Po przebudowie Wawelu w pierwszej połowie XVI w. nowa, renesansowa siedziba królewska, stała się wzorem dla polskich możnowładców i przykładem dla architektów. Na liście rezydencji, które zyskały sobie sławę „Małego Wawelu" są m.in. zamki w Niepołomicach, Pieskowej Skale, Suchej Beskidzkiej, Brzegu na Opolszczyźnie i Baranowie Sandomierskim. Zwłaszcza ta ostatnia- wspaniałe dzieło sztuki budowlanej Odrodzenia i okresu manieryzmu, najprawdopodobniej zaprojektowane przez uczniów Santi Gucciego, nadwornego architekta i rzeźbiarza kilku polskich monarchów-wykazuje bliskie pokrewieństwo z siedzibą królewską. Jest przy tym obecnie jedną z najlepiej zachowanych renesansowych rezydencji w Europie.

Smutne czasy

Po II wojnie światowej nie było wcale pewne czy zamek w Baranowie, przetrwa władzę ludową. W zamkowych komnatach urządzono magazyn zboża i skład siana a okoliczna ludność, przy wsparciu lokalnych działaczy, domagała się zburzenia rezydencji i przeznaczenia odzyskanej cegły na domy, budynki inwentarskie oraz szkołę. Na szczęście okazało się, że stare mury zamku spojone są wyjątkowo mocną zaprawą i amatorom materiałów budowlanych udało się wyrwać z nich tylko niewiele cegieł. Dziś „Mały Wawel" jest oczkiem w głowie lokalnej społeczności. Kiedy przed kilku laty pojawiły się pogłoski, że jego właściciel, Agencja Rozwoju Przemysłu SA, zamierza sprzedać go zagranicznemu inwestorowi, w Baranowie zawiązał się Komitet Obrony Zamku, którego głośne protesty przyczyniły się do zawieszenia owych planów.

Historia pałacu

Zamek w Baranowie powstał na prawym, niskim brzegu Wisły, w pobliżu Tarnobrzegu, w miejscu wcześniejszej, średniowiecznej warowni rodziny Baranowskich. W drugiej połowie XVI w. Baranów przeszedł w ręce znanej z zamożności i wykwintnych gustów rodziny Leszczyńskich. Rafał Leszczyński wzniósł w nowej majętności renesansowy dwór obronny, który jest obecnie zachodnim skrzydłem zamku. Jego syn, wojewoda Andrzej Leszczyński rozbudował rezydencję o dwa kolejne skrzydła i mur parawanowy od strony południowej, nadając jej formę palazzo in fortezza z epoki późnego Odrodzenia. W owym zasadniczo kształcie budowla na planie prostokąta, z okrągłymi basztami w narożach i otoczonym krużgankami dziedzińcem-nietypowo podniesionym na poziom pierwszej kondygnacji z obawy przed wylewami pobliskiej Wisły-przetrwała do dzisiejszych czasów. Sto lat później słynny Tylman z Gameren, zaangażowany przez jednego z kolejnych właścicieli, Józefa Karola Lubomirskiego, rozbudował zamek o nowe pomieszczenia o barokowych dekoracjach-stiukach, portalach i kominkach. Galeria Tylmanowska, pełna światła dzięki rzędowi wysokich okien, ozdobiona sztukaterią i obrazami przedstawiającymi panoramy włoskich miast, uważana jest za najpiękniejszą komnatę zamku. Konkuruje z nią secesyjna kaplica z początków XX w. z witrażami Józefa Mehoffera i ołtarzem współautorstwa Jacka Malczewskiego.

Ratunek w siarce

Podczas Potopu wojska szwedzkie pod wodzą króla Karola Gustawa naciskane pod Baranowem przez Pawła Sapiehę i Stefana Czarnieckiego musiały odstąpić od zamiaru zdobycia zamku. Zniszczenia wojenne dotknęły dawną rezydencję Leszczyńskich dopiero u schyłku II wojny światowej, gdy przez prawie dwa lata kwaterowały w niej wojska radzieckie. Sowieccy żołnierze palili ogień na posadzkach i rąbali na opał zabytkowe meble. Podczas generalnego remontu zamku w latach 1958-65 zachowano jako świadectwo historii fragmenty ścian okopcone dymem z ognisk. Ratunek i remont zawdzięcza Baranów odkryciu w pobliżu Tarnobrzegu złóż siarki, która stała się na prawie 30 lat jednym z głównych polskich produktów eksportowych. Zamek, zarządzany przez kombinat „Siarkopol" pełnił funkcję ośrodka kultury w Zagłębiu Siarkowym. Jeszcze parę lat temu we wnętrzach rezydencji można było oglądać pamiątki z dziejów „polskiej siarki". Ich miejsce zajęła Zbrojownia, z ekspozycją poświęconą tradycjom dworskim i rycerskim. W rękach ARP zamek wykorzystywany jest jako hotel, centrum konferencyjne oraz-w obrębie nieistniejących już XVII w. fortyfikacji powstało pole golfowe-ośrodek dla golfistów.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: g.lys@rp.pl