W ten sposób sędziwy król Salman przekazuje władzę swojemu o pół wieku młodszemu synowi Mohamadowi, który oprócz wielu innych przywilejów ma teraz i narzędzie do szachowania przeciwników – nowy urząd antykorupcyjny. Dzieje się to ledwie cztery miesiące po również odgórnie przeprowadzonym przewrocie pałacowym, w wyniku którego Mohamad został następcą tronu, w miejsce swojego wuja.

W ostatnim czasie przyszły król przedstawił barwne wizje gospodarczo-społecznych w kraju, na które mają być wydane setki miliardów dolarów. I zabrał się za ułatwianie życia Saudyjkom, które będą mogły legalnie prowadzić samochody. Oraz zapowiedział walkę z ekstremizmem islamskim.

Nie wiadomo, jak przebiegną realizacje projektów ekonomicznych, o efektach będzie można mówić za kilkanaście lat. Ale poprawa wizerunku Arabii Saudyjskiej nastąpiła od razu. Kobiety miały tu najgorzej na świecie, teraz mają mieć trochę lepiej – i to już wystarczyło, by krytyka ultrakonserwatywnego kraju zelżała.

Zmiana wizerunku jest głównie na użytek Zachodu. Sunnicka Arabia Saudyjska prowadzi walkę o dominację w regionie z szyickim Iranem. Bez trudu pozyskała w niej wsparcie Ameryki Donalda Trumpa. Inni jednak nie zamierzają zrywać porozumienia z Teheranem, który dzięki niemu w zamian za rezygnację z rozwoju programu atomowego mógł się gospodarczo otworzyć na świat. Nie przekonały ich zapewnienia, że za całe zło Bliskiego Wschodu, terroryzm i skrajnie antyzachodnią ideologię islamską odpowiadają Irańczycy. Źródła najgorszego fundamentalizmu islamskiego są bowiem w Arabii Saudyjskiej. Następca saudyjskiego tronu sugeruje, że to zmieni.

Arabia Saudyjska przeżywa swoją arabską wiosnę. Jest zupełnie inna niż tak nazwane wydarzenia, które kilka lat temu rozgrywały się w Tunezji, Egipcie czy Libii. Tam bunt przeciw władzy rozpoczęli młodzi ludzie domagający się pracy, sprawiedliwości i wolności (choć po obaleniu dyktatora efekty były dalekie od tych kojarzących się z ożywczą wiosną). Tutaj bunt przeciw władzy rozpoczął król, by ułatwić działania swojemu synowi - przyszłemu królowi. Zachód odetchnąłby z ulgą, gdyby ta specyficzna rewolucja skończyła się osłabieniem islamskiego ekstremizmu – w przeciwieństwie do „arabskiej wiosny”. Do tego jednak bardzo daleka i kręta droga. Na razie oglądamy film reklamowy.