Niedawna wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, w której polską niepodległość przeciwstawił czasom zaborów i... Unii Europejskiej, musi smucić i martwić. Jest ona w najlepszym razie przejawem braku politycznej wyobraźni i odpowiedzialności. Bardziej adekwatna byłaby, niestety, bardziej dosadna ocena. Niezależnie bowiem od niejasnych intencji, jakie stały za słowami, które padły w Kamiennej Górze, źle świadczą one o prezydencie i jego najbliższym otoczeniu – zdradzają ich gruntowną nieznajomość historii nowożytnej. Ten zgubny defekt rozciąga się zresztą na cały obóz rządzący.
Antidotum na zabory
Wystarczy spojrzeć na ostatnie 250 lat historii Polski i Europy. Zabory to czas, kiedy Europą rządziły wielkie mocarstwa, które za nic miały los narodów mniejszych i słabszych – trzymały je pod butem imperialnej władzy. Później, po I wojnie światowej, przyszedł czas „Europy ojczyzn". Szybko się skończył, kiedy armie europejskich „Vaterlandów" starły się na polach bitew, chcąc zaprowadzić na Starym Kontynencie nowy porządek. Koszty i rezultaty tych zmagań są wszystkim w Europie aż nadto dobrze znane. Wszystkim, z wyjątkiem polityków i ideologów obozu rządzącego w naszym kraju.
Antidotum na to wszystko, dzięki czemu możliwe były rozbiory, imperia, prawo pięści, bezkarnie toczone niszczące wojny, stała się Wspólnota Europejska. Nie może dziwić, że jej budowniczymi byli przedstawiciele narodów najbardziej dotkniętych tragicznymi doświadczeniami, także tych, które zwykły wcześniej dominować czy walczyć o dominację w Europie. I oni wiedzieli, że utworzenie Wspólnoty będzie lepsze także dla ich narodów, nawet jeśli – a może właśnie dlatego – będzie ona je ograniczać. Ale tak naprawdę Wspólnota, a następnie Unia Europejska, okazała się błogosławieństwem dla państw mniejszych i słabszych, zwłaszcza z Europy Środkowej. Dobrze rozumiał to Jan Paweł II, który tak usilnie zabiegał o jej rozszerzenie o Polskę i cały nasz region.
Przemysł pogardy
Jest znamienne, że właśnie w czasie zaborów Polacy należeli do największych zwolenników zjednoczenia Europy. To przecież pod wpływem wrażenia wyniesionego z bitwy pod Olszynką Grochowską jej uczestnik Wojciech B. Jastrzębowski napisał plan zjednoczeniowy znany jako „Konstytucja dla Europy". To bez wątpienia najbardziej dojrzały polski projekt europejskiej jedności i jeden z najlepszych w ogóle. Dla Jastrzębowskiego, ciężko przeżywającego rosyjski zamach na polską wolność, utworzenie unii europejskiej miało być skuteczną gwarancją życia w pokoju i wolności oraz w warunkach sprzyjających cywilizacyjnemu rozwojowi, zwłaszcza takich krajów jak Polska. Pod zaborami ludzie światli wiedzieli, że odpowiedzią na dramat naszej sytuacji jest integracja Europy.
Dlatego mówienie dzisiaj Polakom rzeczy tak niepojętych to nie tylko ignorowanie lekcji płynących z dramatycznych doświadczeń naszego narodu i całej Europy. Równie niezrozumiałe –delikatnie rzecz ujmując – jest włączanie się prezydenta w „przemysł pogardy" dla Unii Europejskiej, którego ikoną w obozie władzy jest posłanka Krystyna Pawłowicz.