Koronawirus: pacjenci rezygnują z pobytu w sanatorium

Strach przed Covid-19 pustoszy uzdrowiska. Na pierwszy turnus nie dojechało ok. 70 proc. pacjentów.

Aktualizacja: 16.06.2020 08:25 Publikacja: 15.06.2020 18:45

Koronawirus: pacjenci rezygnują z pobytu w sanatorium

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

W Uzdrowisku Wieniec-Zdrój, jednym z czterech, które rozpoczęły wczoraj turnus jako pierwsze po odmrożeniu, negatywny wynik testu na Covid-19 miało 90 na 180 kuracjuszy poddanych badaniu. To jedna trzecia skierowanych do sanatorium. Zdaniem szefów uzdrowisk niska frekwencja może być dla wielu ośrodków gwoździem do trumny.

Drive-thru za daleko

Skierowania na turnus w Wieńcu-Zdroju pod Włocławkiem NFZ wysłał do 270 osób, ale testowi na obecność koronawirusa poddało się tylko 2/3 kuracjuszy. Część nie dojechała mimo negatywnego wyniku testu na Covid-19, co jest warunkiem przyjazdu. Inni przyjeżdżali, choć wynik w systemie był niepotwierdzony.

– Może wynika to z awarii systemu i pozytywny wynik uzyskało więcej osób – przyznaje szef uzdrowiska Janusz Żebrowski. Do sanatorium w Rabce-Zdroju w Małopolsce przyjechało 18 z 46 dzieci poddanych testom (wynik był negatywny, ale rodzice wycofali się z wyjazdu). To niecałe 20 proc. z 88 osób skierowanych przez NFZ. – Obawiamy się, że wiele osób nie przyjedzie, bo strach przed zakażeniem nie minął z chwilą odmrożenia. Rezygnują nawet ci z negatywnym wynikiem testu – dodaje Janusz Żebrowski.

Czytaj także: Koronawirus: nie wiadomo, kto i kiedy pojedzie do sanatorium

Podobne obawy ma Marcin Zajączkowski, prezes Uzdrowiska Ciechocinek, które turnus rozpoczyna 24 czerwca. Jego zdaniem dodatkową przeszkodą jest sama konieczność wykonania testu:

– W województwie kujawsko-pomorskim jest 19 punktów drive-thru, w których można wykonać testy, głównie w miastach powiatowych. Wiele z nich działa tylko kilka godzin dziennie. Dla starszych, samotnych osób z małych miejscowości to cała wyprawa. Barierą może być samo nazewnictwo: osobę po osiemdziesiątce, która nie zna angielskiego, może odstraszać już samo słowo „drive-thru" – zauważa Marcin Zajączkowski.

Rzecznik NFZ Sylwia Wądrzyk zapewnia jednak, że prawidłową nazwą są punkty testowania „drive-thru", a pracownicy wojewódzkich oddziałów Funduszu osobiście dzwonią do każdego kuracjusza, tłumacząc, jak trafić do punktu i w jakich zgłosić się godzinach. A dostęp do żadnego z 217 punktów funkcjonujących w kraju nie jest ograniczony. I dodaje, że w poniedziałek przed południem wyniki wymazów dostępne były dla 765 pacjentów, a w poniedziałek leczenie w uzdrowiskach miało rozpocząć 524 pacjentów (do końca czerwca blisko 17,5 tys.).

Za mało autobusów

W normalnych warunkach „niedojazdy" stanowią ok. 10 proc. skierowań na leczenie na koszt NFZ. Sanatoria rekompensują je sobie jednak pobytami komercyjnymi (Uzdrowisko Ciechocinek w ciągu pięciu lat zwiększyło udział gości komercyjnych z 5 do 20 proc.). W tym roku również pacjentów, którzy finansują pobyt z własnej kieszeni, może być mniej. Również dla nich warunkiem rozpoczęcia leczenia jest negatywny wynik testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2, za który trzeba zapłacić około 400 zł. W dodatku test można wykonać w punkcie pobrań nie wcześniej niż na sześć dni przed terminem rozpoczęcia pobytu.

Zdaniem członków Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP do przyjazdu może zniechęcać także mniejsza liczba pociągów i autobusów, a nie każdy może sobie pozwolić na dojazd samochodem.

– Problemem jest to, że NFZ nie bierze odpowiedzialności za osoby, które nie dojechały, płacąc tylko za zrealizowane świadczenia, a sanatorium nie ma wpływu na obłożenie turnusu. Jedynym rozwiązaniem jest przeniesienie listy z Funduszu do ośrodków sanatoryjnych. Wówczas będą mogły wziąć następnego pacjenta z listy i mieć dzień przerwy, a nie, jak to się dzieje w turnusach dziecięcych, aż cztery tygodnie – mówi Jarosław Wieszołek, prezes Śląskiego Centrum Rehabilitacyjno-Uzdrowiskowego w Rabce-Zdroju im. dr. Adama Szebesty.

Zdaniem Marcina Zajączkowskiego za pacjenta, który nie dojechał, NFZ powinien płacić ryczałt za gotowość. Bez tego za miesiąc stracimy płynność finansową i przy 20–30- proc. obłożeniu będziemy zmuszeni do zwolnień personelu – ostrzega. Kierowane przez niego Uzdrowisko Ciechocinek zatrudnia 430 osób i jest największym pracodawcą w powiecie. W 46 gminach uzdrowiskowych w Polsce zatrudnienie ma 100 tys. osób.

Opinia dla „Rzeczpospolitej"

Jan Golba, prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP, burmistrz Muszyny

Spodziewamy się, że frekwencja na pierwszych turnusach po odmrożeniu będzie rekordowo niska, co wstrząśnie budżetami sanatoriów. Wiadomo, że w obawie przed pandemią wiele osób może zrezygnować w ostatniej chwili. Trzeba poprawić system organizacji przyjazdów. Uważam, że NFZ powinien testować dużo więcej osób, tak by na miejsce tych, którzy nie dojechali, mogli wskoczyć chętni z rezerwowej listy albo osoby, którym turnus przerwano w połowie marca. To wymagałoby wydłużenia okresu, w którym ważny jest wynik testu. Jeśli miejsce w sanatorium pozostanie puste, NFZ powinien za nie zapłacić, biorąc pod uwagę szczególny czas epidemii i problemy finansowe podmiotów.

W Uzdrowisku Wieniec-Zdrój, jednym z czterech, które rozpoczęły wczoraj turnus jako pierwsze po odmrożeniu, negatywny wynik testu na Covid-19 miało 90 na 180 kuracjuszy poddanych badaniu. To jedna trzecia skierowanych do sanatorium. Zdaniem szefów uzdrowisk niska frekwencja może być dla wielu ośrodków gwoździem do trumny.

Drive-thru za daleko

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego