Zniesienie limitu składek na ZUS odczują innowacyjne branże

Rząd wraca do pomysłu zniesienia limitu składek na ZUS. Przy wynagrodzeniu miesięcznym brutto pracownika w wysokości 15 tys. zł, jego miesięcznie zarobki netto będą niższe o ok. 300 zł, a koszt, który poniesie pracodawca, wyniesie ok. 700 zł miesięcznie.

Publikacja: 06.06.2019 05:10

Zniesienie limitu składek na ZUS odczują innowacyjne branże

Foto: Fotolia.com

Osoby, których roczne zarobki przekroczą limit 30-krotności średniej pensji, dalej płacić będą składki emerytalne. Obecnie są z tego obowiązku zwolnieni. Zdaniem Konfederacji Lewiatan spowoduje to w dłuższej perspektywie rozwarstwienie wysokości świadczeń emerytalnych, ograniczy obecnie deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, ale w przyszłości znacznie go zwiększy. Zmniejszą się też wynagrodzenia netto pracowników o wysokich kwalifikacjach i wzrosną koszty przedsiębiorstw ich zatrudniających. Nowe przepisy dotkną pracowników zatrudnionych na umowę o pracę. Budzi to zastrzeżenia w kontekście obciążeń, które już wprowadziły Pracownicze Plany Kapitałowe.

Czytaj także: Wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. limitu składek na ZUS

- Efektem zniesienia limitu składek na ZUS będzie powstanie „kominów emerytalnych" (duże zróżnicowanie wysokości świadczeń), które są sprzeczne z zasadą solidarności społecznej i szkodliwe z punktu widzenia długofalowej stabilizacji wydatków z FUS. Deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych doraźnie się zmniejszy, ale w przyszłości znacznie wzrośnie, pogłębiając nierównowagę dochodów i wydatków FUS (nastąpi akumulacja przyszłych zobowiązań systemu) – ostrzega Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy Konfederacji Lewiatan.

Nastąpi dalsze rozwarstwienie obowiązków składkowych i przenoszenie ciężarów utrzymania systemu ubezpieczeń społecznych na osoby posiadające status pracowników.

Rząd szacuje, że po zniesieniu limitu składek do ZUS do budżetu wpłynie 5,1 mld zł. To są koszty, które poniosą pracodawcy i pracownicy. O tyle zmniejszą się bowiem wynagrodzenia netto pracowników o wysokich kwalifikacjach lub wzrosną koszty przedsiębiorstw ich zatrudniających.

Przykładowo, przy wynagrodzeniu miesięcznym brutto pracownika w wysokości 15 tys. zł, jego miesięcznie zarobki netto będą niższe o ok. 300 zł, a koszt, który poniesie pracodawca wyniesie ok. 700 zł miesięcznie.

Zarówno pracownicy, jak i pracodawcy będą zmotywowani do unikania podwyższonych składek, co nie będzie sprzyjało zatrudnianiu specjalistów w ramach stosunku pracy, szczególnie w środowisku nowych technologii i wysokich kompetencji.

- Istnieje poważne ryzyko, że znaczący wzrost kosztu pracy wysokiej klasy specjalistów zmniejszy atrakcyjność tworzenia w naszym kraju właśnie takich miejsc pracy i skłoni inwestorów do zrewidowania dotychczasowej polityki inwestycji i zatrudnienia – dodaje Robert Lisicki.

Zmiana dotknie w szczególności sektor zaawansowanych procesów biznesowych oraz nowych technologii, które swoją działalność opierają na wysoko wykwalifikowanych specjalistach.

Źródło: konfederacjalewiatan.pl

Osoby, których roczne zarobki przekroczą limit 30-krotności średniej pensji, dalej płacić będą składki emerytalne. Obecnie są z tego obowiązku zwolnieni. Zdaniem Konfederacji Lewiatan spowoduje to w dłuższej perspektywie rozwarstwienie wysokości świadczeń emerytalnych, ograniczy obecnie deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, ale w przyszłości znacznie go zwiększy. Zmniejszą się też wynagrodzenia netto pracowników o wysokich kwalifikacjach i wzrosną koszty przedsiębiorstw ich zatrudniających. Nowe przepisy dotkną pracowników zatrudnionych na umowę o pracę. Budzi to zastrzeżenia w kontekście obciążeń, które już wprowadziły Pracownicze Plany Kapitałowe.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Prawo w Firmie
Trudny państwowy egzamin zakończony. Zdało tylko 6 osób
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Reforma TK w Sejmie. Możliwe zmiany w planie Bodnara