Wzrost gospodarki w IV kw. wyraźnie przyspieszył – oświadczył w czwartek wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński, tłumacząc, że pod koniec roku zwiększył się napływ funduszy unijnych. To, w połączeniu z widocznym w danych optymizmem przedsiębiorców, przełożyło się na inwestycje, których załamanie było głównym hamulcem gospodarki przez cały 2016 r.
Zdaniem Kwiecińskiego, w ujęciu rok do roku wzrost PKB powinien przekroczyć 3 proc., w porównaniu z 2,5 proc. w III kw. – Myślę, że w całym roku PKB wzrośnie o więcej niż 3 proc. – powiedział.
Jeśli szacunki wiceministra nie są wyrazem myślenia życzeniowego tylko wnioskiem opartym na dostępnych mu danych, mijający rok zakończyłby się nie lada niespodzianką. W pierwszych trzech kwartałach koniunktura w gospodarce konsekwentnie bowiem rozczarowywała. W efekcie ankietowani przez „Rzeczpospolitą" ekonomiści przeciętnie szacują, że w 2016 r. PKB Polski powiększył się o zaledwie 2,6 proc., po wzroście o 3,9 proc. w 2015 r. Z takim wynikiem mijający rok byłby dla polskiej gospodarki najsłabszy od 2013 r., gdy PKB urósł o 1,4 proc.
Pasmo rozczarowań
Nie tak ten rok miał wyglądać. W grudniu 2015 r. ekonomiści przeciętnie spodziewali się zwyżki polskiego PKB o 3,5 proc. Jeszcze bardziej optymistyczne było Ministerstwo Finansów, które w założeniach do ustawy budżetowej na 2016 r. zapisało zwyżkę PKB o 3,8 proc. Taki wynik większości ekonomistów wydawał się nierealistyczny, ale w pierwszych miesiącach roku pod wpływem obiecujących bieżących danych, także z gospodarki Eurolandu, wielu z nich podwyższało swoje prognozy.
Pierwsze rozczarowanie przyszło w maju, gdy GUS podał wstępny szacunek dynamiki PKB w I kw. Okazało się, że gospodarka urosła tylko o 3 proc. rok do roku, a inwestycje – jedna ze składowych PKB – zmalały o 2,2 proc. rok do roku.