Paweł Adamowicz: Będę gryzł trawę i walczył o Gdańsk

Mam nadzieję, że kampania nie będzie tylko plebiscytem znanych nazwisk – mówi Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.

Aktualizacja: 22.06.2018 10:29 Publikacja: 21.06.2018 18:36

Paweł Adamowicz

Paweł Adamowicz

Foto: Fotorzepa, Karol Kacperski

Rzeczpospolita: W sobotę Jarosław Wałęsa zostanie ogłoszony wspólnym kandydatem PO i Nowoczesnej na prezydenta Gdańska. Obawia się pan siły tego nazwiska?

Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska: Więcej możemy powiedzieć o ojcu Jarosława Wałęsy – o jego poglądach, dokonaniach niż o nim samym. Wszyscy jesteśmy w Gdańsku zdziwieni. Gdy broniliśmy Trybunału Konstytucyjnego, niezawisłości sądów, to nigdy Jarek się nie pojawił. Nie było go, gdy broniliśmy Muzeum II Wojny Światowej, kiedy demonstrowaliśmy przeciwko faszyzmowi. Nie angażuje się w sprawy miasta. Z tym nazwiskiem jest wielkim nieobecnym. Trudno dziś gdańszczanom powiedzieć, jakie ma poglądy, postawy, jakie pomysły na Gdańsk poza tym, że co jakiś czas zgłasza chęć bycia prezydentem.

Nie mówi pan tak, jakby się pan go obawiał.

Mówię to, co ludzie mówią i jak to komentują. Ponadto mamy kandydata Jarosława Kaczyńskiego, czyli syna Macieja Płażyńskiego Kacpra. To będzie starcie synów dwóch znanych postaci.

Starcie z panem?

Nikomu nic nie obiecywałem, jeśli chodzi o wycofanie się i z nikim o tym nie rozmawiałem. Wielokrotnie apelowałem o szeroką koalicję sił prodemokratycznych. Taka jednak nie powstała. Zdecydowałem się kandydować, będę wystawiał listę do Rady Miasta i kropka. Jestem kandydatem obywatelskim, niezależnym. Oczywiście silniej identyfikuje się z nurtem proeuropejskim. I w tych wszystkich najtrudniejszych wyzwaniach osobiście uczestniczyłem: obrona TK, sądów, muzeum, teraz bronię terenu Westerplatte przed PiS, który chce zabrać je Gdańskowi.

Czyli nie wycofuje się pan?

Oczywiście, że nie. Demokracja w mieście wymaga dyskusji o nim: o jego przeszłości, dokonaniach, wyzwaniach. Moje kandydowanie oprócz mojej osobistej decyzji podyktowanej zachętą wielu gdańskich środowisk zmusi też kandydatów do większego wysiłku. To nie będzie plebiscyt nazwisk znanych ojców, a mam nadzieję – poważna rozmowa o Gdańsku, Pomorzu i przyszłości – również.

Nie ma pan poczucia, że zdradził Platformę Obywatelską? Grzegorz Schetyna bardzo długo mówił, że pan nie wystartuje.

A co to jest Platforma Obywatelska? Czy PO jednoosobowo jest Grzegorz Schetyna, czy rada powiatu – organ demokratyczny – która w październiku 2017 r. poparła mnie jako kandydata? Ta uchwała nie została do dziś uchylona i obowiązuje. Czy mieszkańcy Gdańska mają prawo wyrażać swoje zdanie co do kandydatów, czy to jest przywilej jednej osoby, lidera partii. Gdy w Polsce bronimy fundamentalnych zasad demokracji, to jest też pytanie o demokrację wewnątrz partii. To jest pytanie, na które musimy sobie odpowiedzieć: czy można demokracji nie przestrzegać we własnych szeregach, wytykając to innym.

Władze PO miały jednak przekonanie, że pan swoje urzędowanie zakończy w 2018 roku.

Współtworzyłem Platformę. Przysporzyłem jej kolejnych zwycięstw, a więc Paweł Adamowicz to też Platforma. Na mnie – gdy teraz jestem bezpartyjny – będą głosowali zarówno członkowie PO, jak i wyborcy PO. Ich jest znacznie więcej niż samych członków.

Kto w takim razie będzie na pana liście do Rady Miasta?

Z komitetu Pawła Adamowicza kandydatami będą osoby z NGO, radni dzielnicowy i być może też radni miasta. To jest wielki dylemat polityczno-moralny, przed którym stoją. Tego nie należy wykluczyć. Będą to osoby, które są silnie zakorzenione w środowiskach dzielnicowych, są rozpoznawani w środowiskach lokalnych.

Sondaże pokazują jednak, że może pan nie wejść do II tury. Poprze pan wtedy Wałęsę?

Proszę zadać to pytanie jesienią. Jedno z lokalnych mediów zrobiło sondaż na poziomie 600 osób w Gdańsku. To jest żart. Poważnych sondaży na dużych próbach ostatnio w Gdańsku nie było. Sondaże mają znaczenie jako barometr nastrojów, ale wygrywa ten, kto umie swoich zwolenników zmobilizować. To się dzieje. Ja będę gryzł trawę i będę walczył, będę mobilizował elektorat po to, by Gdańsk nie zboczył z dobrego kursu rozwoju, na którym jest. To jedno z najlepiej rozwijających się miast nie tylko w Polsce, ale w i tej części Europy. To nasz wspólny sukces: gdańskiej PO i Pawła Adamowicza.

