Glik drąży skałę

Pierwszy sezon w AS Monaco Kamil Glik miał znakomity, było mistrzostwo Francji i półfinał Ligi Mistrzów. W tym roku jest gorzej, ale pozycja polskiego stopera w zespole wciąż jest niezagrożona.

Publikacja: 26.04.2018 10:16

Kamil Glik

Kamil Glik

Foto: Fotorzepa/Bartosz Jankowski

Przed rokiem magazyn „France Football" zamieścił listę dziesięciu najbardziej znaczących polskich piłkarzy występujących we francuskich klubach. W zestawieniu znaleźli się: Jacek Bąk, Andrzej Szarmach, Ireneusz Jeleń, Paweł Janas, Włodzimierz Lubański, Kamil Grosicki, Piotr Świerczewski, Ludovic Obraniak, Damien Perquis i Kamil Glik. Jak zwykle przy okazji takich podsumowań otwiera się pole do dyskusji i z pewnością niektórzy piłkarze zostali umieszczeni na liście na wyrost, zabrakło też kilku ważnych nazwisk (Joachim Marx, Waldemar Matysik, Jacek Ziober), ale Glik na miejsce w takim dossier zasłużył, choć we francuskiej lidze gra dopiero drugi sezon.

Nowy wspaniały świat

Z AS Monaco reprezentant Polski podpisał czteroletni kontrakt dwa lata temu. Do Księstwa przyszedł po pięciu sezonach w Torino. O transferze przesądziła postawa Glika podczas francuskich mistrzostw Europy 2016 roku, w których Polska zagrała w ćwierćfinale. Skauci Monaco długo obserwowali twardego obrońcę z Górnego Śląska w Serie A, ale dla wiceprezesa klubu z Ligue 1 Wadima Wasiljewa, najważniejszy okazał się sprawdzian jakiemu poddany został Polak na wielkiej imprezie. Pięć sezonów spędzonych w Turynie świadczyło o tym, że Glik ma charakter, zdolności przywódcze (przez trzy lata był kapitanem) i jest skuteczny przy stałych fragmentach gry.

AS Monaco stanowiło wyzwanie, gdyż ten klub odgrywa inną rolę w Ligue 1 niż Torino w Serie A. Monaco to wielkie pieniądze, sukcesy i tradycje, wsparte przez rosyjskiego właściciela klubu, oligarchę Dymitra Rybołowlewa i ambicje, żeby stanąć w szranki z katarskimi miliarderami z PSG. Od 2014 roku, po powrocie do ligi, Monaco zawsze zajmowało miejsce na podium, regularnie występowało w Europie. Torino z Glikiem najwyżej – siódme - było przed czterema laty i tylko wtedy zakwalifikowało się do europejskich pucharów. To były dwa różniące się od siebie piłkarskie światy.

„Skała na Skale"

Glik opowiadał, że wybór Monaco był spowodowany troską o przyszłość Torino, z którym czuł się mocno emocjonalnie związany. Miliony euro za transfer – według różnych źródeł od 7,5 do 11 milionów – miały włoskiemu klubowi pomóc załatać dziurę budżetową. Bez względu na to jaka była prawdziwa kwota transferu Monaco wydało sporo jak na 28-letniego wówczas obrońcę. W Księstwie nigdy nie mieli podstaw, by potem żałować transferu, wprost przeciwnie, zrobili świetny sportowy interes. Nie minął rok i dali Polakowi pół miliona euro podwyżki, przedłużając kontrakt do 2021 roku. Dziś Glik zarabia 2 miliony euro na sezon.

Zasłużył na to. Pochodzący z blokowisk w Jastrzębiu-Zdroju piłkarz szybko oczarował swoją grą i postawą nobliwe i pełne blichtru Monaco. Po kilku miesiącach dziennikarze najważniejszych francuskich mediów zastanawiali się, czy Glik nie jest czasem najlepszym obrońcą Ligue 1. Ten tytuł nie tylko z racji umiejętności, ale i klubu w którym występuje należy od pewnego czasu do Thiago Silvy z PSG. Brazylijczyka ceni się za elegancję, ale uważa się go również za piłkarza zbyt miękkiego i ustępliwego, co potwierdzały mecze w Europie i na świecie.

Po pojawieniu się we Francji Glika fachowcy zaczęli dostrzegać, że to Polak właśnie ma pożądane dla typowego obrońcy cechy czyli zadziorność, nieustępliwość, odrobinę boiskowej brutalności. Potwierdzał tę opinię były kolega klubowy Glika Bernardo Silva, dziś zawodnik Manchesteru City. – W obronie to jest potwór, ale w szatni nie wywołuje takiego strachu jak na boisku – stwierdził Portugalczyk. Z czasem francuscy dziennikarze charakteryzując Glika i jego grę zaczęli używać przydomek „skała".

„Skała na Skale" taki tytuł nosił artykuł prezentujący piłkarza w dzienniku „L'Equipe". Skała to także określenie położonego u stóp gór Monaco. Po kilku miesiącach wiadomo było, że Glik znalazł się we właściwym miejscu.

Sezon dla Glika

W swoim pierwszym sezonie w lidze Glik strzelił sześć goli, miał jedną asystę, kilkakrotnie był wybierany do jedenastki kolejki „L'Equipe". Piłkarska Francja na dobre przekonała się do niego, gdy w ostatniej minucie meczu Ligi Mistrzów z Bayerem Leverkusen strzelił gola dającego Monaco remis i jak się później okazało pierwsze miejsce w grupie. O tej bramce ze względu na jej wagę i piękno pisało się we Francji przez kilka dni. Nie tylko we Francji.

– Nigdy nie widziałem, żeby środkowy obrońca strzelił takiego gola – komentował trener Bayeru Leverkusen Roger Schmidt. – To był jeden z najpiękniejszych goli mojego życia – powiedział sam Glik.

To był także piękny sezon. Monaco w Lidze Mistrzów zatrzymał dopiero w półfinale Juventus Turyn, ale w Ligue 1 klub z Księstwa z Glikiem w składzie dokonał rzeczy wydawało się niemożliwej – wyprzedził PSG, przełamując czteroletnią hegemonię najbogatszego klubu we Francji. Glik znalazł się w oficjalnej jedenastce sezonu w plebiscycie prowadzonym przez Związek Zawodowy Piłkarzy (UNFP) i Ligue 1, dziennika „L'Equipe" i magazynu „France Football".

Chłopak o gołębim sercu

W styczniu tego roku w miesięczniku „So Foot" ukazał się artykuł „Dlaczego Glik nie jest już taki straszny". Dziennikarze podsumowali występy reprezentanta Polski w obecnym sezonie.

Glik nie stracił silnej pozycji w klubie, gra często, ale jednak nie jest już tak efektywny i spektakularny. Włoski raper i autor piosenki o Gliku, zapalony kibic Torino Willie Peyote tłumaczy, że piłkarz specjalnie odgrywał rolę brutala, żeby wywołać przestrach wśród napastników rywali, ale tak naprawdę to chłopak o gołębim sercu. W Torino niezłomną postawą na boisku Glik wywalczył sobie miejsce w sercach kibiców, którzy żądają od piłkarzy poświęcenia a nawet krwi na boisku, szczególnie w meczach z Juventusem.

Kibic Monaco nie ma takich wymagań, nie nienawidzi nikogo i oczekuje przede wszystkim dobrej gry. Ma dość atrakcji w Monte Carlo, by zrezygnować z piłkarskiego widowiska, jeżeli jest nudne albo za brutalne. Na Stade Louis II ta boiskowa zadziorność Glika nie jest priorytetem. On sam to zrozumiał, ale – niestety - przede wszystkim rywale. Już tak się nie boją Polaka. Istnieją także czysto sportowe powody nieco słabszej postawy Glika w tym sezonie. Monaco zostało mocno przetrzebione letnimi transferami. Cały zespół gra gorzej. Ma wielkie wpadki jak niedawna porażka z PSG 1:7 (Glik w tym meczu nie zagrał). I jeszcze jedno. Polak i jego charakterystyczny styl gry został rozpoznany przez trenerów przeciwników. Dlatego Glik strzela mniej goli po stałych fragmentach gry.

Nie ma co jednak wybrzydzać. Polak wciąż jest ważną postacią AS Monaco. Do połowy kwietnia zagrał w 31 na 33 ligowe spotkania, strzelił trzy gole. Monaco nie obroniło tytułu mistrzowskiego, ale wicemistrzostwo ma na wyciągnięcie ręki.

Glik drąży skałę, 30-letni piłkarz wypełnił normę i wciąż uznawany jest za jednego z najbardziej solidnych obrońców w Europie. Na mistrzostwa świata do Rosji pojedzie może niezbyt wypoczęty, ale ograny i z cennym doświadczeniem zebranym w jednej z najbardziej wymagających fizycznie i taktycznie lig na świecie.

Przed rokiem magazyn „France Football" zamieścił listę dziesięciu najbardziej znaczących polskich piłkarzy występujących we francuskich klubach. W zestawieniu znaleźli się: Jacek Bąk, Andrzej Szarmach, Ireneusz Jeleń, Paweł Janas, Włodzimierz Lubański, Kamil Grosicki, Piotr Świerczewski, Ludovic Obraniak, Damien Perquis i Kamil Glik. Jak zwykle przy okazji takich podsumowań otwiera się pole do dyskusji i z pewnością niektórzy piłkarze zostali umieszczeni na liście na wyrost, zabrakło też kilku ważnych nazwisk (Joachim Marx, Waldemar Matysik, Jacek Ziober), ale Glik na miejsce w takim dossier zasłużył, choć we francuskiej lidze gra dopiero drugi sezon.

Pozostało 91% artykułu
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową
Sport
Paryż 2024. Kim jest Katarzyna Niewiadoma, polska nadzieja na medal igrzysk olimpijskich
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna