Hamowanie polskiego PKB

W kończącym się roku jedynym motorem wzrostu PKB była konsumpcja, ale i ona zawodziła. Inwestycje krajowe rozczarowały na całej linii, eksport niedomagał.

Publikacja: 29.12.2016 19:45

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman

Wzrost gospodarki w IV kw. wyraźnie przyspieszył – oświadczył w czwartek wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński, tłumacząc, że pod koniec roku zwiększył się napływ funduszy unijnych. To, w połączeniu z widocznym w danych optymizmem przedsiębiorców, przełożyło się na inwestycje, których załamanie było głównym hamulcem gospodarki przez cały 2016 r.

Zdaniem Kwiecińskiego, w ujęciu rok do roku wzrost PKB powinien przekroczyć 3 proc., w porównaniu z 2,5 proc. w III kw. – Myślę, że w całym roku PKB wzrośnie o więcej niż 3 proc. – powiedział.

Jeśli szacunki wiceministra nie są wyrazem myślenia życzeniowego tylko wnioskiem opartym na dostępnych mu danych, mijający rok zakończyłby się nie lada niespodzianką. W pierwszych trzech kwartałach koniunktura w gospodarce konsekwentnie bowiem rozczarowywała. W efekcie ankietowani przez „Rzeczpospolitą" ekonomiści przeciętnie szacują, że w 2016 r. PKB Polski powiększył się o zaledwie 2,6 proc., po wzroście o 3,9 proc. w 2015 r. Z takim wynikiem mijający rok byłby dla polskiej gospodarki najsłabszy od 2013 r., gdy PKB urósł o 1,4 proc.

Pasmo rozczarowań

Nie tak ten rok miał wyglądać. W grudniu 2015 r. ekonomiści przeciętnie spodziewali się zwyżki polskiego PKB o 3,5 proc. Jeszcze bardziej optymistyczne było Ministerstwo Finansów, które w założeniach do ustawy budżetowej na 2016 r. zapisało zwyżkę PKB o 3,8 proc. Taki wynik większości ekonomistów wydawał się nierealistyczny, ale w pierwszych miesiącach roku pod wpływem obiecujących bieżących danych, także z gospodarki Eurolandu, wielu z nich podwyższało swoje prognozy.

Pierwsze rozczarowanie przyszło w maju, gdy GUS podał wstępny szacunek dynamiki PKB w I kw. Okazało się, że gospodarka urosła tylko o 3 proc. rok do roku, a inwestycje – jedna ze składowych PKB – zmalały o 2,2 proc. rok do roku.

Wtedy jednak wydawało się, że osłabienie koniunktury jest przejściowe. Ekonomiści wskazywali, że wysoki poziom wykorzystania mocy produkcyjnych, coraz większe problemy ze znalezieniem pracowników oraz rosnący popyt konsumpcyjny skłonią firmy do zwiększenia inwestycji.

Tymczasem w kolejnych kwartałach ich spadek przerodził się w załamanie. W II kw. nakłady brutto na środki trwałe zmniejszyły się o 5 proc., a w III – już o blisko 8 proc. Tymczasem w marcu spośród 41 ekonomistów ankietowanych przez „Rzeczpospolitą" i „Parkiet" zaledwie jeden liczył się ze zniżką inwestycji w II kw. i to zaledwie o 0,4 proc. rok do roku.

Paraliżująca niepewność

Główną przyczyną załamania wydatków inwestycyjnych był spadek absorbcji funduszy z budżetu UE na lata 2014–2020. Wicepremier i minister rozwoju oraz finansów Mateusz Morawiecki tłumaczył, że to wynik zaniedbań poprzedniej ekipy, która zupełnie nie przygotowała się do wykorzystania funduszy z nowej puli. Ekonomiści wskazywali jednak, że wpływ na to miały również powyborcze roszady kadrowe w instytucjach publicznych oraz spółkach z udziałem skarbu państwa. Na to nałożyła się jeszcze niepewność wśród samorządów, które obawiały się m.in. kosztów związanych z reformą systemu edukacji.

Jeszcze w I kw. rosły inwestycje prywatne, ale w II kw. i one zaczęły maleć. Choć to też można tłumaczyć częściowo przerwą w napływie funduszy unijnych, źródeł spadku nakładów inwestycyjnych w sektorze prywatnym było więcej. Ekonomiści wskazywali głównie na niepewność przedsiębiorców dotyczącą zmian w prawie oraz podatkach.

– Z punktu widzenia firm, które myślą o rozpoczęciu projektów inwestycyjnych, jest bardzo wiele zmieniających się czynników, zarówno w otoczeniu zewnętrznym, jak i w kraju. Mieliśmy referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie przynależności do UE, wkrótce odbędą się wybory prezydenckie w USA. Wyniki tych głosowań mają znaczenie dla dużych firm, które sprzedają lub kupują na tych rynkach. W Polsce z kolei jest dużo zmian w otoczeniu prawnym i podatkowym – tłumaczył w sierpniowym wywiadzie dla „Parkietu" Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy.

Mniej więcej w tym czasie Ministerstwo Rozwoju zrewidowało swoją prognozę wzrostu PKB na 2016 r. do... 3,5 proc. Jak się okazało, w III kw. rozwój gospodarki wyhamował do 2,5 proc. rocznie.

Został jeden silnik

Choć załamanie inwestycji było główną przyczyną rozczarowującej koniunktury nad Wisłą, źródeł spowolnienia wzrostu było więcej. Pomimo osłabienia złotego w stosunku do euro, rozczarowywał w tym roku eksport.

Z danych NBP wynika, że w pierwszych trzech kwartałach 2016 r. wartość sprzedaży zagranicznej polskich firm rosła średnio w tempie 2,1 proc., w porównaniu do 8,6 proc. w 2015 r. Ekonomiści tłumaczą to przede wszystkim spowolnieniem w globalnym handlu.

Rozwój polskiej gospodarki bazował w efekcie niemal wyłącznie na konsumpcji. W III kw. wydatki gospodarstw domowych zwiększyły się o 3,9 proc. rok do roku, co dodało do tempa wzrostu PKB aż 2,3 pkt proc.

Ale dynamika konsumpcji też rozczarowywała, biorąc pod uwagę doskonałą koniunkturę na rynku pracy oraz program 500+. Wielu ekonomistów oczekiwało, że wzrost wydatków gospodarstw domowych dojdzie w pewnym momencie do 5 proc. rocznie.

Wzrost gospodarki w IV kw. wyraźnie przyspieszył – oświadczył w czwartek wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński, tłumacząc, że pod koniec roku zwiększył się napływ funduszy unijnych. To, w połączeniu z widocznym w danych optymizmem przedsiębiorców, przełożyło się na inwestycje, których załamanie było głównym hamulcem gospodarki przez cały 2016 r.

Zdaniem Kwiecińskiego, w ujęciu rok do roku wzrost PKB powinien przekroczyć 3 proc., w porównaniu z 2,5 proc. w III kw. – Myślę, że w całym roku PKB wzrośnie o więcej niż 3 proc. – powiedział.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem
Gospodarka
Grecja wyleczyła się z trwającego dekadę kryzysu. Są dowody
Gospodarka
EBI chce szybciej przekazać pomoc Ukrainie. 560 mln euro na odbudowę
Gospodarka
Norweski fundusz: ponad miliard euro/dolarów zysku dziennie