Rz: W książce „Bieżeństwo 1915" opisuje pani wielką migrację i wysiedlenia z rejonów dawnej guberni grodzieńskiej sprzed 100 lat. Czy to nie prehistoria?
Aneta Prymaka-Oniszk: Pamięć o bieżeństwie wciąż żyje na Podlasiu, skąd w 1915 roku z niektórych gmin 80 proc. chłopskiej ludności wyjechało na wschód ze strachu przed zbliżającym się frontem, często dodatkowo zachęcani do tego przez carskie wojska. W wielu rodzinach wciąż się o tym opowiada, zresztą bieżeństwo mocno wpływało na rodzinną historię, kształtowało mentalność.
Co to znaczy, że przetrwała pamięć o bieżeństwie?
Gdy np. jesienią 1944 roku formująca się komunistyczna władza ogłosiła tzw. wymianę ludności (by stworzyć jednonarodowe państwo zamierzano prawosławnych chłopów-Białorusinów z Białostocczyzny wymienić z BSRR na tamtejszych katolików). Jednak podlascy Białorusini jechać nie chcieli. Zdecydowana większość z nich miała w pamięci bieżeństwo i doskonale wiedziała, że tam, gdzie każą im się przesiedlać, będą obcy. Tu są na swojej ziemi, u siebie, i nigdzie im lepiej nie będzie – twierdzili. Część w końcu pojechała, ale to wynikało z różnych, często wrogich wobec nich, działań.
Pisze też pani o materialnym dziedzictwie bieżeństwa.