Comey: Rosja próbowała ingerować w wybory

- FBI jest uczciwe, silne jest i zawsze będzie niezależne - mówił były szef FBI James Comey zeznając przed senacką komisją ds. wywiadu. Jawna cześć przesłuchania trwała ok. 2,5 godziny.

Aktualizacja: 08.06.2017 18:54 Publikacja: 08.06.2017 16:23

Comey: Rosja próbowała ingerować w wybory

Foto: AFP

Comey zeznaje pod przysięgą. - Jesteśmy tu, ponieważ zagraniczny wróg nas zaatakował - powiedział wiceszef komisji senator Mark Warner, odnosząc się do ingerencji Moskwy w wybory. - To jednogłośna konstatacja całej wspólnoty wywiadowczej USA. Wielu współpracowników Trumpa miało kontakty z Rosjanami. Nie możemy pozwolić, aby ktokolwiek czy cokolwiek przeszkodziło nam w dotarciu do sedna tej sprawy - dodał Warner.

Comey wygłaszając oświadczenie wstępne podkreślił, że rozpoczynając pracę na stanowisku dyrektora FBI "zrozumiał, że służy prezydentowi USA" i "rozumiał, że może być zwolniony przez prezydenta z tego stanowiska".

Następnie były szef FBI stwierdził, że po zwolnieniu był zdziwiony "zmieniającymi się tłumaczeniami" administracji prezydenta Donalda Trumpa w tej sprawie.

- Nie rozumiałem tego. Trump powtarzał wielokrotnie, że wykonuję świetną pracę i że pozostanę na stanowisku - wspominał. Dodał, że stawiane mu już po zwolnieniu zarzuty, że pod jego rządami FBI funkcjonowało niewłaściwie, a pracownicy utracili do niego zaufanie były kłamstwem.

- Tęsknię za byciem częścią tej organizacji, ale ona będzie trwała znacznie dłużej niż ja i dłużej niż jakakolwiek organizacja - zakończył swoje oświadczenie Comey.

Odpowiadając następnie na pytania Comey stwierdził m.in. że nie ma wątpliwości, że Rosjanie podejmowali próby ingerowania w proces wyborczy w USA. Comey dodał, że zmieniło to wynik wyborów prezydenckich. Powiedział też, że nie leży w jego kompetencji uznanie, czy prezydent Donald Trump usiłował utrudnić działanie wymiaru sprawiedliwości podczas dochodzenia w tej sprawie. Zaznaczył jednocześnie, że nikt nie prosił go, aby przestał prowadzić śledztwo w tej sprawie.

Comey tłumacząc dlaczego robił notatki po spotkaniach z Trumpem ponieważ, biorąc pod uwagę charakter prezydenta, obawiał się, że może on skłamać. Dodał, że "wiedział, iż może przyjść taki dzień, że będę potrzebował dowodów" nie tylko w obronie swojej, ale również w obronie dobrego imienia FBI. Comey dopytywany dodał, że w kontaktach z poprzednimi prezydentami nie czuł takiej potrzeby.

Relacjonując rozmowę z Trumpem, w czasie którego prezydent powiedział, że oczekuje od niego lojalności Comey stwierdził, że nikt z administracji nigdy nie kierował pod jego adresem takich słów. Dodał, że jego zdaniem osoba na stanowisku szefa FBI nie może kierować się lojalnością - dodał, że temu służy m.in. 10-letnia kadencja kierującego działaniami FBI.

Były szef FBI powiedział też, że Trump nie rozmawiał z nim o żadnym innym śledztwie prowadzonym przez FBI - oprócz śledztwa dotyczącego Michaela Flynna.

Comey mówił też, że prezydent USA nie wydał mu polecenia, by odstąpił od śledztwa ws. Flynna. Z zeznań byłego szefa FBI wynikało, że Trump prosił go o to. Comey dodał, że on jednak potraktował to jako nakaz. - Kiedy prezydent mówi "mam nadzieję" w rozmowie w cztery oczy, uznaję, że tego ode mnie wymaga - stwierdził. Dodał jednak, że Trump nie wydał mu bezpośredniego polecenia. W dalszej części przesłuchania Comey jeszcze raz mówił jednak, że słowa Trumpa potraktował jako rozkaz.

Były szef FBI przyznał, w odpowiedzi na jedno z pytań, że nie zwrócił Trumpowi uwagi na to, że jego słowa są niewłaściwe. - Nie wiem dlaczego tego nie zrobiłem. Nie wiem czy ktoś w mojej sytuacji powiedziałby to prezydentowi USA - stwierdził. Po wypowiedzi Trumpa Comey powiedział tylko "zgadzam się, że Michael Flynn jest fajnym facetem".

