Drugie życie surowców to szansa

Przechodzenie na gospodarkę cyrkularną może zwiększyć do 2030 r. wartość światowej gospodarki o 4,5 biliona dolarów – mówi ekspertka z Fundacji WWF Polska Ewa Chodkiewicz.

Aktualizacja: 17.09.2018 21:06 Publikacja: 17.09.2018 21:00

Drugie życie surowców to szansa

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Rz: Gospodarka o obiegu zamkniętym wciąż wydaje się bardziej ideą niż realnym przepisem na biznes. To właściwa diagnoza?

Ten model już działa i powinien być wykorzystywany na większą skalę. W końcu zależy nam na odpowiednim komforcie życia, a nie posiadaniu. Gospodarka o obiegu zamkniętym (inaczej gospodarka cyrkularna, od ang. circular economy – red.) oznacza właśnie zmianę podejścia do rzeczy i sprzętów. Chcemy ich używać, ale nie musimy mieć wszystkiego. Przecież niektóre ze sprzętów wykorzystujemy bardzo rzadko, a trzymamy je w domu. Przykładem może być wiertarka wykorzystywana średnio 15 minut w roku lub samochód, który przeciętny Europejczyk trzyma w garażu przez 90 proc. czasu. Wypożyczalnie miejskich rowerów czy samochodów to widoczny efekt zmiany myślenia o użytkowaniu rzeczy. To działa też w biznesie. Przykładem jest umowa dużej firmy energetycznej z Lotniskiem Schiphol (Amsterdam – red.) na usługę oświetlenia. Dzięki temu nie musi się ono martwić o odpowiednią liczbę żarówek i ich wymianę. Z kolei dostawca energii może zadbać, by były to żarówki jak najbardziej energooszczędne oraz trwałe, by nie trzeba ich było zbyt często wymieniać. Wymaga to zmiany modeli biznesowych. Przykładowo: producent dżinsów może zawrzeć z kupującym umowę dłuższą, gwarantując naprawę spodni w razie ich przetarcia.

To układ dobry tylko dla konsumenta. Producent sprzedaje mniej.

W takim modelu wygrywa każdy: konsument dostaje produkt na całe życie, co buduje jego zaufanie do firmy, z kolei firma wyróżnia się na tle innych produkujących spodnie czy AGD. Dziś produkty są sztucznie postarzane, by wytrzymały tylko przez okres gwarancji, a konsumentowi nie opłaca się naprawa ze względu na drogie części zamienne. W efekcie społeczeństwo traci nakład pracy i zasoby środowiska zainwestowane w te dobra. Gdyby zmienić model, korzyści odnosiłoby też środowisko, bo nie powstawałyby góry odpadów.

Czy robimy wystarczająco dużo, by tę ideę przekuć na życie?

Niestety, degradacja naszej planety postępuje szybciej niż tempo podejmowanych działań na rzecz przywracania surowców gospodarce. Świadczy o tym tzw. dzień długu ekologicznego, który co roku obchodzimy wcześniej. W tym roku już do 1 sierpnia ludzkość zużyła surowce naturalne i wyemitowała gazy cieplarniane, które Ziemia może zaabsorbować przez rok. Polacy obchodzą ten dzień już 19 maja. W latach 90. przypadał na listopad.

W gospodarce o obiegu zamkniętym spalanie śmieci nawet z odzyskiwaniem energii traktowane jest gorzej. Dlaczego?

Spalanie oznacza bezpowrotną utratę zasobów. W gospodarce o obiegu zamkniętym myślimy o wartości produktu w całym cyklu jego życia. Dążymy do jak najdłuższego utrzymania go w obiegu. Dziś większość modeli biznesowych opiera się na założeniu, że energia jest tania i mamy relatywnie dobry dostęp do surowców. Zachowujemy się więc tak, jakby zasoby były nieograniczone. Dlatego wyrzucamy je. To jednak krótkowzroczne, bo za chwilę nasze składowiska staną się największym źródłem surowców. Będziemy musieli sięgnąć po nie, a to może nie być proste ze względu na duży stopień zanieczyszczenia nawet odpadów segregowanych. Dziś aż 99 proc. odpadów na składowiskach to materiał, który możemy odzyskać. Niestety, nie robimy tego i go tracimy.

Są jakieś pozytywne przykłady na świecie?

Już dziś na świecie działa wiele gmin „zero waste" (bezodpadowych). Lokalne społeczności spotykają się co jakiś czas, by wymienić się usługami, np. naprawić sprzęt, oddać lub sprzedać zbywające rzeczy. Miejsce na gospodarkę współdzielenia jest zarówno w niewielkiej lokalnej skali, jak też w większych społecznościach. Jako Polska jesteśmy niestety pod tym względem w ogonie Europy. Mamy jedynie gminy pretendujące do miana gminy bezodpadowej, powstałe w ramach pilotażu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W Wieluniu powstał system depozytowy, gdzie za drobną gratyfikacją oddaje się butelki, a w Pile jest kawiarenka, której goście raz na miesiąc spotykają się w celu wymiany usług, np. naprawy sprzętów domowych czy szycia ubrań. W samych Włoszech działa około 200 bezodpadowych gmin. Ten aspekt jest też istotny dla większych miast, np. Vancouver, które do 2040 r. chce być miastem bezodpadowym, a do 2020 r. – najbardziej zielonym miastem na świecie. Aglomeracje wręcz konkurują z sobą. Zdają sobie sprawę, że coraz więcej globalnych koncernów wybiera na siedzibę te miejsca, które będą bardziej odpowiadały pracownikom.

