Od początku roku minęło 155 dni. W tym czasie zabiło się 154 żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych. Czyli jeden dziennie. To o połowę więcej niż w tym samym czasie zginęło na polach bitew w Afganistanie. I o 25 więcej niż w tym samym okresie w zeszłym roku. W większości zastrzelili się z broni służbowej podczas warty lub w koszarach. Część podczas pobytu w domu. Najwięcej samobójstw było wśród żołnierzy, którzy brali udział w więcej niż jednej zmianie w Afganistanie lub Iraku.
Sprawa wywołuje olbrzymie zaniepokojenie w sztabach US Army. W Pentagonie założone zostało specjalne Biuro ds. Zapobiegania Samobójstwom, uruchomiono kilka anonimowych linii telefonicznych i czatów internetowych, zwiększono obecność psychologów w bazach wojskowych oraz wprowadzono specjalne szkolenia, na których żołnierze uczeni są, jak radzić sobie ze stresem.
Mniej walki, więcej desperacji
Wszystko na nic. – Nasza armia jest w nieprawdopodobny sposób zestresowana. W końcu to już dziesiąty rok wojny. Paradoks polega na tym, że liczba samobójstw wzrasta wtedy, kiedy zmniejsza się natężenie walk i oddziały są wycofywane do koszar. Czyli tak jak jest obecnie w Afganistanie – powiedział portalowi Politico dr Stephen N. Xenakis, były amerykański generał i psychiatra.
Wśród innych powodów podawanych przez specjalistów wymienia się między innymi: syndrom stresu pourazowego, tęsknotę za domem, kłopoty finansowe związane ze światowym kryzysem ekonomicznym, poczucie, że operacja w Afganistanie zakończy się fiaskiem, a nawet... panującą w wojsku atmosferę macho, która powstrzymuje żołnierzy cierpiących na depresję przed zwracaniem się do specjalistów.
„Zachowujcie się jak dorośli"
Tak uważa między innymi Kim Ruocco, wdowa po majorze Johnie Ruocco, pilocie śmigłowca walczącym w Iraku, który powiesił się w 2005 roku. Według niej jej mąż wstydził się przyznać, że boryka się z problemami. – Obawiał się, że jego koledzy uznają go za słabeusza, że próbuje się wymigać od walki i kolejnego wyjazdu na wojnę. Tymczasem mój mąż był ciężko chory. Po tym, gdy został ranny, popadł w depresję. I właśnie dlatego nie żyje – dowodziła pani Ruocco w rozmowie z amerykańskimi dziennikarzami.