Człowiek - bicz boży na olbrzymy

Za każdym razem, gdy na którymś z kontynentów pojawiał się "Sapiens", średnia wielkość zwierząt malała.

Aktualizacja: 25.06.2018 17:07 Publikacja: 25.06.2018 15:22

Magaterium, praprzodek dzisiejszych leniwców

Magaterium, praprzodek dzisiejszych leniwców

Foto: Wikimedia Commons, Creative Commons Attribution 3.0 Unported license, Marcus Burkhardt

To działo się około 14 000 lat temu. Na kontynencie amerykańskim występowała unikalna fauna. Na Alasce i w rejonie Jukonu spokojnie żerowały mamuty, których wzrost sięgał pięciu metrów a waga dziesięciu ton. Nieco bardziej rozciągały się tereny opanowane przez imponujące nosorożce włochate - wysokość w kłębie dwa metry, waga trzy tony. Jeszcze bardziej na południe, aż do strefy tropikalnej, polowały straszliwe tygrysy szablozębne, smilodony - 450 kilogramów, trzy i pół metra długości, które jednak w niczym nie zagrażały gatunkowi ogromnych, czterotonowych leniwców (sześć metrów długości).

I oto nagle, zaledwie w ciągu kilku stuleci, populacja tych olbrzymów zmalała na tyle, że na przestrzeni trzech tysiącleci zniknęły, pozostały po nich tylko skamieniałe kości.
Gatunki te zostały"wykorzenione". Powód? Spór o to toczy się od wielu lat. Jedni badacze upatrują przyczyny w upadku ogromnego meteorytu, który spowodował zagładę,  podobnie jak w przypadku dinozaurów przed 66 milionami lat. Inni widza przyczynę w gwałtownej zmianie klimatu. jeszcze inni składają to na karb działalności człowieka, jego polowań bez żadnych skrupułów.

Wątpliwa zasługa

W artykule opublikowanym na łamach prestiżowego pisma"Science", amerykańscy badacze popierają tę ostatnią hipotezę. Przy czym nie oskarżają jedynie tych ludzi, którzy przybyli na kontynent amerykański z Azji przez lądowy przesmyk Beringię (obecnie Cieśnina Beringa). Przypisują człowiekowi o wiele więcej, bo wątpliwą zasługę spowodowania zmniejszenia rozmiaru ssaków w czasie trwania czwartorzędu. Jest to najmłodszy okres ery kenozoicznej, który zaczął się 2,58 mln lat temu i trwa do dziś.

Czytaj także: Naukowcy wskrzeszą mamuta

Innymi słowy, ludzie są winni  zniknięcia największych ssaków na pięciu kontynentach, z wyjątkiem Antarktydy. Zdaniem amerykańskich uczonych, to wyniszczanie zaczęło się około 125 000 lat temu.
Na taki stan rzeczy wskazywały już wcześniejsze badania. Na przykład, w 2007 roku Brytyjka Caitlin Buck z Uniwersytetu w Sheffield i Francuz Edouard Bard z College de France wykorzystali najnowsze techniki datowania wykorzystujące pierwiastki radioaktywne i ściślejsze metody analizy statystycznej  aby ustalić precyzyjna chronologie wydarzeń, jakie miały miejsce w Ameryce Północnej. Udało im się ustalić, że mamuty wyginęły około 13 300 lat temu, dzikie amerykańskie konie spotkało to 14 200 lat temu. Nie mógł tego spowodować ostatni okres epoki lodowej (Dryas), który rozpoczął się 12 800 lat temu, a więc później.  Dlatego najbardziej prawdopodobnym powodem wydaje się  przybycie człowieka na Alaskę, kilkaset czy wręcz kilkadziesiąt lat przed zniknięciem koni. Caitlin Buck i Edouard Bard uważają,że trudno w tym upatrywać w tym prostej koincydencji czasowej.

Jednak prawdziwy kij w mrowisko wsadzili - w postaci wspomnianego artykułu w "Science - Michael Cheney i Daniel Fisher z University of Michigan. Poddali analizie wspaniała kolekcje ciosów (kłów) mamutów syberyjskich, zgromadzona w uniwersyteckich zbiorach. Podobnie jak słoje drzew, również ciosy są swego rodzaju kronika życia zwierzęcia, zwłaszcza momentu, gdy przestaje być karmione mlekiem przez matkę. To bardzo precyzyjna informacja. Gdy zwierzęta odczuwają stres z powodu zmiany klimatu, a ich baza żywieniowa kurczy się z tego powodu, matki zachowują swoje małe dłużej przy sobie. I na odwrót, zwierzęta naciskane przez myśliwych przyspieszają rozłąkę z małymi, aby moc prędzej znowu zachodzić w ciążę i tym samym przyspieszać reprodukcje. Zachowanie takie zaobserwowano u wielu gatunków dużych współczesnych ssaków.

Michael Cheney i Daniel Fisher ustalili, że w okresie od 40 000 do 10 000 lat temu, moment zaprzestania karmienia mlekiem przez matki skrócił się z 8 do 5 lat. Inaczej mówiąc,  w ciągu wielu tysiącleci regularnych polowa, mała grupa ludzi oprowadziła do zagłady stepowych kolosów.

Na drugiej, południowej półkuli, naukowcy dokonali w zasadzie takiej samej obserwacji. Susan Rice wraz z zespołem z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego w Canberze analizowała odwierty sadów pobranych na północnym-wschodzie kontynentu. Próbki te obejmują ostatnie 130 000 lat. Występuje w nich bogactwo "Sporomiella" - małych grzybków prosperujących w odchodach wielkich roślinożerców. W pewnym momencie nastąpił gwałtowny spadek ilości tych mikroorganizmów, aż do ich całkowitego zaniku 41 000 lat temu.

Towarzyszył temu równoczesny wzrost poziomu węgla w pobranych próbkach. Węgiel ten pochodził z mnożących się pożarów. Tymczasem nie da się wyjaśnić tego wzrostu liczby pożarów jakąkolwiek naturalną zmianą klimatu. Natomiast szeroko udokumentowane jest uciekanie się do podpaleń podczas polowań.  Współczesny człowiek, Homo sapiens, który przybył do Australii 50 000 - 45 000 lat temu, zdołał wytrzebić w ciągu kilku tysiącleci pięćdziesiąt gatunków torbaczy i ogromnych stekowców.

Marne rokowania

Felisa Smith i Kathlen Lyons z University of New Mexico w Albuquerque w amerykańskim stanie New Mexic zestawiły bazę danych o kopalnych szczątkach ssaków na  wszystkich kontynentach (na podstawie publikacji w naukowych periodykach). Niektóre z tych zwierząt żyły w ciągu ostatnich 125 000 lat, inne wcześniej. Badaczki wykazały, że w późnym czwartorzędzie, największa cenę za myśliwską aktywność człowieka zapłaciła megafauna. Artykuł o tym także zamieściło pismo "Science".

Zwłaszcza uderzająca jest korelacja miedzy ekspansja geograficzną naszego gatunku i naszego wygasłego kuzyna Homo sapiens neanderthalensis - a spadkiem średniej masy ciała zwierząt, na jakie polowali.

W Eurazji, ssaki żyjące w okresie 125 000 - 70 000 lat temu miały przeciętnie masę ciała niemal  dwukrotnie mniejsza niż w okresie wcześniejszym, zmalała ona z 98 do 51 kg. A był to właśnie okres w którym Homo sapiens wyruszył z Afryki na podbój globu.

Podobny stan rzeczy stwierdzono w Australii w ciągu ostatnich 50 000 lat, czyli w okresie, gdy na tym kontynencie żyją ludzie. W tym przypadku, średnia masa ciała zmalała z 35 do 4,6 kg.

Z kolei w Ameryce Północnej, średnia masa ciała ssaków zmalała katastrofalnie w ciągu kilku tysiącleci, z 98 do 7,6 kg. - Spadek był tym bardziej brutalny, im bardziej doskonaliły się techniki polowania - podkreśla Felisa Smith.

Na podstawie tego, co spowodowali ludzie w przeszłości, naukowcy prognozują  przyszłość, nie jest ona optymistyczna. Jest prawdopodobne, że  gatunki obecnie zagrożone, bez względu na rozmiary, wyginą w ciągu dwóch stuleci. W artykule opublikowanym w "Science",  Cheney i Fisher przewidują, że średnia masa ciała będzie spadała, w Ameryce Północnej osiągnie 4,8 kg, w Europie 9 kg. W skali całej Ziemi, największe zwierze lądowe będzie ważyło 900 kg i będzie to zwierzę udomowione: krowa.

To działo się około 14 000 lat temu. Na kontynencie amerykańskim występowała unikalna fauna. Na Alasce i w rejonie Jukonu spokojnie żerowały mamuty, których wzrost sięgał pięciu metrów a waga dziesięciu ton. Nieco bardziej rozciągały się tereny opanowane przez imponujące nosorożce włochate - wysokość w kłębie dwa metry, waga trzy tony. Jeszcze bardziej na południe, aż do strefy tropikalnej, polowały straszliwe tygrysy szablozębne, smilodony - 450 kilogramów, trzy i pół metra długości, które jednak w niczym nie zagrażały gatunkowi ogromnych, czterotonowych leniwców (sześć metrów długości).

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Nauka
Nie tylko niesporczaki mają moc
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”