Czy chodzi o prestiż czy koszty?

O koszty. Bo pracodawca musi założyć określoną liczbę dni nieobecności pracownika, jeśli zdecyduje się na miasto z zanieczyszczonym powietrzem.

Firmy jednak patrzą na wydatki, a wdrożenie nowego modelu nigdy tanie nie jest.

Faktycznie, by stać się firmą prowadzącą gospodarkę w obiegu zamkniętym, trzeba zainwestować. Począwszy od etapu wstępnego taka firma musi projektować produkty tak, by można było je naprawiać i dać jak najdłuższą gwarancję. Nie można przy tym kalkulować biznesplanu na standardowo zakładane 10 lat tylko na dłuższy okres. Nieuchronnie jednak nasze zasoby będą topnieć. W ślad za tym energia będzie coraz droższa. Dlatego docelowo wdrożenie tego modelu się opłaci. Ten potencjał wykorzystują globalni liderzy przemysłu, a także innowacyjne startupy. Wygrają ci, którzy zrobią to pierwsi, wykorzystując np. dotacje na innowacje. Pozostali będą musieli nadganiać i zapłacą za to rachunek samodzielnie.

Jakie biznesy mogłyby się rozwinąć na bazie tej idei w Polsce?

Przykłady można mnożyć. W Amsterdamie ogromne ilości fusów z kawy i herbaty z tamtejszych kawiarni wykorzystuje się jako podłoże do hodowli grzybów. Podobny biznes byłby rentowny także w Warszawie. Stolica jest też miastem turystycznym. Hotele „zero waste" z pewnością znalazłyby swoją klientelę. Wiele osób chciałoby też ubrać się elegancko, odwiedzając miejsca kultury i sztuki, a niekoniecznie kupując na każdą okazję drogą suknię. Dlatego dobrym pomysłem byłoby otwarcie wypożyczalni ekskluzywnych ubrań, których jest wiele w metropoliach na całym świecie.

Czy jest baza legislacyjna sprzyjająca takim biznesom?

Zgodnie z deklaracjami ministra środowiska Polska ma być liderem gospodarki o obiegu zamkniętym. Jesienią 2017 r. obiecano mapę drogową prowadzącą do tego celu. Do tej pory jej nie wydano, za co odpowiada Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Nie wyznaczono też kolejnej daty. Czekamy na ten dokument. Zmiany w legislacji są niezbędne, by doszło do synergii działań konsumentów kupujących nawet za wyższą cenę produkty mniej obciążające środowisko. Bez regulacji trudno oczekiwać, by firmy zrezygnowały z dotychczasowych rozwiązań. Naciski legislatorów są więc konieczne. Komisja Europejska stawia gospodarkę o obiegu zamkniętym jako wzór. Bez zmiany modelu biznesowego nie uda się dotrzymać Polsce celów recyklingu. To problem także finansowy, bo grożą nam surowe kary.

Ile zyskałaby gospodarka przy wdrożeniu obiegu zamkniętego?

Szacunki mówią, że bez wdrożenia tej idei do biznesu cała Europa będzie rocznie tracić 1,8 bln euro do 2030 r. Przechodzenie na gospodarkę cyrkularną może do tego czasu zwiększyć wartość światowej gospodarki aż o 4,5 bln dol.

„Rzeczpospolita" jest patronem  medialnym konferencji „Gospodarka  o obiegu zamkniętym. Nowa utopia  czy droga konieczna", którą WWF wraz  z SGH organizuje 19 września w siedzibie  tej uczelni w Warszawie.

CV

Ewa Chodkiewicz jest związana z Fundacją WWF Polska od ponad ośmiu lat. Wcześniej pracowała m.in. jako inspektor w wydziale ds. projektów UE Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Absolwentka ochrony środowiska na SGGW, a także studiów podyplomowych w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN i na SGH.

Rz: Gospodarka o obiegu zamkniętym wciąż wydaje się bardziej ideą niż realnym przepisem na biznes. To właściwa diagnoza?

Ten model już działa i powinien być wykorzystywany na większą skalę. W końcu zależy nam na odpowiednim komforcie życia, a nie posiadaniu. Gospodarka o obiegu zamkniętym (inaczej gospodarka cyrkularna, od ang. circular economy – red.) oznacza właśnie zmianę podejścia do rzeczy i sprzętów. Chcemy ich używać, ale nie musimy mieć wszystkiego. Przecież niektóre ze sprzętów wykorzystujemy bardzo rzadko, a trzymamy je w domu. Przykładem może być wiertarka wykorzystywana średnio 15 minut w roku lub samochód, który przeciętny Europejczyk trzyma w garażu przez 90 proc. czasu. Wypożyczalnie miejskich rowerów czy samochodów to widoczny efekt zmiany myślenia o użytkowaniu rzeczy. To działa też w biznesie. Przykładem jest umowa dużej firmy energetycznej z Lotniskiem Schiphol (Amsterdam – red.) na usługę oświetlenia. Dzięki temu nie musi się ono martwić o odpowiednią liczbę żarówek i ich wymianę. Z kolei dostawca energii może zadbać, by były to żarówki jak najbardziej energooszczędne oraz trwałe, by nie trzeba ich było zbyt często wymieniać. Wymaga to zmiany modeli biznesowych. Przykładowo: producent dżinsów może zawrzeć z kupującym umowę dłuższą, gwarantując naprawę spodni w razie ich przetarcia.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację