Ambasador Chin o sytuacji w rejonie Morza Południowochińskiego

Niektóre państwa stawiają sobie za cel intensyfikację konfliktu i zasianie paniki w rejonie Morza Południowochińskiego – pisze ambasador Chińskiej Republiki Ludowej.

Aktualizacja: 28.07.2016 00:26 Publikacja: 27.07.2016 19:32

Xu Jian

Xu Jian

Foto: materiały prasowe

Morze Południowochińskie to historyczna brama do morskiego Jedwabnego Szlaku, łączącego Chiny z resztą świata. Dla pokoleń chińskich rybaków były one domem i miejscem pracy.

Ostatnimi czasy jednak przez spokojne zazwyczaj wody przetaczają się fale niepokoju pod postacią wojskowych manewrów na dużą skalę, dokonywanych przez siły zbrojne niektórych państw, a także rozpowszechnianych przez te państwa nieprawdziwych plotek, które rzucają cień na Morze Południowochińskie. Jednak tak jak represje i naciski nie zmieniły faktu, że teoria heliocentryczna Kopernika okazała się prawdziwa, tak kłamliwa plotka, nawet powtórzona tysiące razy, nigdy nie stanie się prawdą. Jaka jest więc prawda, jeśli chodzi o ten akwen?

Dlaczego wyspy na Morzu Południowochińskim należą do Chin? Chiny były aktywne na tych wodach już ponad 2000 lat temu – jako pierwsze państwo, które odkryło, nazwało i eksploatowało te wyspy, a także, które stało się dla tych terytoriów ciągłym suwerennym zwierzchnikiem. W czasie drugiej wojny światowej wyspy znalazły się pod japońską okupacją. Jednak po wojnie, na mocy postanowień deklaracji kairskiej i poczdamskiej, wróciły do Chin i od tego momentu były uznawane za chińskie terytorium przez społeczność międzynarodową, co potwierdzają dokumenty wielu krajów.

Co zatem sprawia, że kwestia Morza Południowochińskiego stała się nagle tak gorącym tematem? Przez długi czas nic nie zakłócało spokoju w tym akwenie. Jednakże pod koniec lat 70. XX wieku odkryto tu bogate złoża ropy naftowej. W rezultacie Filipiny, a także niektóre inne kraje zaczęły zmieniać swoją dotychczasową politykę i zajmować terytoria tych wysp, co faktycznie skończyło się okupacją większości z nich. W międzyczasie niektóre państwa, niezaangażowane bezpośrednio w sprawę, z premedytacją wmieszały się w konflikt, dolewając oliwy do ognia i zachęcając Filipiny, a także inne zainteresowane strony, do coraz bardziej agresywnych działań i budowania wojskowego zaplecza na dużą skalę na nielegalnie okupowanych przez siebie wyspach. W efekcie sytuacja na Morzu Południowochińskim jest coraz bardziej skomplikowana i upolityczniona.

Kto jest odpowiedzialny za sianie niepokoju w akwenie Morza Południowochińskiego? Wszyscy mają nadzieję na harmonijne sąsiedztwo i Chiny nie są tu wyjątkiem. Ceniąc sobie stabilizację i spokój w tej części świata, Chiny robią wszystko co w ich mocy, by zintegrować własny rozwój z rozwojem całego regionu. Jednak niektóre państwa poza regionem celowo starają się wzbudzić niepokój i spowodować niezgodę, mając na celu intensyfikację konfliktu i zasianie paniki w rejonie Morza Południowochińskiego. Robią pokaz siły, raz za razem wysyłając tu swoje wojskowe odrzutowce i okręty wojenne, mówiąc jednocześnie o pokoju i podnosząc kwestię wolności żeglugi, wypominają Chinom militaryzację regionu.

Prawda jest taka, że Chiny nie są pierwszym krajem, który rozmieścił na terenie Morza Południowochińskiego swoje jednostki wojskowe i który ma ich w tym rejonie najwięcej. Na należących do Chin wyspach tworzone jest niezbędne zaplecze obronne i cywilne, które zgodnie z prawem międzynarodowym zapewnia Chinom możliwość samoobrony, a także daje dostęp do dóbr publicznych międzynarodowej wspólnocie. Należy wspomnieć, że wolność żeglugi nigdy nie była tu w żaden sposób ograniczana. Możliwość swobodnej żeglugi, a także korzystania z przestrzeni powietrznej jest nie tylko wymagana przez prawo międzynarodowe, ale także leży w interesie Chin. Tak więc kwestia ta jest w rzeczywistości tylko wymówką dla niektórych państw mieszających się w sprawy akwenu Morza Południowochińskiego.

