ONZ Nikolaja Mladenova oraz Egiptu sprowadzające się do zawieszenia broni w niekończącym się konflikcie o pas ziemi nad Morzem Śródziemnym zamieszkałym przez dwa miliony Palestyńczyków, a rządzonym przez Hamas, organizację uznawaną za terrorystyczną także przez USA i UE.
Do Gazy przybyło na konsultacje kilku jej przywódców mieszkających za granicą, w tym Salah al-Arouri, wiceszef Hamasu, rezydujący w Turcji. Tematem debat szefów Hamasu są także perspektywy pojednania z władzami Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu, zajmującymi znacznie mniej nieprzejednane stanowisko niż Hamas. Poróżnione od dawna zawarły porozumienie, choć obowiązuje wyłącznie na papierze.
Netanjahu ostrzega
Zasadniczo chodzi o to, jak zakończyć obecny etap konfrontacji Hamasu z Izraelem. – Zawieszeń broni było już do tej pory kilka i nic nie stoi na przeszkodzie, aby zawarto kolejne. Będzie jedynie powrotem do stanu sprzed ostatniego wybuchu wrogości. Żadnych dodatkowych koncesji ze strony Izraela spodziewać się należy – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Efraim Inbar, szef Jerusalem Center for Strategic Studies.
Jego zdaniem zmiana sytuacji w Syrii nie wyklucza zaangażowania się Izraela i w tej sytuacji byłoby rozsądnym krokiem uspokojenie sytuacji w Strefie Gazy.
Rzecz w tym, że w miarę sukcesów wojsk prezydenta Asada w Syrii w walce ze zbrojną opozycją w bezpośrednim sąsiedztwie granicy syryjsko-izraelskiej 0umacniają się tam bojownicy irańskich Strażników Rewolucji. Premier Netanjahu zapewnia, że Izrael nigdy nie zaakceptuje obecności Iranu u granic Izraela.