Wątpliwości ZUS wzbudził przypadek byłej pracownicy, która od 1992 r. pobierała wcześniejszą emeryturę. Gdy w 2012 r. złożyła wniosek o przeliczenie świadczenia, wyszło na jaw, że wystawione jej przed laty świadectwo pracy zawiera bardzo poważne błędy. Spółdzielnia spożywców, w której była zatrudniona, wpisała do niego okres zatrudnienia bez przerw.
Setki tysięcy do zapłaty
W wyniku postępowania ZUS okazało się, że pracownica przez kilka lat przebywała na urlopie wychowawczym. Gdyby pracodawca podał prawidłowe informacje w świadectwie pracy, to zainteresowana nie dostałaby żadnego świadczenia. ZUS, powołując się na art. 84 ust. 6 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, zażądał od spółdzielni zwrotu 270 tys. zł nienależnie wypłaconej emerytury i odsetek za ostatnie dziesięć lat.
Spółdzielnia odwołała się od tej decyzji i sądy powszechne ograniczyły jej odpowiedzialność do ostatnich trzech lat przed wykryciem przez ZUS błędów w świadectwie pracy. Sąd powołał się na art. 84 ust. 3 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, zgodnie z którym ZUS nie może żądać zwrotu kwot nienależnie pobranych świadczeń za okres dłuższy niż ostatnie trzy lata przed wykryciem nieprawidłowości, chyba że zainteresowany poinformował ZUS, że świadczenie mu się nie należy, a nadal otrzymywał wypłaty. Wówczas zwrot należy się tylko za ostatnie 12 miesięcy.
Prawnicy ZUS nie złożyli broni i skierowali skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Dowodzili w niej, że odpowiedzialność firmy za wystawienie błędnego świadectwa pracy czy druku RP-7, przez co ZUS wypłacił nienależne świadczenie, nie jest ograniczona czasowo. Sędziowie SN w wyroku z 15 września 2015 r. (zapadł na posiedzeniu niejawnym i właśnie zostało opublikowane uzasadnienie do niego) oddalili skargę ZUS.
– Ustawodawca ustanowił w art. 84 ust. 3 limity zwrotu i przez to uznał, iż nadmierne obciążanie osoby zobowiązanej jest niedopuszczalne i stanowiłoby jej pokrzywdzenie w sensie pozaprawnym. Nie ma podstaw do uznania, że odpowiedzialność firmy, która wystawiła błędny dokument, jest szersza – stwierdziła Romualda Spyt, sędzia SN.