Plus Minus: Kiedyś w PSL krążył taki dowcip, że Waldemar Pawlak nie siada plecami do drzwi, bo się boi, że kolega wbije mu nóż w plecy. To było po tym, gdy pozbawił go pan przywództwa w partii, w 1997 roku?
Pozbawiłem w tym sensie, że zostałem wybrany przez Radę Naczelną na kolejnego prezesa. Rzeczywiście po tym wyborze nasze relacje z prezesem Waldemarem się ochłodziły. Ale to było przejściowe. Później bardzo mnie wspierał, gdy jako prezes PSL i wicepremier uczestniczyłem w negocjacjach z Unią Europejską. Mieliśmy wtedy większe problemy na linii PSL–SLD niż na linii Polska –Bruksela. A gdy doszło do potężnego zawirowania w PSL związanego z Januszem Wojciechowskim i jego próbą likwidacji Stronnictwa, to nasze wspólne działanie – moje i Pawlaka – sprawiło, że PSL przetrwało i ma się dziś nie gorzej niż kilka lat temu.