Żadne z tych zagrożeń się nie zmaterializowało. Wprost przeciwnie. Lotnisko w Goleniowie się rozwija, otwarcie portu Berlin Brandenburg po raz kolejny zostało przesunięte, pendolino nie odbiera pasażerów, a na autostradę do Warszawy czy Gdańska przyjdzie poczekać.
W tej sytuacji nie dziwi fakt, że goleniowski port w roku 2016 obsłużył blisko 470 tys. pasażerów, co daje prawie 14-procentowy wzrost, a na ten rok przewidywane jest jeszcze szybsze tempo i obsłużenie nawet 560 tys. pasażerów. Najbardziej ambitne plany mówią nawet o 600 tys.
Tym samym Goleniów wszedł do ligi najszybciej rozwijających się polskich portów lotniczych, chociaż jeszcze kilka lat temu był wymieniany jako przykład inwestycji, która nie powinna być realizowana. Tymczasem już w tej chwili port jest dziewiąty na liście największych polskich lotnisk i aktywnością wyprzedza Bydgoszcz, Lublin oraz Łódź.
Wyraźna tendencja wzrostowa zaczęła być widoczna od początku 2015 roku, kiedy pasażerów przybywało w tempie 20–30 proc. w porównaniu z kolejnymi miesiącami roku poprzedniego. Podstawa wtedy była niska, ale szybki wzrost powoduje, że zarząd już spokojnie może myśleć o dojściu do 600 tys., a nawet przekroczeniu psychologicznej granicy 1 mln pasażerów rocznie.
Tak szybki wzrost liczby pasażerów był możliwy oczywiście dzięki nowym połączeniom. Swoją ofertę rejsów z dwóch do trzech na trasie Szczecin–Warszawa zwiększył LOT, Ryanair także chce latać codziennie od końca marca do Warszawy. Niskokosztowy węgierski Wizz Air lata ze Szczecina do Bergen i Stavanger w Norwegii, wcześniej uruchomił połączenia do Oslo Torp. Druga możliwość lotów do norweskiej stolicy na lotnisko Gardemoen to rejsy Norwegiana. Zlikwidowane zostały natomiast rejsy Ryanaira na Oslo Rygge, ponieważ linia zamknęła tam swoją bazę. Ale w rozkładzie irlandzkiego przewoźnika pozostał Dublin.