Każdy może zostać bartnikiem

Zdrowo, tanio i przyjemnie – na Śląsku coraz więcej małych gospodarstw produkuje miód. W rozwoju pasiek wędrownych ma pomóc specjalny informatyczny program.

Publikacja: 13.06.2017 22:00

W Polsce działa dziś ok. 70 tys. pszczelarzy. Jeszcze w 2009 r. było ich 45 tys.

W Polsce działa dziś ok. 70 tys. pszczelarzy. Jeszcze w 2009 r. było ich 45 tys.

Foto: shutterstock

Bogusław Bałaś ze Śląskiego Związku Pszczelarzy 20 lat temu, gdy zainteresował się pszczelarstwem, był młodym górnikiem w kopalni Brzeszcze. Pszczołami zajął się trochę z konieczności. – Miałem dwudziestoparoarowy sad, ale zauważyłem, że praktycznie nie ma w nim pszczół. Nic w nim nie latało. Postanowiłem kupić dwa ule i tak to się zaczęło – wspomina.

Najprawdopodobniej dziadek, którego nigdy nie poznał, był pszczelarzem. Dziś żartuje, że uprawia pszczelarstwo hobbystycznie. – Bo to najtańsze hobby na świecie. Jak jest zły rok, wychodzę na zero, jak dobry – zarabiam do pensji, teraz do emerytury – opowiada 55-letni Bogusław Bałaś.

Doświadczenie plus wiedza z gazet pszczelarskich, internetu i szkoleń branżowych pozwalają mu produkować 200–300 litrów miodu rocznie. Na własne potrzeby, dla rodziny i na sprzedaż dla stałych klientów.

Pszczoły przyszły same

Najwięcej pracy jest wiosną, a nawet przed, bo pszczoły po zimie wylatują już w lutym, marcu. – To tzw. pierwszy oblot – tłumaczy Sebastian Pańczyk z Poręby. Ma 41 lat, własną firmę budowlaną, a przy ulach odpoczywa. – Lecę do nich ostatkiem sił, ale praca przy pasiekach mnie odpręża – mówi pan Sebastian.

60-letni ul po dziadku wziął na pamiątkę i do dekoracji przydomowego ogródka. – Pszczoły przyszły same i tak to się zaczęło. Dziś nie wyobrażam sobie bez nich życia. Dają mi wspaniały relaks – przyznaje Pańczyk.

To tanie hobby: średnio trzeba wydać ok. 100 zł na rodzinę (pasze zastępcze, cukier, naprawy), ale to się zwraca. Miód, zwłaszcza ten ekologiczny, z prywatnej pasieki, a nie z hipermarketu, jest od kilku lat w modzie. I trzeba za niego sporo zapłacić. Najdroższy na rynku jest miód spadziowy ze spadzi iglastej (ok. 35 zł za kilogram), ale na Śląsku praktycznie nie da się go wyprodukować. Częściej można kupić miód ze spadzi liściastej.

– Nie każdy wie, że miód spadziowy pochodzi z wydzieliny mszyc po zjedzeniu przez nich liści. Pszczoły niespecjalnie go lubią, ale jesienią, kiedy nie ma kwiecia i nektaru, pobierają go – tłumaczy Wojciech Becowski, 45-letni pszczelarz z Katowic. Ule trzyma przy domu i przy pracy. Produkuje miód na własne potrzeby i dla rodziny – kilkadziesiąt kilogramów rocznie.

Według danych Instytutu Ogrodnictwa Zakładu Pszczelnictwa w Puławach w Polsce jest obecnie 66,6 tys. pszczelarzy – w 2009 r. było ich 45 tys. Liczba pni wynosi ponad 1,5 mln sztuk, siedem lat temu było ich tylko 1,12 mln – wynika z danych Instytutu Ogrodnictwa. Pszczoła żyje 28 dni. Umiera, bo zużywają się jej skrzydła. O pnie trzeba bardzo dbać, by zachować sukcesję pokoleń.

Rodzinne bartnictwo rozwija się także dzięki rządowym środkom. Od 2004 r. na programy pszczelarskie co roku przeznacza się ok. 20 mln zł. Największe dofinansowanie obejmuje zakup leków przeciwko warrozie, zakup pszczół oraz zakup sprzętu pszczelarskiego, m.in. miodarek, dekrystalizatorów, topiarek do wosku, czy urządzeń do kremowania miodu. Dofinansowanie może sięgać nawet 90 proc. poniesionych kosztów.

Aplikacja do zarządzania pasieką

W ubiegłym roku polscy pszczelarze wyprodukowali 24,3 tys. ton miodu – o ponad 6 tys. ton więcej niż jeszcze dziesięć lat temu. Najbardziej wystrzelił jednak eksport – z 527 ton w 2007 r. do blisko 14 tys. ton w roku ubiegłym. Rośnie także import tego produktu do Polski – w ubiegłym roku wyniósł ponad 23,4 tys. ton, z czego 14,6 tys. ton z Ukrainy.

– Nie odczuwamy konkurencji, bo miód prosto z pasieki, od sprawdzonego, znajomego pszczelarza jest w cenie – przyznaje Bogusław Bałaś. Zdaniem śląskich pszczelarzy najgorszy jest miód spoza UE, a więc głównie z Chin – nie wiadomo z czego produkowany, ale tańszy, dostępny w hipermarketach.

Z danych resortu rolnictwa wynika, że w 2016 r. w Polsce w pasiekach stacjonarnych pozyskano średnio 16,6 kg miodu z pnia pszczelego (a więc od jednej rodziny), natomiast w pasiekach wędrownych średnia wydajności wyniosła dwa razy tyle – 31,8 kg. Miód prosto z pasieki (w sprzedaży bezpośredniej) cieszy się dobrą renomą i w tym kanale dystrybucji nie ma miejsca dla miodu z importu.

Problemem jest plaga kradzieży pszczół. Na początku maja jednemu z pszczelarzy z Nieborowic koło Gliwic ukradziono dwa ule przygotowane na zbiór miodu rzepakowego. – Najlepsze pieniądze robi się na pszczołach, znajomemu ukradli pszczoły wartości 20 tys. zł – tłumaczy Sebastian Pańczyk.

Potencjał polskiej branży bartniczej jest duży, ale oparty głównie na pasiekach przydomowych, nie wędrownych, jak ma to miejsce w Europie. Odmienić chce to opolska firma informatyczna QZ Solutions, która z funduszy RPO Województwa Opolskiego i ze środków unijnych tworzy specjalną aplikację informatyczną – ma ona zwiększyć efektywność działania pasiek wędrownych (czyli takich, których ule są transportowane w celu zebrania lepszego nektaru) dzięki obniżeniu kosztów transportu i zwiększeniu produkcji miodu. Jak? Ma przewidywać, gdzie, co i kiedy będzie kwitło, zbierając wiele parametrów, m.in. informacje ze zdjęć satelitarnych identyfikujące gatunek roślin, dane o pyleniu czy prognozy pogody. – Nasze plany sięgają znacznie dalej, aż po platformę do zarządzania pasieką i zdalne zarządzanie ulami, np. monitorowanie takich parametrów ula, jak temperatura, wilgotność czy rojenie, a nawet próby kradzieży z pola – mówi Zbigniew Kawalec, przedsiębiorca z Opola.

Aplikacja ma ruszyć w sierpniu 2018 r.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: i.kacprzyk@rp.pl

Bogusław Bałaś ze Śląskiego Związku Pszczelarzy 20 lat temu, gdy zainteresował się pszczelarstwem, był młodym górnikiem w kopalni Brzeszcze. Pszczołami zajął się trochę z konieczności. – Miałem dwudziestoparoarowy sad, ale zauważyłem, że praktycznie nie ma w nim pszczół. Nic w nim nie latało. Postanowiłem kupić dwa ule i tak to się zaczęło – wspomina.

Najprawdopodobniej dziadek, którego nigdy nie poznał, był pszczelarzem. Dziś żartuje, że uprawia pszczelarstwo hobbystycznie. – Bo to najtańsze hobby na świecie. Jak jest zły rok, wychodzę na zero, jak dobry – zarabiam do pensji, teraz do emerytury – opowiada 55-letni Bogusław Bałaś.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego