Do Rosji przyjechaliśmy jako solidna drużyna, z gwiazdą światowego formatu w składzie i kilkoma zawodnikami, którzy nie są anonimowi. Na mundialu możemy czuć się pełnoprawnymi gośćmi.
Czytaj więcej:
Roberta Lewandowskiego zna każdy, kto interesuje się futbolem. To jeden z najlepszych napastników na świecie. Wojciech Szczęsny jest następcą legendarnego Gianluigiego Buffona, Grzegorz Krychowiak zatrzymywał Leo Messiego na Camp Nou i był wybrany do jedenastki sezonu jednej z dwóch najsilniejszych lig w Europie. Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek mają za sobą grę w finale Ligi Mistrzów, a całą tą grupą kieruje Adam Nawałka – człowiek, który pobierał nauki u najlepszych trenerów: Louisa van Gaala, Fabio Capello, był asystentem Leo Beenhakkera.
W 2006 roku podczas mundialu w Niemczech Polacy wyszli na stadion w Gelsenkirchen i zaczęli robić zdjęcia i filmować. Ireneusz Jeleń przyjechał wówczas na MŚ z Wisły Płock, która w europejskich pucharach zasłynęła odpadnięciem z łotewskim Ventspilsem, Piotr Giza z Cracovii lepiej znał obiekty w Wodzisławiu czy we Wronkach niż europejskie areny. Na tamten mundial jechaliśmy jako goście niespecjalnie do elity pasujący. I w Gelsenkirchen pokonał nas Ekwador.
Cztery lata wcześniej w Korei przed meczem o wszystko z Portugalią dyskutowano głównie o pieniądzach, a ówczesny wiceprezes PZPN Zbigniew Boniek groził zawodnikom, że odeśle ich do domów.
W 2002 roku największą gwiazdą kadry Jerzego Engela (poza Jerzym Dudkiem w bramce) był Emmanuel Olisadebe – zawodnik Panathinaikosu Ateny. Tomaszowie Hajto i Wałdoch z Schalke mieli wyrobioną markę w Bundeslidze, ale większość zawodników, których selekcjoner miał do dyspozycji, nie występowała nawet w drugorzędnych europejskich klubach. Trudno zrozumieć dlaczego Jerzy Engel zapowiadał, że jedzie po mistrzostwo świata.