Rz: W połowie maja przedstawiciele województw warmińsko-mazurskiego, podlaskiego oraz mazowieckiego podpisali list intencyjny o współpracy przy promowaniu szlaku Pisa–Narew. To mało znana droga wodna. Jakie są jej atuty?
Edmund Lipnicki: Pisa i Narew, a dalej Bug i Wisła, to jedyna droga wodna na Mazury. Przed wojną spławiano tędy towary aż do Gdańska, a gdy my byliśmy dziećmi, wszystkie jachty właśnie tędy ciągnęły do i z Krainy Wielkich Jezior. Pisa jest w Polsce najszybciej płynącą rzeką w obszarze nizinnym i jedną z najbardziej krętych w Europie. Jeśli ktoś płynął już Krutynią i wciąż jest pod wrażeniem spływu początkowym odcinkiem szlaku, to niech pomnoży to przez dziesięć, a potem jeszcze przez siedem. Bo Pisą–Narwią można płynąć przez tydzień. Szlak liczy 120 km i obfituje w niedostępne dla przeciętnego turysty obszary leśne czy trzcinowiska.
Na czym ma polegać współpraca regionów na rzecz nowego szlaku wodnego?
Szlak przebiega przez tereny pięciu należących do naszego związku gmin (łącznie rzeka przepływa lub idzie po granicy ośmiu gmin) i trzech województw. Żeby za kilka lat stworzyć prawdziwy produkt i rozpoznawalną markę turystyczną, nam potrzeba opieki i pomocy marszałków. Jeśli projekt Pisa–Narew tworzony będzie metodą „chałupniczą" i „po gospodarsku", to nie powstanie nigdy.
Mamy za sobą ponad dziesięć lat doświadczeń i gminy pozostawione same sobie, bez kurateli i wsparcia poważnych partnerów, nigdy nie stworzą jednolitego produktu. To, co jest atutem szlaku, jest zarazem jego bolączką. Szlak jest długi, a tereny wzdłuż rzeki należą do Lasów Państwowych, samorządów lokalnych, skarbu państwa i właścicieli prywatnych. Różny też jest ich status prawny. Ten teren podlega ochronie przyrody, a położony tuż obok to np. działki rolne. Jeśli chcemy tworzyć wzdłuż szlaku bazę turystyczną, to potrzeba wielu różnego rodzaju dokumentów, uzgodnień i pozwoleń. Marszałek województwa ma, że tak powiem, trochę większą „moc sprawczą". Poza tym marszałkowie są dysponentami środków UE. Jeśli szlak ma powstawać w trzech regionach, to nie można sobie tego wyobrazić bez współpracy między nimi. Dlatego tak bardzo cieszymy się z podpisania listu intencyjnego.