Nawet milion osób w Polsce choruje na niewydolność serca, nazywaną drugą, po cukrzycy, niezakaźną epidemią XXI w. Aż 60 tys. chorych umiera. Części zgonów udałoby się uniknąć, gdyby pacjenci odpowiednio wcześnie otrzymali właściwą opiekę.
Czytaj także: Będą cztery nowe krajowe rejestry kardiologiczne
Niestety, większość z nich diagnozę poznaje w zaawansowanym stadium choroby, a jej zaostrzenia sprawiają, że często trafiają do szpitala. Specjaliści z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK) oceniają, że pacjenci z niewydolnością serca stanowią połowę hospitalizowanych na oddziałach kardiologicznych. Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia, hospitalizacje pochłaniają 90 proc. wszystkich nakładów na leczenie tej choroby.
Polskie wskaźniki hospitalizacji pacjentów z tą chorobą należą do najwyższych w Europie i wynoszą 547 na 100 tys. mieszkańców. Są dwukrotnie wyższe niż w krajach OECD i pięciokrotnie wyższe niż w Wielkiej Brytanii. Jak prognozuje Ministerstwo Zdrowia, do 2029 r. liczba hospitalizacji wzrośnie o 25,5 proc. i będą one związane głównie z chorobami układu krążenia, szczególnie z niewydolnością serca.
Dlatego dwa lata temu PTK zaczęło prace nad programem koordynowanej opieki nad pacjentem z tą chorobą, który ma nie dopuścić do zaostrzenia objawów, a tym samym hospitalizacji. Pierwszy projekt rozporządzenia w sprawie programu pilotażowego kompleksowej opieki nad pacjentem z niewydolnością serca trafił do konsultacji już w styczniu, jednak specjaliści uznali, że należy go skorygować.