Odpowiadając na kolejne pytanie Comey przyznał, że gdyby zrealizował to, co uznał za polecenie Trumpa, musiałby umorzyć postępowanie ws. Flynna. Były szef FBI przyznał, że rozmawiał o całej sytuacji z prokuratorem generalnym Jeffem Sessionsem, którego poprosił, aby ten towarzyszył mu przy kolejnych rozmowach z prezydentem Trumpem. Nie powiedział mu jednak o prośbie, jaką miał do niego prezydent.

Pytany o to, jakie były przyczyny jego dymisji, były szef FBI James Comey powiedział: - Sądzę, że zostałem zwolniony ze względu na to, w jaki sposób prowadziłem śledztwo ws. Rosji.

Pytany kilkakrotnie przez członków komisji Senatu ds. wywiadu o to, jakie były przyczyny jego zwolnienia, oraz dlaczego nastąpiło to akurat w tym określonym momencie, Comey podkreślił, że uważa, iż został zwolniony ze względu na to, jak nadzorował śledztwo w sprawie Rosji, co - jego zdaniem - przyznał sam prezydent.

Na pytanie czy działania Rosjan w czasie wyborów prezydenckich miały charakter jednorazowy, Comey odparł, że nie - sugerując, że przy kolejnych wyborach Rosjanie znów mogą podjąć próby wywarcia wpływu na ich wynik.

Kiedy Comey został spytany wprost, czy jego zdaniem Donald Trump był w zmowie z Rosją, były szef FBI odpowiedział: - Nie powinienem na to odpowiadać na sesji jawnej. Na to pytanie powinni odpowiedzieć moi śledczy.

Comey odmówił też odpowiedzenia - na sesji otwartej - na pytanie czy członkowie administracji Trumpa kontaktowali się z Rosjanami w czasie kampanii wyborczej.

Przed czwartkowym posiedzeniem senacka komisja ds. wywiadu ujawniła oświadczenie wstępne byłego dyrektora FBI, w którym opisuje on swoje spotkania z Trumpem. Podczas tych spotkań prezydent miał domagać się, by Comey zobowiązał się do lojalności wobec niego, a nie amerykańskiej konstytucji, czemu Comey się sprzeciwił.

Oświadczenie wstępne Comeya zawiera znany już z doniesień medialnych opis jego spotkania z Trumpem w Gabinecie Owalnym Białego Domu 14 lutego, a więc dzień po zwolnieniu Michaela Flynna ze stanowiska prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. Trump miał poprosić swoich najbliższych współpracowników o pozostawienie go sam na sam z dyrektorem FBI, a następnie poprosić Comeya, aby ten "dał sobie spokój" z dalszym dochodzeniem wobec Flynna. Po tej rozmowie Comey sporządził notatkę służbową z przebiegu spotkania i zostawił ją na przechowanie w siedzibie FBI.

W oświadczeniu wstępnym były dyrektor FBI wyjaśnił, że słowa prezydenta zrozumiał jako próbę nakłonienia go do zakończenia śledztwa w sprawie zatajenia przez Flynna szczegółów na temat jego kontaktów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie, Siergiejem Kislakiem. Comey ujawnia także nieznane wcześniej szczegóły rozmowy telefonicznej z Trumpem przeprowadzonej 30 marca, a więc półtora miesiąca po spotkaniu w Białym Domu. Comey twierdzi, że podczas tej rozmowy Trump narzekał, iż podejrzenia wobec jego sztabu wyborczego o kontakty z przedstawicielami Kremla utrudniają mu rządzenie, i miał zapytać Comeya: "Co możemy z tym zrobić?".

Comey zeznaje pod przysięgą. - Jesteśmy tu, ponieważ zagraniczny wróg nas zaatakował - powiedział wiceszef komisji senator Mark Warner, odnosząc się do ingerencji Moskwy w wybory. - To jednogłośna konstatacja całej wspólnoty wywiadowczej USA. Wielu współpracowników Trumpa miało kontakty z Rosjanami. Nie możemy pozwolić, aby ktokolwiek czy cokolwiek przeszkodziło nam w dotarciu do sedna tej sprawy - dodał Warner.

Comey wygłaszając oświadczenie wstępne podkreślił, że rozpoczynając pracę na stanowisku dyrektora FBI "zrozumiał, że służy prezydentowi USA" i "rozumiał, że może być zwolniony przez prezydenta z tego stanowiska".

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787