Co roku wraz z początkiem słonecznego sezonu rusza w mediach kampania informująca o szkodliwym wpływie promieniowania ultrafioletowego na skórę, większym ryzyku czerniaka i zasadach skutecznej ochrony przeciwsłonecznej.
Jednocześnie pojawiają się głosy, że „cała ta nagonka na opalanie”, to przede wszystkim marketing firm kosmetycznych, które zarabiają na sprzedaży kremów z filtrami UVB/UVA. Nie brakuje opinii, że kąpiele słoneczne to samo zdrowie, zaś produkty zawierające filtry – sama chemia, która niepotrzebnie obciąża skórę, a może nawet źle wpływać na cały organizm.
Aktualne wytyczne Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego zawierają nie tylko najważniejsze zalecenia dotyczące fotoprotekcji. Odnoszą się też do najczęstszych wątpliwości, jakie pojawiają się w związku z działaniem filtrów przeciwsłonecznych.
Jak filtry wpływają na hormony?
Najcięższe oskarżenia pod adresem filtrów UV dotyczą ich wpływu na gospodarkę hormonalną, co ma rzekomo prowadzić do poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu organizmu, a nawet zwiększać ryzyko raka.
Kontrowersje budzi szczególnie jeden związek – oksybenzon, który ma najsilniejsze działanie estrogenowe spośród wszystkich dostępnych filtrów UV. Potwierdziły to testy na zwierzętach. Jednak, jak czytamy w wytycznych PTD, działania niepożądane tej substancji u ludzi mogą wystąpić dopiero po codziennej aplikacji kremu z oksybenzonem przez ponad 35 lat. Oksybenzon jest stosowany w fotoprotekcji w USA od 1978 r. i jak dotąd nie stwierdzono jego negatywnego wpływu na gospodarkę estrogenową.
Czy wywołują alergie?
Nie są ani bardziej, ani mniej alergizujące od innych kosmetyków. Krem przeciwsłoneczny może wywołać podrażnienie skóry, alergię, wyprysk kontaktowy, reakcję fotoalergiczną i fitotoksyczną - podobnienie jak każdy krem czy balsam.