Obowiązek zastąpienia papierowej dokumentacji medycznej elektroniczną nakłada na szpitale, przychodnie i gabinety ustawa o systemie informacji w ochronie zdrowia. Placówki, które do tej pory nie zinformatyzowały danych pacjentów, mają na to niespełna osiem miesięcy.
Mowa nawet o co drugim szpitalu. Jak wynika z badania poziomu informatyzacji podmiotów leczniczych przeprowadzonego przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ), z elektronicznej dokumentacji medycznej (EDM) w 2016 r. korzystało 41 proc. szpitali.
Zdaniem samorządowców i zarządzających placówkami część szpitali, szczególnie najmniejszych – powiatowych – może nie udźwignąć wydatku sięgającego nawet kilku milionów złotych. Tym bardziej że potężne środki przeznaczą na dostosowanie wymogów sanitarnych, na co również mają czas do końca grudnia tego roku.
– Zakładając, że szpital ma już jakieś komputery, minimalne koszty informatyzacji sięgną kilkuset tysięcy złotych. Nie mówimy bowiem wyłącznie o oprogramowaniu i systemach zabezpieczenia danych pacjentów, ale też o zakupie stanowisk informatycznych, które powinny opleść cały szpital, również mobilnych w postaci tabletów czy laptopów, bo lekarz i pielęgniarka muszą mieć do nich stały dostęp, również przy łóżku pacjenta – mówi prof. Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, który dziesięć lat temu jako członek zarządu i szef departamentu medycyny szpitala sieci University of Vermont wprowadzał cyfryzację dokumentacji medycznej.
Dodaje, że aby elektroniczna dokumentacja mogła usprawnić, a nie spowolnić pracę lekarzy, powinno się zainwestować też w dyktafony z transkrypcją mowy na tekst i zatrudnienie osób, które wpisałyby dane z istniejącej dokumentacji papierowej do komputera.