Od momentu odnalezienia prywatnego archiwum gen. Czesława Kiszczaka Wałęsa zdecydowanie zaprzeczał, że dokumenty tajnego współpracownika „Bolka" dotyczą właśnie jego. „Ja naprawdę nie zgodziłem się nigdy na współpracę agenturalną z SB. Ja naprawdę nie dałem się złamać. Ja naprawdę nie brałem żadnych pieniędzy. Ja naprawdę nie doniosłem na nikogo ani ustnie, ani na piśmie" – zarzekał się wielokrotnie.
Ale ostatnie wpisy Wałęsy na jego blogu pokazują, że były prezydent zaczyna zmieniać linię. „Nie chcę, ale muszę. Kręcę, mataczę, kluczę" – stwierdził nieoczekiwanie, nawiązując zresztą do swego prezydenckiego zawołania sprzed ponad ćwierćwiecza. „Podaję sprzeczne informacje. [...] Nie chcę i nie mogę kłamać, ale ujawnić też nie mogę. [...] Więc pytany kluczę, odpowiadam maskująco, to powoduje podejrzenia i błędne oceny" – stwierdził.
Według naszych informacji na Wałęsę naciskają życzliwi mu dawni działacze „Solidarności", którzy uważają, że teczkę „Bolka" należy rozbroić, zanim eksperci IPN ją zbadają i wydadzą certyfikat wiarygodności.
Widać wyraźnie, że Wałęsa przestaje walczyć z samą teczką, a zaczyna się bić o interpretację swoich działań sprzed 45 lat, o wpisanie ich we właściwy kontekst historyczny. Wałęsa został prawdopodobnie zwerbowany w grudniu 1970 r., po tym gdy władza krwawo stłumiła robotnicze protesty na Wybrzeżu.
Dziś były prezydent przekonuje, że nie można jego działań z lat 70. oceniać wyłącznie ze współczesnej perspektywy. „Pewne pojęcia, określenia i zachowania pasują tylko do pewnych sytuacji, nie można ich przenosić i oceniać w innych realiach" twierdzi. I dodał ważne zdania, które potem nieco modyfikował: „Współpraca z SB niemożliwa. Ale i możliwa, gdy się chce realizować swoją koncepcję walki z komunizmem".