Miejsce startu do rejsu wyznaczono w Gdańsku. Tutaj też planowana jest meta, mniej więcej za 10 – 14 miesięcy, bo tyle ma potrwać okrążenie globu.
- Nie mam żadnych obaw jeżeli chodzi o rejs, może tylko takie, żebym wszędzie zdążył w porze letniej – mówił „Rz" Bartek Czarciński na dzień przed startem.
Jednostka, na której Bartek chce opłynąć świat, jest stosunkowo niewielka, jak na takie wyzwanie: ma 7,8 m długości i 2,5 szerokości. Powierzchnia podstawowa żagli to 33 metry, a na pokładzie znajdą się też genaker do pełnych kursów, żagle sztormowe i oczywiście zapasowe.
- Studiowałem na politechnice budownictwo okrętowe. Nie ukończyłem go jednak, bo chciałem już zdobywać doświadczenia na morzu. Pływałem po 8 miesięcy w roku, a był rok, że spędziłem 11 miesięcy w morzu. Zbierałem doświadczenie na wielu jachtach - opowiada młody kapitan.
W międzyczasie zaczął budowę łódki. Sam. Od podstaw. W rodzinnej hali pod Kaliszem, gdzie jego ojciec miał kiedyś stocznię jachtową. Jednocześnie zarabiał. Założył własną szkołę żeglarstwa. Zbierał pieniądze na wyprawę, dzięki temu udało mu się sfinansować 85 procent z potrzebnego budżetu. Część środków wyłożyli też drobni sponsorzy i przyjaciele. Powołane stowarzyszenie Polacy dookoła świata sprzedawało miejsce na burcie jego jachtu, gdzie każdy mógł dać swoje zdjęcie za 50 zł i w ten sposób także symbolicznie płynąć z Bartkiem. W ten sposób pieniądze wyłożyło 512 osób. W sfinansowaniu wyprawy pomógł również kaliski magistrat.