Samodzielny publiczny zakład opieki zdrowotnej może udzielać komercyjnych świadczeń zdrowotnych – przewiduje nowelizacja ustawy o działalności leczniczej, która we wtorek trafiła do konsultacji publicznych.

– To bardzo ważna zmiana, która rozstrzyga wieloletni spór o to, czy placówki publiczne mogą działać komercyjnie – komentuje dr Jerzy Gryglewicz z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego. – Ma to szczególne znaczenie dla szpitali, które po wejściu do tzw. sieci (placówek finansowanych z budżetu – red.) nie będą mogły mieć tzw. nadwykonań, czyli świadczeń przekraczających ryczałt finansowany z pieniędzy publicznych.

Zmiana dotyczy ok. 1800 publicznych podmiotów leczniczych – szpitali i przychodni, które dotychczas udzielały świadczeń zdrowotnych tylko na podstawie kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Jeszcze do niedawna wydawało się, że na takie rozwiązanie nie ma szans, bo minister zdrowia Konstanty Radziwiłł powtarzał, że szpital nie może działać dla zysku. Jego rzeczniczka Milena Kruszewska wyjaśnia jednak „Rzeczpospolitej", że nowy zapis tylko porządkuje status quo. – Już dziś odpłatnych świadczeń zdrowotnych udzielają placówki, które są spółkami. To wyrównanie szans, które w żadnym razie nie stoi w sprzeczności ze stanowiskiem ministra Radziwiłła. Szpital, bez względu na to, czy jest spółką, nie może być miejscem, którego celem jest generowanie zysku – podkreśla. Inną rewolucyjną zmianą jest planowany zakaz zbywania przez placówki publiczne aktywów trwałych, oddawania ich w dzierżawę, najem, użytkowanie i użyczenie.

Oznacza to, że szpital nie będzie mógł wynajmować pomieszczeń prywatnym laboratoriom i właścicielom tomografów komputerowych, rezonansów magnetycznych czy stacji dializ. – W praktyce jest to ustawa nacjonalizacyjna, wykluczająca z rynku podmioty prywatne. Nie ma to uzasadnienia ani ekonomicznego, ani społecznego – mówi Marcin Pakulski, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.