Podwyżka opłat jest nieunikniona. Od 2016 r. nie będzie już można składować odpadów, które mają wartość energetyczną powyżej 6 MJ/kg i nadają się do spalenia, np. zabrudzone opakowania po słodyczach. Problem w tym, że w Polsce nie ma gdzie tych śmieci spalić, bo spalarnie są ciągle w budowie.
Jedynym miejscem, gdzie można będzie pozbyć się z naszych domów śmieci mających odpowiednią kaloryczność, są cementownie. Nie za darmo jednak. Branża gospodarki odpadami coraz głośniej mówi, że cementownie od 2016 r. słono sobie za to policzą – nawet 150–160 zł za tonę śmieci przerobionych na tzw. paliwo alternatywne (RDF). Dziś biorą je za darmo albo za dużo niższe stawki.
– To spowoduje, że koszty w regionalnych instalacjach przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK) wzrosną co najmniej o 15 proc. – szacuje Michał Paca, ekspert gospodarki odpadami i prezes spółki Ziemia Polska. Dodaje, że firmy odbierające odpady od mieszkańców czy przetwarzające je będą musiały renegocjować umowy z gminami. A to oznacza, że te 15 proc. wzrostu kosztów przerzucą na mieszkańców gmin. O tyle więcej zapłacą za odbiór śmieci.
Nieuniknione podwyżki
W czteroosobowej rodzinie w Warszawie mieszkającej w bloku, która teraz płaci za śmieci posegregowane 37 zł, opłata wzrośnie do 42,50 zł miesięcznie. W Krakowie taka sama rodzina zapłaci zaś nie 50 zł jak obecnie, ale 57,50 zł. Koszty te mogą być jeszcze większe.
– Podwyżki mogą wynieść zarówno kilka procent, jak i 30 proc. Dopiero się okaże ile – mówi Piotr Szewczyk, przewodniczący Rady Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych. Koszty płacone cementowni są bowiem jedną z wielu składowych opłat za śmieci.