Rosja bombarduje w Syrii

Moskwa rozpoczęła naloty w obronie Baszara Asada, nie zważając na stanowisko Zachodu.

Aktualizacja: 01.10.2015 07:17 Publikacja: 30.09.2015 19:07

Rosja bombarduje w Syrii

Foto: AFP

Pierwsze rosyjskie bomby spadły w środę w Syrii w środku dnia, w okolicach Homs na zachodzie kraju. Nie wiadomo dokładnie, jakie cele zaatakowały samoloty rosyjskie. Rosyjskie Ministerstwo Obrony twierdziło, że atakowano pozycje tzw. Państwa Islamskiego.

Zdaniem źródeł francuskich celem była zbrojna opozycja walcząca z siłami reżimowymi, a nie dżihadyści. Oznaczałoby to, że Moskwa pragnie jedynie umocnić prezydenta Baszara Asada. Homs jest położone stosunkowo niedaleko nowej bazy powietrznej rosyjskich sił w pobliżu Latakii. Rosyjskie źródła nie podają, jaki był skutek tych nalotów.

Kilka godzin wcześniej rosyjska Rada Federacji zezwoliła rosyjskiemu prezydentowi na użycie sił powietrznych w Syrii. Poinformował o tym Siergiej Iwanow, szef kremlowskiej administracji. Decyzja Rady Federacji została podjęta jednogłośnie. Zgody wyższej izby rosyjskiego parlamentu na użycie sił zbrojnych poza granicami kraju wymaga konstytucja.

– Rosja nie ma zamiaru pogrążyć się w Syrii całkowicie – wyjaśnił Władimir Putin. O pomoc poprosił Rosję oficjalnie prezydent Baszar Asad. Interwencja w Syrii jest więc odpowiedzią na apel prezydenta Syrii.

Nie ulega wątpliwości, że była już przygotowywana znacznie wcześniej. Rosja wzmacniała swą morską bazę w Tartus od miesięcy. W ostatnim czasie powstała w pobliżu baza powietrzna. Na zdjęciach satelitarnych widoczne tam były samoloty transportowe, czołgi oraz inny sprzęt wojskowy.

W poniedziałek przybyły tam cztery maszyny Su-30, co oznacza, że Rosja dysponuje już w Syrii 32 samolotami. Jak wynika z zachodnich ocen, na terytorium tego kraju znajdują się mniej więcej 2 tysiące rosyjskich żołnierzy. Władimir Putin w niedawnym wywiadzie dla amerykańskiej sieci CBS wykluczył jednak kategorycznie zaangażowanie rosyjskich sił lądowych w walkę z tzw. Państwem Islamskim. W przemówieniu w ONZ udowadniał, że jedynym sposobem zakończenia wojny jest współpraca z Baszarem Asadem.

Jak twierdził w środę Siergiej Iwanow, celem operacji rosyjskiego lotnictwa jest wsparcie sił rządowych w walce z terrorystami. – Chodzi wyłącznie o narodowe interesy Rosji – powiedział Iwanow, wyjaśniając, że walczący w szeregach Państwa Islamskiego obywatele Rosji wracają do kraju i „nie trzeba być jasnowidzem, aby wiedzieć, czym będą się zajmować". O tym samym mówił Putin w ONZ. Rosyjskie MSZ twierdzi, że w Syrii walczy 2,4 tys. obywateli Rosji.

Nie sposób jeszcze ocenić, w jaki sposób zaangażowanie się Rosji w konflikt w Syrii wpłynie na przebieg wojny. – Same ataki lotnicze niczego nie zmienią tak długo, jak nie będzie brakowało chętnych, aby umierać za słuszną ich zdaniem sprawę – przekonuje „Rz" prof. Ilter Turan, politolog z Uniwersytetu Bilgi w Stambule. Zgodnie z amerykańskimi danymi po stronie Państwa Islamskiego walczy ok. 34 tys. cudzoziemców, głównie ochotników z krajów arabskich, ale i tysiące z Europy. Dotychczasowa strategia ataków lotniczych nie wyrządziła też większych szkód dżihadystom.

Amerykanie twierdzą, że przez rok nalotów od września ubiegłego roku do połowy sierpnia tego roku na pozycje terrorystów spadło 22 478 bomb i różnego rodzaju rakiet. Zdecydowaną większość wystrzelili Amerykanie, których wspomaga od niedawna Francja, od dłuższego czasu Bahrajn, Arabia Saudyjska, Jordania, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie i podobno okazjonalnie Turcja.

Rzecz w tym jednak, że wiele z nich chybiło celu, gdyż świadomi niebezpieczeństwa z powietrza terroryści zmieniają często miejsce postoju.

Obserwatorzy podkreślają, że Moskwa wybrała moment bezpośredniego zaangażowania się w konflikt Syrii bardzo starannie, w chwili gdy Europa boryka się z falą imigrantów w dużej części z tego kraju. – Jednocześnie Waszyngton nie ma innego wyjścia, jak zgodzić się na taktyczną współpracę z Moskwą – przekonuje „Rz" Barak Mikail, francuski ekspert specjalizujący się w problematyce Bliskiego Wschodu. Pentagon jest w stałym kontakcie z rosyjskim Ministerstwem Obrony, co ma zapobiec konfliktowym sytuacjom w syryjskiej przestrzeni powietrznej.

I to bez względu na oświadczenia sekretarza obrony Ashtona Cartera, że wspierając Asada, Rosja dolewa oliwy do ognia. Chodzi o to, że nawet sukces w zwalczaniu dżihadystów nie gwarantuje zakończenia wojny reżimu ze zbrojną opozycją.

Walczy ona na dwie strony z Asadem i dżihadystami i mimo pomocy USA nie odgrywa obecnie większej roli w konflikcie. Po ostatnich sukcesach Państwa Islamskiego siły rządowe kontrolują już ok. 40 proc. terytorium kraju, ale za to w ich rękach jest większość miast zamieszkanych przez prawie dwie trzecie ludności Syrii. Bez dostaw rosyjskiego sprzętu i broni prezydent Asad już dawno byłby emigrantem.

Pierwsze rosyjskie bomby spadły w środę w Syrii w środku dnia, w okolicach Homs na zachodzie kraju. Nie wiadomo dokładnie, jakie cele zaatakowały samoloty rosyjskie. Rosyjskie Ministerstwo Obrony twierdziło, że atakowano pozycje tzw. Państwa Islamskiego.

Zdaniem źródeł francuskich celem była zbrojna opozycja walcząca z siłami reżimowymi, a nie dżihadyści. Oznaczałoby to, że Moskwa pragnie jedynie umocnić prezydenta Baszara Asada. Homs jest położone stosunkowo niedaleko nowej bazy powietrznej rosyjskich sił w pobliżu Latakii. Rosyjskie źródła nie podają, jaki był skutek tych nalotów.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
MSZ: Stanowczy komunikat dla Polaków przebywających w Iranie. Resort zaleca wyjazd
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Konflikty zbrojne
Jak Rosja straciła bombowiec strategiczny? Ukraińcy twierdzą, że go zestrzelili
Konflikty zbrojne
Zmasowany atak Rosji na obwód dniepropietrowski. Rośnie liczba ofiar
Konflikty zbrojne
"Jerusalem Post": Izrael wysłał jasny sygnał Iranowi. Cel nie był przypadkowy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Konflikty zbrojne
Iran: Eksplozje w pobliżu miasta Isfahan. Izrael przeprowadził atak