Erdogan bardzo mocno zwiększył władzę wykonawczą. To jest odchodzenie od ulubionego modelu Zachodu, tzw. liberalnej demokracji, i nam, na tym Zachodzie, to się nie podoba, a większości Turkom tak. Ucierpią na tym, bo sytuacja na Bliskim Wschodzi coraz bardziej się komplikuje i nie może to nie wpłynąć negatywnie na gospodarkę. Na to się nakładają błędy polityki gospodarczej samego Erdogana i następstwa fanaberii polityki Trumpa. To on zaczął wojenkę gospodarczą na wielu frontach, także Turcją. Nałożył sankcje w postaci ceł importowych na sojuszników USA, nie tylko z NATO, jak Turcja czy Europa Zachodnia, lecz też w NAFTA, uważa, że wrogiem są i Chiny, i Meksyk. Według Trumpa jeśli z kimś USA mają deficyt handlowy, to ten ktoś prowadzi antyamerykańską politykę protekcjonistyczną i trzeba go karać. Nonsens. Polska ma gigantyczny deficyt handlowy z Chinami, ale na szczęście aż takich głupot jak nakładanie karnych ceł importowanych nasz rząd nie proponuje.
Kto jest zagrożony kryzysem po Turcji? Może nie na nas, ale na inne kraje może się rozlać.
Może nie w bezpośrednim związku z kryzysem tureckim, ale ze względu na całokształt sytuacji gospodarczej i awanturniczą politykę Trumpa z wielką uwagą patrzyłbym na Azję Południowo-Wschodnią oraz dwa największe kraje latynoamerykańskie. Na Brazylię, która ma wielkie problemy strukturalne i instytucjonalne. To jest znacząca gospodarka, która ma ponad 200 mln ludzi. Ważny jest też Meksyk ze 125 mln ludzi. Niektórzy mówią, że Andres Obrador, nowy lewicowy prezydent, przerobi Meksyk na drugą Wenezuelę. Sam na pewno nie i, miejmy nadzieję, też nie przy pomocy Amerykanów...
Zaczyna się sypać też Argentyna.
Z Argentyną mamy periodycznie problemy już od Perona w latach 1950. Tak skutkuje ciskanie się od populizmu do neoliberalizmu i z powrotem. Trochę, acz nie wszystkiego, Polska się z tego nauczyła.
Czym skończy się wojna handlowa USA kontra Chiny i reszta świata?
Skończy się spowolnieniem wzrostu w gospodarce światowej; my też trochę to odczujemy. W większym stopniu ucierpią Stany Zjednoczone niż Chiny wykorzystujące nacisk zewnętrzny do zmian strukturalnych i instytucjonalnych, które w normalnych warunkach reformatorskiej części chińskiego kierownictwa trudniej byłoby przeprowadzić.
„Czy Chiny zbawią świat?" pyta Pan w swojej ostatniej książce.
Nie zbawią, ale pomóc, by się nie wywrócił, mogą jak nikt inny. Co zaś do Trumpa, to nie sądzę, aby odszedł od swej nieroztropnej polityki; to go przerasta. Trzeba zatem minimalizować straty, które powoduje. Trzeba mocno postawić na Unię Europejską. Konsekwentne stanowisko Brukseli opowiadającej się za multilateralizmem, za wzmacnianiem koordynacji polityki poprzez organizacje międzynarodowe sprzyja polskiej racji stanu, a popieranie awanturnictwa amerykańskiego jej szkodzi. Wszystkie wojny się skończą, ta II zimna wojna i ta rozkręcająca się handlowa też, ale na pewno nie za czasów administracji Trumpa. To są lata na przeżycie.
Czyli w najbliższym czasie Chiny i USA się nie dogadają?
Mogą się po części dogadywać, ale negatywne skutki popełnionych błędów są już faktem. Przyjdzie za to zapłacić.
Jednak na świecie gospodarka zadziwiająco szybko się rozwija.
Ale będzie zwalniała. Istotne pytanie – także dla Polski – to jak wykorzystywać nieodwracalną globalizację, międzynarodową wymianę handlową, transfer kapitału i przepływy technologiczne, wędrówki ludów, wielokulturowość, by w sposób możliwie jak najmniej niezrównoważony utrzymywać jak najwyższą dynamikę gospodarczą. O tym mówi mój nowy pragmatyzm. To będzie sprzyjało wzmacnianiu przyczółków pokoju. Z tego punktu widzenia trudno być optymistą. Polityka Białego Domu nie sprzyja spokojnemu i pokojowemu rozwojowi światowej gospodarki.
Rozmawiał Paweł Rożyński
Notował Grzegorz Balawender
Prof. Grzegorz W. Kołodko, ekonomista, czterokrotnie wicepremier i minister finansów w latach 1994–1997 i 2002–2003, obecnie wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego. Był autorem dokumentu „Strategia dla Polski" i licznych książek popularyzujących ekonomię.