Po pierwszych minutach szlagierowego starcia tego etapu mistrzostw świata wydawało się, że "Canarinhos" zgniotą Belgów - optycznie zdecydowanie przeważali, prowadzili grę i oddawali sporo strzałów. Zespół trenera Roberto Martineza przetrwał ten atak, choć raz bramkarzowi Thibautowi Courtoisowi pomógł w słupek, a w 13. minucie niespodziewanie objął prowadzenie. Po rzucie rożnym, wykonywanym przez Nacera Chadliego, Vincent Kompany minął się z piłką, ale tę do własnej bramki skierował Fernandinho.
To wywołało kolejną falę ataków Brazylii. Już dwie minuty po golu Courtois dwukrotnie musiał wykazywać się swoimi umiejętnościami, broniąc m.in. strzał swojego klubowego kolegi - Williana. Wyrównanie wydawało się kwestią czasu, jednak w 32. minucie Belgowie przeprowadzili zabójczą kontrę - po rzucie rożnym rywali piłka trafiła do Romelo Lukaku, ten pociągnął z nią kilkanaście metrów, nic nie robiąc sobie z ataków faulującego go obrońcy i podał na prawo, do Kevina De Bruyne. Ten uderzył po długim słupku i nie dał szans Alissonowi.
Belgowie większość czasu spędzali więc w defensywie, ale bronili się bardzo umiejętnie. A gdy już zawodziła obrona, zawsze kibice mogli liczyć na świetnie spisującego się między słupkami Courtoisa. Belgijski bramkarz kapitalną paradą zatrzymał m.in. w 37. minucie techniczne uderzenie z dystansu Coutinho, niezłej okazji nie wykorzystał z kolei Gabriel Jesus, główkując obok bramki po tym, gdy piłka przeleciała nad wyskakującym Kompanym. Także i Belgowie mieli jeszcze swoją szansę na podwyższenie, gdy sprytnie piłkę trącił po centrze z kornera Nacer Chadli.
Po przerwie Brazylijczycy ruszyli do jeszcze bardziej huraganowych ataków. Schowani za podwójną gardą Belgowie świetnie te ataki jednak rozbijali. W dwóch przypadkach, przy upadkach Neymara i Gabriela Jesusa, "Canarinhos" reklamowali rzut karny. Za pierwszym razem sędzia Milarod Mazic nawet nie spojrzał na VAR, za drugim, po konsultacji z sędziami oglądającymi mecz w centrum w Moskwie, również nie podyktował "jedenastki", prawdopodobnie uznając, że w momencie faulu Vincenta Kompany'ego piłka była już poza boiskiem.
Podkręcających cały czas tempo Brazylijczyków Belgowie skontrowali dopiero po kwadransie od wyjścia z szatni. Z lewej strony uderzał Eden Hazard - piłka po jego strzale minimalnie minęła słupek bramki Alissona. 27-letni Belg mógł w tej sytuacji wystawiać piłkę do nabiegającego na długi słupek Lukaku. W odpowiedzi groźnie pod drugą bramką zaatakował wprowadzony kilka minut wcześniej Douglas Costa. I jego strzał zatrzymał jednak Courtois, podobnie jak następne próby z dystansu - Neymara i ponownie Costy.