Dlaczego Chiny nie akceptują i nie biorą udziału w tak zwanym arbitrażu w sprawie Morza Południowochińskiego zainicjowanym przez Filipiny? W roku 2011 Filipiny wydały wspólnie z Chinami oświadczenie potwierdzające wolę negocjacji i konsultacji. Jednak rok później Filipiny wycofały się ze swojego pisemnego oświadczenia. Bez powiadomienia i nie prosząc Chin o zgodę, wystąpiły o arbitraż jednostronnie. Jest to dowód na to, że nie jest to kwestia prawa i sprawiedliwości, ale polityczny dramat pod ich przykrywką.

Chiny zawsze respektowały międzynarodowe prawa, w tym konwencję Narodów Zjednoczonych o prawie morza. W 2006 r., zgodnie z art. 298 konwencji, zadeklarowały, że nie będą brać udziału w obowiązkowych arbitrażach, jeśli chodzi o spory dotyczące wytyczania granic morskich. Taką deklarację w oparciu o konwencję poczyniło zresztą ponad 30 państw, w tym czterech stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ (Stany Zjednoczone na razie nie ratyfikowały konwencji). Nie jest to więc żadna nadzwyczajna sytuacja, ale zastosowanie międzynarodowego prawa.

Jeśli chodzi o wynik arbitrażu, jednostronnie zainicjowanego przez poprzedni rząd Filipin, chińskie MSZ wydało oświadczenie potwierdzające zdecydowane stanowisko Chin o nieakceptowaniu i nieuznawaniu tego werdyktu. Terytorialne zwierzchnictwo Chin, ich prawa morskie i interesy w tym rejonie mają solidne podstawy historyczne i prawne, i wynik arbitrażu ich nie podważy.

Jaka jest więc droga do wyjścia z tej sytuacji? Chiny będą niezmiennie dążyć do pokojowego rozwiązywania sporów poprzez konsultacje i negocjacje, a także działać na rzecz pokoju i stabilności w tym regionie. Z dwunastoma z czternastu sąsiadujących z nami na lądzie państw podpisaliśmy traktaty graniczne właśnie poprzez negocjacje. W roku 2000 Chiny i Wietnam doszły do porozumienia w sprawie ustalenia granicy morskiej w Zatoce Tonkińskiej.

Wszystkie te wysiłki są dowodem na determinację i szczere pragnienie Chin rozwiązywania sporów poprzez negocjacje. Chiny zawsze uważają, że wszystkie państwa są sobie równe. Państwa duże nie powinny wykorzystywać swojej pozycji względem mniejszych państw, ale też mniejsze państwa nie powinny zachowywać się prowokująco. Spory powinny być rozwiązywane w dobrej wierze i na równej stopie przez bezpośrednio zaangażowane w sprawę kraje na drodze przyjacielskich negocjacji i konsultacji. Tak zawsze postępowały i postępują Chiny i do tej pory wiele państw i organizacji w regionie wyraziło swoje poparcie dla takiego zachowania.

Chiny są gotowe na bliską współpracę z ASEAN w celu promowania pokoju i stabilności w tym regionie oraz by Morze Południowochińskie było morzem pokoju, przyjaźni i współpracy.

Morze Południowochińskie to historyczna brama do morskiego Jedwabnego Szlaku, łączącego Chiny z resztą świata. Dla pokoleń chińskich rybaków były one domem i miejscem pracy.

Ostatnimi czasy jednak przez spokojne zazwyczaj wody przetaczają się fale niepokoju pod postacią wojskowych manewrów na dużą skalę, dokonywanych przez siły zbrojne niektórych państw, a także rozpowszechnianych przez te państwa nieprawdziwych plotek, które rzucają cień na Morze Południowochińskie. Jednak tak jak represje i naciski nie zmieniły faktu, że teoria heliocentryczna Kopernika okazała się prawdziwa, tak kłamliwa plotka, nawet powtórzona tysiące razy, nigdy nie stanie się prawdą. Jaka jest więc prawda, jeśli chodzi o ten akwen?

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem