Chciałbym, żeby śmieci stały się wartościowym towarem

Docelowo dążymy do gospodarki obiegu zamkniętego – przekonuje minister środowiska Henryk Kowalczyk. – Podobnie jak w przypadku metalu, plastik i folie powinny stać się surowcem, którym warto handlować.

Publikacja: 22.07.2019 21:00

Chciałbym, żeby śmieci stały się wartościowym towarem

Foto: materiały prasowe

Nowelizowanie tzw. ustawy śmieciowej dobiega powoli końca. Zapłacimy za śmieci więcej?

Przeciwnie, powinniśmy płacić mniej. W tej chwili przyczyną podwyżek opłat za odbiór odpadów jest m.in. znaczący wzrost stawek za przyjęcie odpadów w regionalnych instalacjach przetwarzania odpadów komunalnych. RIPOK-i stały się niemalże monopolistami: wskutek regionalizacji mają przywiązanych do siebie dostawców, a na dodatek ograniczone limity przyjęć. Bywa, że taki limit zostaje wyczerpany już w połowie roku. W danym regionie zostaje np. jeden RIPOK i maksymalnie winduje ceny. Zdarzały się już sytuacje, że od grudnia 2017 r. do stycznia 2019 r., a więc w 14 miesięcy, stawki wzrosły 2,5-krotnie. Czyli nie chodzi o jakiś obiektywny wzrost kosztów. Głównym celem tej nowelizacji jest rozbicie takich monopoli.

Mniej chyba nie zapłacimy – przynajmniej ci z nas, którzy nie segregują śmieci. Przecież skoro wprowadza się możliwość stosowania stawek za niesegregowanie czterokrotnie wyższych od tych dla segregujących, to nie po to, żeby z takiej możliwości nie korzystać.

Urealnienie stawek było konieczne, bo niekiedy różnica była tak symboliczna, że nie zachęcała do selektywnej zbiórki. Rząd proponował dwukrotność, samorządowcy w czasie dyskusji sejmowych postulowali, aby wprowadzić widełki. Zaproponowaliśmy więc: minimum dwukrotność, maksimum czterokrotność. Samorządy same zdecydują, jak intensywnie chcą wspierać selektywną zbiórkę.

Ile samorządów zdecyduje się na podwyżki?

Trudno to określić, ale proporcje między opłatami za segregowane i niesegregowane odpady były dotąd bardzo zróżnicowane. Po wejściu w życie ustawy samorządy będą miały dużą wolność w tej kwestii.

Czyli chciałby pan też jakoś przymusić niesegregujących do segregowania?

To jest bardziej kwestia zachęty niż przymuszenia. Mieszkańcy powinni widzieć sens segregacji, również w wymiarze finansowym. Minimalna dwukrotność opłaty, w przypadku kiedy ktoś nie realizuje obowiązku segregowania odpadów, powinna stanowić wyraźną zachętę do selektywnej zbiórki. Ale nie chodzi nam o jakieś drastyczne zachowania, stąd wprowadziliśmy też maksymalny próg czterokrotności.

Mamy w Polsce problem ze śmieciami zmieszanymi?

Tak. Choć jest ich stopniowo coraz mniej, to wciąż za dużo. Dyrektywa odpadowa nakłada na nas pewne obowiązki: w 2020 r. 50 proc., a w roku 2035 aż 65 proc. odpadów powinniśmy poddawać recyklingowi, a tylko selektywnie zebrane odpady nadają się do recyklingu . Drugi warunek to próg maksymalnie 30 proc. odpadów, jakie możemy spalać. W modelu docelowym nie więcej niż 10 proc. odpadów może trafić na składowiska. Ta nowelizacja ma pomóc w osiągnięciu tych celów.

To tak, jakby wszystko zależało od zbierających. Tymczasem w branży recyklingowej mówi się, że to władze nie wiedzą, co zrobić z 70–80 proc. strumienia odpadów zmieszanych, a blokuje się drogę innowacyjnym technologiom, które mogłyby stanowić wsparcie.

Tak zwane innowacyjne technologie sprowadzają się często na polskim rynku do przygotowania odpadów zmieszanych do spalenia. To nie jest dobry kierunek i to nie jest recykling. Natomiast innowacje w technologiach faktycznego recyklingu wspieramy i będziemy dalej wspierać.

Firmy przestaną się rozliczać z gminami ryczałtem. To skomplikuje samorządowcom życie?

Skądże, to był przecież jeden z postulatów samorządów. To oni podejrzewali, że firmy – chcąc zapewnić sobie finansowy komfort – zaokrąglają koszty w górę. Gminy chcą płacić za to, co mieszkańcy rzeczywiście oddadzą. Zmiana metody rozliczeń ma też istotnie wspierać selektywną zbiórkę odpadów i przekazywanie ich jako surowców wtórnych do recyklingu.

Wyobraźmy sobie, że gmina zbiera oddzielnie np. butelki PET. Jeżeli zostaną one selektywnie zebrane, można je sprzedać jako surowiec wtórny. Po co płacić firmie za coś, co jest w gruncie rzeczy towarem? Może z czasem uda się dojść do poziomu, w którym gmina będzie musiała płacić jedynie za te 10 proc. składowanych odpadów, a resztę będzie odsprzedawać. Samorządy będą mogły dofinansowywać lub finansować odbiór odpadów ze sprzedaży ich wyselekcjonowanej części.

Znika regionalizacja, jak rozumiem, z powodu monopolu RIPOK-ów. Ale czy nie zacznie się zamiast tego jeżdżenie ze śmieciami po całym kraju?

Regionalizacja miała swoje absurdy: były JST, gdzie miejscowościom na krańcach jednostki było bliżej do punktu odbioru w innej gminie, ale ze względu na regionalizację nie można było z tej opcji korzystać. Były JST, gdzie lokalny RIPOK wyczerpywał limity i nie było co zrobić z odpadami. Zdecydowaliśmy się zatem ten rynek uwolnić.

Jak pan sobie wyobraża system gospodarki odpadami za dekadę? Do jakiego modelu pan dąży?

Chcemy dążyć do gospodarki obiegu zamkniętego. Chciałbym zwiększyć udział surowców z recyklingu w produkcji nowych towarów, a tym samym zmniejszyć wykorzystanie surowców pierwotnych. Chciałbym, żeby surowce wtórne stały się towarem, żeby miały swoją wartość. Tak jak złom: z metalami nie mamy żadnych kłopotów.

Wiadomo, metale to żywa gotówka.

Żywa gotówka, właśnie. Ale zgodnie z definicją – też odpad. Podobnie zebrane, sprasowane i złożone butelki PET też już można sprzedać. Metal jest ciężki, więc i bardziej opłacalny w sprzedaży, butelki mniej – więc tu należałoby wprowadzić opłatę. W przyszłości chcielibyśmy, zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci", aby producenci wprowadzający produkt czy opakowanie na rynek byli zobowiązani wnieść opłatę, którą przekieruje się potem na system zbiórki odpadów, które powstają z ich produktów. Tak by ta opłata mogła wrócić do konsumenta. W taki sposób faktycznie realizowana byłaby zasada rozszerzonej odpowiedzialności producenta.

Kaucja.

Kaucja, skupy surowców, być może automaty w typie butelkomatów – wybór metody może być wieloraki. Chciałbym, żeby była szansa i motywacja odzyskania tych środków, które wydawalibyśmy w momencie kupowania towaru.

Będziemy mieli też skup folii?

Zrobiliśmy tu kolejny krok: rozszerzenie opłaty recyklingowej na torby foliowe powyżej 50 mikrometrów. Powinno to zniechęcić do ich nadmiernego używania i wyrzucania. Chodzi o zmianę nawyków obywateli i zachęcenia do używania toreb wielokrotnego użytku, niekoniecznie z folii.

Folia to nie tylko torebki. A taki skup...

Myślę, że warto się zastanowić nad taką inicjatywą. I powiem jeszcze, że skoro już mówimy o przyszłości, to warunkiem dokonania jakiegoś kolejnego skoku jest uruchomienie BDO, bazy danych o odpadach.

To bliska perspektywa?

Styczeń 2020 r. w pełnej funkcjonalności. Kończymy budowę, zmieniliśmy stosowne przepisy. Ta baza ma śledzić wszelkie odpady. Począwszy od producenta czy importera, przez gminę, która odpady zbiera, po firmy zajmujące się transportem czy recyklingiem.

Będziecie śledzić śmieci, jak resort finansów np. transport LPG na stację paliw?

Mniej więcej, bo w tej chwili wygląda to tak, że jedna firma sprzedaje odpady drugiej, potem kolejnej – i na koniec nie wiadomo nawet, gdzie one zniknęły. Dzięki BDO ewidencja odpadów będzie prowadzona na bieżąco i dostępna online. Inspekcja ochrony środowiska będzie miała stały dostęp do danych, co ułatwi kontrolę wszystkich podmiotów gospodarujących odpadami. BDO to narzędzie, które pozwoli znaleźć luki w łańcuchu zagospodarowania odpadów.

CV

Henryk Kowalczyk – od stycznia 2018 roku minister środowiska. Wcześniej przez ponad dwa lata kierował Komitetem Stałym Rady Ministrów oraz – w 2016 r. – piastował stanowisko p.o. ministra Skarbu Państwa. Polityk PiS od 2005 r., wcześniej związany ze Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym. W tym czasie pełnił m.in. funkcje wojewody ciechanowskiego oraz wójta gminy Winnica.

Nowelizowanie tzw. ustawy śmieciowej dobiega powoli końca. Zapłacimy za śmieci więcej?

Przeciwnie, powinniśmy płacić mniej. W tej chwili przyczyną podwyżek opłat za odbiór odpadów jest m.in. znaczący wzrost stawek za przyjęcie odpadów w regionalnych instalacjach przetwarzania odpadów komunalnych. RIPOK-i stały się niemalże monopolistami: wskutek regionalizacji mają przywiązanych do siebie dostawców, a na dodatek ograniczone limity przyjęć. Bywa, że taki limit zostaje wyczerpany już w połowie roku. W danym regionie zostaje np. jeden RIPOK i maksymalnie winduje ceny. Zdarzały się już sytuacje, że od grudnia 2017 r. do stycznia 2019 r., a więc w 14 miesięcy, stawki wzrosły 2,5-krotnie. Czyli nie chodzi o jakiś obiektywny wzrost kosztów. Głównym celem tej nowelizacji jest rozbicie takich monopoli.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację