Z wieży obserwacyjnej wznoszącej się ponad lasem trudno dziś niewprawnym okiem dostrzec granice wielkiego pożarzyska sprzed ćwierć wieku. Dokoła rozciąga się zielone morze sosnowych i brzozowych młodników. Ale w głębi zagajników wciąż jeszcze natknąć się można na resztki strażackich węży i zardzewiałe szczątki sprzętu gaśniczego. I nadal wśród młodych drzew trwają uszkodzone przez ogień pnie starych dębów i buków, pozostawione przez oczyszczających teren leśników jako świadkowie pamiętnej klęski i drogowskazy. Wiele z nich przejawia jeszcze oznaki życia. Czarne, z opaloną korą – powoli umierają.
W tym roku minie 25 lat od największego po II wojnie światowej na ziemiach środkowej i zachodniej Europy pożaru lasu. Wybuchł on wczesnym popołudniem 26 sierpnia 1992 r., gdy od iskier spod zblokowanych hamulców pociągu towarowego zapalił się bór sosnowy przy linii kolejowej Kędzierzyn-Koźle–Racibórz, w pobliżu wsi Solarnia. Ogień, niesiony silnym południowo-zachodnim wiatrem, pędził po koronach drzew, ogarniając wciąż nowe oddziały wielkich, w 90 proc. sosnowych, lasów na granicy Górnego Śląska i Opolszczyzny. Eteryczne sosnowe olejki tworzyły mieszaninę gazów, której lokalne eksplozje przenosiły palące się szyszki na odległość nawet 1 km – między miejscowościami Goszyce i Kotlarnia ogień przekroczył rzeczkę, drogę i pola uprawne 300–500-metrowej szerokości. Po czterech godzinach od wybuchu pożaru płonęło już 600 ha lasu, po ośmiu – 2200 ha, a następnego dnia rano już 5550 ha.
W akcji gaśniczej wzięło udział łącznie prawie 10 tys. osób, w tym 4700 strażaków (859 sekcji zawodowej i ochotniczej straży pożarnej) i 3200 żołnierzy. Użyto ponad 1 tys. wozów gaśniczych, 28 samolotów Dromader i cztery śmigłowce. W pierwszym dniu akcji pożar odciął pięć samochodów strażackich, dwóch strażaków zginęło. Ogień opanowano po czterech dniach, gdy pożar obejmował obszar o obwodzie 120 km i długości, z północy na południe, 32 km. Gaszenie i dogaszanie trwało jeszcze trzy tygodnie. Płomienie pochłonęły 9 tys. ha lasu. Najwięcej, 4500 ha, w Nadleśnictwie Rudy Raciborskie w dzisiejszym woj. śląskim. Łączne straty wyniosły w dzisiejszych złotych, po uwzględnieniu wpływów z odzyskanego drewna, 570 mln zł.
Największa kwota w tym bilansie (370 mln zł) to koszty zagospodarowania pożarzyska, w tym zakup ponad 100 mln sadzonek drzew i krzewów. Już po pięciu latach – zakładano, że potrwa to trzy razy dłużej – zniszczone drzewostany zostały odnowione.
Pożarzysko było i nadal jest przedmiotem badań leśników różnych specjalności, a także strażaków. W Nadleśnictwie Rudy zbudowano lądowisko dla samolotów gaśniczych i patrolowych oraz zbiorniki wody. Wzniesiono nowoczesne wieże obserwacyjne (dostępne dla zwiedzających po uzgodnieniu z leśnikami), a tereny leśne podzielono pasami ochronnymi o szerokości 100–200 m. Doświadczenia z wielkiego pożaru pomogły w stworzeniu nowego systemu ochrony przeciwpożarowej w polskich lasach.