Daleko od szosy i Gubałówki

Trudno byłoby znaleźć Polaka, który nie docenia piękna Tatr. Sama należę do tej grupy. Nie oznacza to jednak, że w nich bywam.

Publikacja: 02.08.2016 23:00

Beata Drewnowska

Beata Drewnowska

Foto: Fotorzepa / Pisarek Dominik

O tym, że – niestety – nie ma za czym tęsknić – przekonałam się boleśnie ubiegłej jesieni. Odwiedzając znajomą na Podhalu na chwilę wpadłam do Zakopanego. A, że była to naprawdę chwila, to postanowiłam wjechać na Gubałówkę.

Przez moment napawałam się widokami, a z równowagi nie wyprowadziły mnie nawet pamiątki o znikomej wartości estetycznej (obowiązkowo z wizerunkiem Jana Pawła II) czy nagabywanie pana od gry w trzy kubki. Mój dobry nastrój wyparował jednak, gdy do stolika obok przysiadła się para polskich turystów. Na oko zasobnych, w wieku 40 plus. Pan przez cały czas wykrzykiwał coś do nowego modelu smarfona (ważne sprawy biznesowe). A na uwagę partnerki, by popatrzył na góry, odburknął: przecież będę tutaj jeszcze przez dwa tygodnie, to się jeszcze napatrzę (o okraszeniu cytatu wulgaryzmem nie wspomnę).

 

Dialog ten przypomniał mi boleśnie, dlaczego nie ciągnie mnie do takich miejsc, jak Zakopane, gdzie trzeba przeciskać się przez tłum spacerujący Krupówkami. Nie ciągnie mnie też do znanych nadbałtyckich kurortów, gdzie na plażach toczy się walka o miejsce.

To, co dzieje się w znanych turystycznych miejscowościach jest pochodną zmian społecznych, jakie zachodzą w Polsce. W związku z tym nie mamy się na co obrażać. Klasa średnia bogaci się, więc stać ją na wakacje. A, że wcześniej wielu z jej przedstawicieli nie podróżowało po kraju lub też nie ma specjalnej potrzeby, by szukać czegoś wyjątkowego, to wybiera miejsca oczywiste. Szkoda, bo nasz kraj bogaty jest w ciekawe miejsca, czekające na odkrycie. I nie chodzi wcale o głuszę, gdzie docierają miłośnicy surwiwalu. Przykładem może Spała. Przeciętnemu Polakowi kojarzy się głównie ze słynnym ośrodkiem dla sportowców i dożynkami. Tymczasem osobom, które tam zawitają oferuje takie atrakcje, jak spływy Pilicą, zwiedzanie bunkrów czy ciekawe trasy rowerowe.

 

Takich miast jak Spała są w Polsce setki. Półmetek wakacji jest więc dobrym momentem, by poszukać ich na mapie i wybrać się tam na weekend lub zajrzeć w drodze nad morze lub w góry (tam także jest wszak wiele miejsc do odkrycia). Powodów, by zboczyć z głównej trasy może być wiele. W czasie wakacji odbywa się wiele imprez i festiwali, często spod znaku lokalnych produktów i tradycyjnych smaków. Do odkrycia pozostaje także wiele zabytków i nieoczywistych muzeów, jak Muzeum Chleba w Radzionkowie.

Czy takie regionalne perełki uda się nam odkryć? Wiele zależy od pomysłowości mieszkańców oraz samorządów, zarówno tych miejscowych, jak i wojewódzkich. Potrzeba bowiem mądrej promocji, która pokaże ich klasę, ale nie wykreuje kolejnej, niszczącej mody.

O tym, że – niestety – nie ma za czym tęsknić – przekonałam się boleśnie ubiegłej jesieni. Odwiedzając znajomą na Podhalu na chwilę wpadłam do Zakopanego. A, że była to naprawdę chwila, to postanowiłam wjechać na Gubałówkę.

Przez moment napawałam się widokami, a z równowagi nie wyprowadziły mnie nawet pamiątki o znikomej wartości estetycznej (obowiązkowo z wizerunkiem Jana Pawła II) czy nagabywanie pana od gry w trzy kubki. Mój dobry nastrój wyparował jednak, gdy do stolika obok przysiadła się para polskich turystów. Na oko zasobnych, w wieku 40 plus. Pan przez cały czas wykrzykiwał coś do nowego modelu smarfona (ważne sprawy biznesowe). A na uwagę partnerki, by popatrzył na góry, odburknął: przecież będę tutaj jeszcze przez dwa tygodnie, to się jeszcze napatrzę (o okraszeniu cytatu wulgaryzmem nie wspomnę).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego