Czy zabijanie jest złem? Wydaje się, że w naszym kręgu kulturowym, gdzie życie jest formą najwyższego i bezwarunkowego dobra, pozbawianie go powinno być jednoznacznie potępione. A jednak tak nie jest. Czy w naszej ocenie żołnierz zabijający wroga na wojnie popełnia zły czyn czy też nie? A człowiek zabijający napastnika w obronie własnej – dokonuje rzeczy nagannej czy przeciwnie? Wreszcie, czy kat uśmiercający sadystycznego mordercę dopuszcza się zbrodni czy nie? Jak widać, zabijanie nie zawsze jest złem, co zresztą ma swoje odzwierciedlenie w kodeksie karnym, gdzie przecież nie każde zabójstwo jest przestępstwem.
Paradoksalnie ambiwalentny charakter zabijania wynika właśnie z przekonania, że życie jest wartością najwyższą. Bo – zwróćmy uwagę – zabijanie w obronie życia jest czynem moralnie uzasadnionym, zwalczaniem zła. Złem jest natomiast agresja, niesprowokowany zamach na czyjeś życie.
Monopol na zabijanie, poza przypadkami obrony własnej, ma państwo. W tej chwili monopol ten dotyczy wyłącznie udziału w wojnie, bo Polska podobnie jak pozostałe kraje Unii Europejskiej (i – dodajmy – większość świata), usunęła karę śmierci z kodeksu karnego. Często pojawia się zarzut, że uczyniliśmy tak pod wpływem liberalnej mody panującej na Zachodzie, że był to krok na przekór opinii społecznej, której całkiem pokaźna część chętnie przyjęłaby przywrócenie najwyższego wymiaru kary.