Już w połowie stycznia może się okazać, że ofensywa legislacyjna rządu będzie miała nieoczekiwane skutki dla kilkuset tysięcy osób prowadzących od lat swoje biznesy. Wszystko wskazuje na to, że zagubili się oni pomiędzy reformą wieku emerytalnego, uszczelnianiem systemów podatkowych a batalią o zmiany w sądownictwie powszechnym.

W takim natłoku informacji słabo przebija się bowiem apel ZUS o dostosowanie się do nowych przepisów przez wszystkie podmioty płacące obecnie składki. Już w październiku Zakład rozesłał do 2 mln firm informację o nowych numerach kont, na które po 1 stycznia 2018 r. będą musieli wpłacać składki za siebie i swoich pracowników. Z najnowszych danych wynika, że przeszło 200 tys. podmiotów, czyli co dziesiąty aktywny przedsiębiorca, nie odebrało tego listu. A źle zaadresowana wpłata po Nowym Roku zostanie odrzucona przez bank czy urząd pocztowy i na koncie takiej firmy powstanie zaległość. W przypadku samozatrudnionych, którzy opłacają dobrowolną składkę na ubezpieczenie chorobowe, takie spóźnienie to utrata na 90 dni prawa do zasiłku w czasie zwolnienia lekarskiego.

Waga nowych przepisów ewidentnie nie dotarła też do większości z 117 tys. samozatrudnionych z długami. Jeszcze we wrześniu 2017 r. ZUS wezwał ich do uregulowania zaległości, bo inaczej stracą prawo do zasiłku po zmianach. Okazało się, że zdecydowało się na to tylko 2,5 tys. osób.

Okazuje się, że już za kilka dni kilkaset tysięcy przedsiębiorców na własnej skórze odczuje, że są sami sobie winni. Bo nieznajomość prawa szkodzi.