„Nie wierzcie im, bo są po trzydziestce" – powiedział, gdy zaczął karierę w The Rolling Stones w 1962 r.
Z Keithem Richardsem i kolegami stanowił rhythm'n'bluesową konkurencję dla The Beatles. Zarabiał tygodniowo 18 funtów. Teraz bierze minimum milion dolarów za koncert i ma majątek wart 360 mln, jak przystało na absolwenta London School of Economics, gdzie uczył się też David Rockefeller, John F. Kennedy i George Soros.
Gdy przyjechał do Warszawy w 1967 r., miał powiedzieć: „Chciałem, by tamtejsze dzieciaki nas usłyszały. Wiadomo, że finansowo na razie się to nie opłaca. Ale za parę lat będą tam sprzedawane nasze płyty". Ostatnio tłumaczył: „Granie przedłuża stan buntu dłużej, niżby wypadało. Trzeba uważać, by nie pomylić siebie z własnym wizerunkiem".
Ikonę popkultury z buntowniczo pokazanym jęzorem sportretował Andy Warhol, a jego taneczny styl opiewa Maroon 5 w „Moves Like Jagger". Skomponował z Richardsem nieśmiertelną muzykę, ale i antyhymn wielu pokoleń „(I Can't Get No) Satisfaction", rebeliancki „Street Fighting Man" zainspirowany rozruchami 1968 r. czy „Sympathy For The Devil", inspirowane „Mistrzem i Małgorzatą" Bułhakowa. Wprowadził do brytyjskiej muzyki folk i country. Śpiewał funky i disco, także falsetem.
Czytaj także: Aktorzy, pisarze, piosenkarze. Czemu artyści mieszają się do polityki?