Skoro jest tak dobrze, to co jest wyzwaniem dla Gdańska na następną kadencję?

Wyzwaniem nie tylko dla Gdańska, ale i dla innych miast jest to, że dobrze już było. Mam na myśli to, jak spadną środki z UE na fundusze pomocowe i na to, że możliwe jest spowolnienie gospodarcze, a może kryzys. To będzie wielkie wyzwanie dla Gdańska, ale i innych miast: jak dostosować się do dekonuniktury. Prościej zarządza się miastami w okresie koniunktury. Dekoniunktura jest testem: dochody spadają, wydatki są stałe. Ale poza tym dla mnie dzisiaj istotnym wyzwaniem jest polityka społeczna. Miasta muszą być bardziej obywatelskie, bardziej solidarne, muszą się bardziej angażować w redystrybucję tego wzrostu gospodarczego, który teraz jest.

Tak jak darmowa komunikacja dla dzieci i młodzieży? Czy przy tej dekoniukturze prezydent nie będzie musiał wybrać: albo dalsza inwestycja w tabor, albo darmowa komunikacja dla dzieci?

To dobre pytanie. Ta darmowa komunikacja dla dzieci i młodzieży to właśnie przykład solidarnościowej polityki, lokalnej redystrybucji wzrostu gospodarczego. Ale to też jest budowanie atrakcyjności miasta wobec mieszkańców innych miast, którzy rozważają przenoszenie się do Gdańska. Gdańsk już ich przyciąga jak Kraków, Poznań czy Warszawa. Ale dobra oferta społeczna przyciągnie ich jeszcze bardziej. To się przełoży na wpływy z podatków. Gdańsk w trakcie 20 lat mojej prezydentury pozyskał ponad 130 tysięcy nowych podatników PIT. Jestem przekonany, że naszych osiągnięć społecznych będziemy bronić. Ale my też uczymy gdańszczan od najmłodszych lat korzystania z komunikacji zbiorowej, a to zaprocentuje na przyszłość.

Gdy pan o tym mówi, to słyszę PiS. Redystrybucja, nowa polityka społeczna – to rdzeń tego, co stało za 500+.

Jestem wrażliwym liberalnym konserwatystą. Jestem za tym, by samorząd był opiekuńczy. To jedna z jego podstawowych funkcji, jego istota od jego powstania. Samorząd musi być współczujący, zapraszający, włączający. Stąd bilety, stąd integracja imigrantów w Gdańsku czy strategia równościowa.

Imigranci, TK, sądy. To dalekie od zadań samorządu.

Nie zgadzam się. Nie wolno sprowadzać roli samorządu tylko do zapewnienia miejsc w żłobkach i na cmentarzach. Lider samorządowy jest też zaangażowany w życie publiczne. Ma ocenę tego, jak funkcjonuje demokracja, państwo prawa. Proszę zobaczyć, jak burmistrzowie w USA nie zgadzają się z polityką Trumpa. Tak samo burmistrzowie, prezydenci od Barcelony do Helsinek są zaangażowani. Gdańsk wyprzedza inne polskie miasta, jest zapowiedzią zmian mentalnych i społecznych.

Jednocześnie mówi pan, że jest pan też PO, ale np. w sprawie uchodźców PO od 2015 r. bywała bardzo niezdecydowana.

Jest mi z tego powodu bardzo przykro jako sympatykowi PO i chrześcijaninowi, jako Polakowi. W tak fundamentalnych sprawach nie ma pola na grę polityczną, na chowanie głowy w piasek, na kunktatorstwo. Wczoraj spotkałem się u arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia z biskupem Aleppo. Będziemy się zastanawiać, co jeszcze możemy zrobić dla Syryjczyków.

To wykorzystają pana kontrkandydaci z prawej strony.

Ja opowiadam się po stronie wartości. Są granice gier politycznych. 30 lat temu, w 1988 r. stanąłem na czele strajku okupacyjnego na Uniwersytecie Gdańskim. Jestem człowiekiem Solidarności. Dla mnie słowo „solidarność" nie jest martwe.

Co pan myśli o prekampanii Trzaskowskiego w Warszawie?

Kluczem do sukcesu wyborczego jest zawsze bliskość z mieszkańcami. Nie tyle mówienie do nich przez media, tylko bliskość – rozmowy, spotkania. Koncentrowanie się na sprawach ściśle lokalno-miejskich. Ogólnokrajowa polityka może część wyborców nużyć.

W polskiej polityce trwa też dyskusja o tym, co dalej zrobi Donald Tusk. Myśli pan, że do niej wróci?

Tusk urodził się 200 metrów od gdańskiego magistratu. Chodziliśmy do tego samego liceum. Od czasu do czasu rozmawiam z nim w Sopocie czy Brukseli. Uważam, że polskiej polityce Donald Tusk jest potrzebny. Ogromne doświadczenie, które zdobył i zdobywa globalnie,powoduje, że jest Polsce potrzebny. Wiem, że uważnie obserwuje sytuację. Czy wróci – tego nie wiem. ©?

Polityka
Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska. Zmiany mogą być szersze niż pierwotnie zapowiadano
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Polityka
PiS układa listy śmierci na wybory do PE. Zaskakujące nazwiska na i poza listami
Polityka
Afera Pegasusa. Co ujawni w Sejmie minister Adam Bodnar?
Polityka
Skandal wokół imprezy z Mateuszem Morawieckim
Polityka
Sondaż: Jak zmieniła się sytuacja w Polsce pod rządami Tuska? Zadowolonych więcej