W programie #RZECZoPRAWIE Mateusz Rzemek rozmawiał z Radosławem Milczarskim z Centrali ZUS w Warszawie.
Mateusz Rzmek: W Internecie coraz więcej jest ofert kupna spółek z długami. Na czym polega oszustwo, przed którym przestrzegacie właścicieli spółek?
Radosław Milczarski: Oszuści, wykorzystując niewiedzę przedsiębiorców, wmawiają im, że sprzedając udziały w swoich zadłużonych firmach , pozbędą się kłopotów z wierzycielami np. z ZUS, bo długi przejmą nabywcy. Następnie w ekspresowym tempie, w ciągu jednego dnia i za ułamek wartości spółki taki oszust zyskuje cały jej majątek. To czysty zysk. Tymczasem zbycie spółki , zmiana w jej zarządzie, nie przenosi odpowiedzialności za długi na nabywcę. Członek zarządu odpowiada bowiem za długi powstałe za jego kadencji.
Czyli naiwny właściciel spółki płaci dwa razy: raz sprzedając swoją firmę poniżej wartości, a drugi raz, gdy okazuje się, że i tak musi uregulować zobowiązania powstałe do czasu sprzedaży?
Tak. ZUS jako wierzyciel nie jest w stanie stwierdzić, czy własność spółki została przeniesiona na inną osobę. Dochodzi wierzytelności od członków zarządu, który dopuścił do zadłużenia. Zresztą nowych właścicieli często trudno znaleźć - już po przeniesieniu udziałów okazuję się, że podali fikcyjne adresy, albo nie mają majątku, albo są członkami zarządów w kilkuset podobnych spółkach. Przedsiębiorcy, którzy padli ofiarą oszustów, sami mogliby dotrzeć do tych informacji zanim zdecydowali o sprzedaży. Wstarczy sprawdzić nazwiska w KRS czy podane adresy w Google Street View.