Mamy bardzo utalentowanych seniorów i juniorów, a na koncie dużo medali Pucharu Świata i mistrzostw świata. Rosji niestety nie przeskoczymy. To największa potęga. Ale cały czas jesteśmy w czołówce.
Poza Rosjanami kto jest jeszcze mocny?
W tym momencie Francuzi i Ukraińcy.
Ile osób w Polsce zajmuje się zawodowo wspinaczką sportową?
Ciężko powiedzieć. To jest jednak bardziej sport rekreacyjny, w zawodach może wystartować każdy.
Marcin Dzieński w jednym z wywiadów powiedział, że trzeba wygrywać wszystko, by to się opłacało. Za mistrzostwo świata dostał od federacji 3,5 tys. euro, tyle samo wynosi nagroda za zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata.
Nie da się z tego wyżyć. Każdy z nas musi łączyć treningi z normalną pracą. Niestety, nie jestem już studentką, nie mogę liczyć na stypendium. Studiowałam na Politechnice Lubelskiej zarządzanie i inżynierię produkcji, ale nie pracuję w swoim zawodzie. Jestem trenerem personalnym na siłowni w Lublinie i prowadzę zajęcia z dziećmi w szkole prywatnej „Skrzydła".
Poza czasówkami trenuje pani wciąż prowadzenie i bouldering?
Tylko poza sezonem, w okresie zimowym w ramach odpoczynku. Będąc sportowcem wyczynowym, ciężko się skupić na innych konkurencjach, ponieważ sezon jest zazwyczaj bardzo długi i wyczerpujący. Często jest tak, że pierwsze zawody w sezonie mamy w kwietniu, a ostatnie dopiero w październiku, więc tak naprawdę nie ma zbyt wiele czasu na przyjemności. Osobiście preferuję bouldering, sprawia mi to dużo przyjemności i z pewnością gdy skończę już starty w czasówkach, będę chciała się skupić na tej konkurencji.
Na igrzyskach w Tokio wspinaczka ma być właśnie w formacie łączonym, co spotkało się ze sporą krytyką zawodników, m.in. mistrza świata w prowadzeniu, Czecha Adama Ondry.
Dla nas, osób specjalizujących się w czasówkach, będzie to największe wyzwanie, bo jesteśmy najbardziej oderwani od pozostałych konkurencji. W tak krótkim czasie do igrzysk mamy małe szanse nadrobić to, co nasi rywale wypracowali przez lata. Każdy, kto orientuje się choć trochę we wspinaniu, wie, jak bardzo te trzy konkurencje się od siebie różnią. Myślę, że każdy z zawodników, marząc o olimpiadzie, wyobrażał sobie, że wystartuje w swojej konkurencji.
Wiadomo już, jak będzie można zdobyć kwalifikację olimpijską?
Na igrzyskach wystartuje tylko 20 zawodników i zawodniczek, więc dostać się będzie naprawdę ciężko. Szczegółów jeszcze nie ma. Ale według wstępnych założeń kwalifikacje wywalczą m.in. mistrzowie świata w formacie łączonym oraz złoci medaliści w poszczególnych konkurencjach. Chodzi o to, żeby nikt nie poczuł się pokrzywdzony.
Wcześniej, bo już w przyszłym miesiącu, wystartuje pani we Wrocławiu w The World Games, czyli igrzyskach sportów nieolimpijskich. To będzie znakomita okazja, by pokazać polskiej publiczności, jak widowiskową konkurencją jest wspinaczka na czas.
Myślę, że The World Games będzie w ogóle świetną okazją do promocji naszego sportu, nie tylko czasówek, ale wszystkich trzech konkurencji, bo niewiele osób w Polsce wie, czym tak naprawdę jest wspinanie i jak to wszystko wygląda. No i po raz pierwszy w historii w Polsce wspinanie będzie pokazywane na żywo w telewizji, co też na pewno dobrze wpłynie na promocję naszego sportu.
Jaki cel pani sobie stawia?
Moim marzeniem jest podium. Cztery lata temu zajęłam niestety czwarte miejsce. Chciałabym teraz dokończyć to, co się nie udało.
Konkurencje
- Wspinaczka na czas – dwóch zawodników zabezpieczonych liną próbuje pokonać jak najszybciej 15-metrową ścianę. Tor z uchwytami jest zawsze taki sam.
- Prowadzenie – zawodnicy wspinają się na trudnej technicznie ścianie, prowadząc linę z dolną asekuracją i wpinając ją na punkty asekuracyjne. Wygrywa ten, kto dojdzie dalej.
- Bouldering – zawodnicy rywalizują na niskich kilkumetrowych konstrukcjach (maks. 5 m) o wysokim kącie nachylenia. Nie są zabezpieczeni liną, a upadki amortyzują materace. O wyniku decyduje liczba ukończonych prób na kilku krótkich drogach.